Czas między powrotem z Europy, a wyjazdem do Nepalu spędziła na przygotowywaniu materiałów z wyjazdu. Chciała przygotować dwa reportaże i zanim wyjedzie na dwa miesiące, mieć opracowane chociaż szkielety, na których będzie potem działać.
— Hej, idziemy z Alice do restauracji... — Usłyszała od strony drzwi.
— Rany, strasznie mi głupio, że musicie wychodzić, żeby pobyć we dwójkę. Obiecuję, że jak wrócimy z Nepalu to się wyprowadzę... — szepnęła, odwracając się w stronę Ryana.
— Niby gdzie? Pod most? — zaśmiał się głośno.
— Znajdę coś — burknęła pod nosem.
— Daj spokój, A...
— Bierzecie ślub. Nie będę wam siedzieć na głowię. Coś wykombinuję...
— Okey, okey... — zaśmiał się i wyszedł, zostawiając ją zupełnie samą. Westchnęła i wyciągnęła telefon z kieszeni bluzy. Nie chciała, żeby ją rozpraszał, więc odłożyła go na bok. Teraz, potrzebowała z kimś porozmawiać.
— No cześć... — Usłyszała po drugiej stronie głęboki, męski głos.
— Powiedz, że nie oszalałam... — szepnęła.
— Nie oszalałaś... Lepiej?
— Nie bardzo...
Usłyszała jak mężczyzna się śmieje. To był serdeczny śmiech, który niemal się jej udzielił. Odchyliła się lekko na fotelu i uśmiechnęła w stronę okna.
— Naprawdę nie oszalałaś, A... A przynajmniej nie tak bardzo. Wiesz, że bycie normalnym jest nudne i przereklamowane?
— Prawda.
— Setki osób to robią, myślisz że aż tylu wariatów na świecie? — Usłyszała skrzypienie podłogi. Szedł gdzieś.
— Myślę, że każdy wspinacz ma w sobie coś z wariata.
— Zdobądź ten szczyt, Mała. A potem podbij serca wszystkich dookoła.
Uśmiechnęła się pod nosem.
— Dzięki, Tom.
*
— Jest strasznym pieszczochem, więc może cię terroryzować... — mówiła Aurora. — Z samochodu możesz korzystać, jeśli tylko masz ochotę i potrzebę... Co jeszcze... O, jeśli Maluchowi coś by się działo to tu mas numer do weterynarza.
— Aurora... Mówiłaś mi to pięć razy. Jesteś zdenerwowana... — Alice uśmiechnęła się czule i przytuliła ją do siebie.
— Kto by nie był...
— Dasz sobie radę. Masz Ryana, który się tobą zaopiekuje... — Włosy dziewczyny miały brązowy kolor, do którego wróciła tuż po ich powrocie z Europy. Aurora usunęła się na bok, nie chcąc im przeszkadzać, gdy w końcu znowu byli razem. Teraz... Teraz była przerażona tym, że to wszystko się zbliża wielkimi krokami i staje się prawdą.
— Wiem...
— Przejdzie mu i się opamięta... — szepnęła Alice, tuż przed ich odlotem.
— Nie jestem tego taka pewna... — odparła, doklejając do twarzy wymuszony uśmiech.
***


Po krótkim spacerze po okolicy i obfotografowaniu wszystkiego dookoła, zgrała zdjęcia na tablet czyszcząc kartę, podładowała cały sprzęt, sprawdziła newsy i maila. Czekał na nią jeden od rodziców, którzy jak zwykle przypominali o używaniu telefonu satelitarnego i dawanie znaku życia. Wyrazili też wiarę w jej siłę i umiejętności. Odpisała zdawkowo, że na razie wszystko jest w porządku, a Himalaje zachwycają. Na dowód dołączyła kilka zdjęć. Fakt, czuła się dziwnie będąc w tym miejscu z tabletem i dostępem do Internetu, ale wiedziała, że te czasy uzależniają ludzi od udogodnień cywilizacyjnych, więc nie wyobrażała sobie, żeby nie skorzystać z możliwości podłączenia się do świata chociaż na chwilę. Poza tym Ryan polecił zabranie słuchawek i iPoda, bo pękające lodowce mogą wywołać gęsią skórkę w środku nocy.
Poza mailem od rodziców czekał na nią mail od Toma, który również, w typowy dla siebie sposób, napisał, że wie, że jej się uda i da sobie radę, a po powrocie ma dożywotni, darmowy wstęp na wszystkie jego koncerty. Zaśmiała się cicho. Otworzyła nową wiadomość i na chwilę zawahała się. Wybrała adres pod który chciała napisać, po czym ponownie zastanowiła się nad tym co chce napisać. Ostatecznie wystukała tylko jedno słowo: Przepraszam...
Kiedy pierwszy raz stanęła u podnóża Himalajów, zrozumiała na co się porwała. Nikt, nigdy nie zdaje sobie sprawy z tego jak te góry są wielkie. Zdjęcia nie oddają ich ogromu i potęgi. Gdy stoi się pod nimi, człowiek rozumie jak jest mały i jak niewiele znaczy. Gdy dotarli do Obozu Bazowego były one bardzo dobrze widoczne i pogoda zapowiadała się stać po ich stronie. Aurora starała się robić jak najwięcej zdjęć, póki miała okazję, bo wiedziała że im wyżej, tym będzie trudniej.
— Aurora... Poznaj to Tenzing. Będzie twoim Szerpem. Dobrze zna angielski, więc się dogadacie... — powiedział Ryan, podchodząc do niej z około trzydziestoletnim mężczyzną. Wyciągnęła w jego kierunku dłoń i uściskała.
— Pani taka ładna i na taką wyprawę... Podziwiam, normalnie kobiety wolą przecież siedzieć w ciepłym domu i z pełnym makijażem... — powiedział Tenzing, na co zareagowała śmiechem. — Zajmiemy się panią! — dodał, zabierając wielki plecach i wkładając go sobie na plecy. Odszedł od nich, a wtedy Ryan przystąpił do ataku.
— Słuchaj, widzę co się z tobą dzieje, okey? Masz się ogarnąć i uspokoić. Uwielbiam cię, ale jeśli się nie skupisz to zlecisz. Na razie jest prosto, ale to szybko się zmieni, zrozumiano? Tu musisz się skoncentrować, a nie rozmyślać o facecie, który nie zadzwonił. Obiecałem mu, ze cię przywiozę w jednym kawałku...
Podniosła na niego wzrok.
— Co się tak patrzysz? Mógł być wściekły i cię zostawić, ale to nie znaczy że chce żebyś tu zginęła... Skup się — powiedział i ruszył za resztą grupy.

— I jak? — spytał Ryan, stając obok niej.
— Pięknie... — mruknęła, patrząc jak słońce wyłania się spomiędzy szczytów.
— Tak. Byłem tu już dwa razy i za każdym razem ten widok mnie zachwyca.
Opierała głowę o jego ramię i przyglądała się górom. Była dzisiaj wyjątkowo cicha i zamyślona. Objął ją jednym ramieniem i mocniej do siebie przytulił.
— Wszystko z tobą w porządku? — zapytał, głaskając ją po ręce.
— Mhmm... Wybacz, po prostu tuż przed wyjazdem dużo osób mnie olało. Czasami łapię się na tym, że nadal o tym myślę.
— Ludzie, którzy się nie wspinają, nie potrafią pojąć dlaczego to robimy. Kiedyś im przechodzi...
— Mówisz?
— Mhmm... Moja siostra, zrobiła mi za pierwszym razem istny armagedon. Nie odzywała się do mnie kilka miesięcy.
Spojrzała na mężczyznę. Miał trzydzieści jeden lat, pochodził z Atlanty i dobrze się nią opiekował. Lubiła spędzać z nim czas w obozie i rozmawiać o wszystkim. Słuchał o jej wyprawach, o wcześniejszych wspinaczkach i sam chętnie opowiadał o swoim alpinistycznym i himalajskim doświadczeniu. Był miły i wspierał ją na każdym kroku, czym od razu ją kupił. Jeszcze przed wyjazdem spotkali się kilka razy by omówić plan i zbudować jakieś zaufanie, którym musieli się darzyć podczas wyprawy.
— Dzięki, Miles... Poprawiasz mi nastrój za każdym razem.
— Patrz gdzie jesteś... Zły nastrój w tym miejscu to grzech... Oni są tam na dole i nigdy nie będą tu gdzie my... Te widoki... Uczucie... Siła i to czego uczymy się w górach... Oni nigdy tego nie przeżyją...
Siedziała na jednej ze skał i wpatrywała się w krajobraz przed sobą. Słońce powoli znikało za wierzchołkami gór, prezentując fascynujący spektakl kolorów. Słyszała jak Ryan skrada się do niej od tyłu, zapewne trzymając kamerę w dłoni.
— Zaraz ci ją zabiorę i wrzucę do szczeliny... — warknęła dziewczyna.
— Wiem, że tego nie zrobisz. — Uśmiechnął się szeroko. Oboje mieli na sobie ciepłe czapki i ciemne okulary, w których odbijał się widok. — Muszę dużo uwieczniać dla Alice. Koniecznie musi to zobaczyć... — Aurora właśnie wywróciła oczami, a po chwili przechyliła się do tyłu i poleciała na śnieg.
— Jesteście tak kurwa słodcy, że aż mnie mdli! — krzyknęła, robiąc minę jakby jej było niedobrze i wystawiając język. Ryan się zaśmiał, wiedząc że przyjaciółka tylko się z nim droczy. Położył się obok niej.
— No weź pozdrów moją piękną narzeczoną!
— Czy ona wie na co się pisze? Jesteś pojebany.
— Tak. Tym bardziej jest podjarana.
— Alice... — Pokręciła głową i znowu wybuchnęła śmiechem. — To błąd... Ten człowiek cię zdeprawuje!
— Właśnie dlatego to takie fantastyczne! Wiesz, chcę żeby zobaczyła jak najwięcej na tym filmie. Wiem, że to nie oddaje piękna tego miejsca, ale to jedyna opcja.
Skinęła głową ze zrozumieniem.
— Nigdy nie widziałam nic piękniejszego... — szepnęła, wpatrując się w niebo nad nimi.
— W końcu mówisz z sensem.
Wyłączył kamerę.
— Ty i Miles zdajecie się dobrze dogadywać
— Dobrze mi się z nim rozmawia... Wspiera mnie. Nie wątpi w moje umiejętności... — mruknęła.
— Aurora...
Pokręciła głową.
— Nie rozmawiajmy o tym...
***
Dodaję specjalny Słowniczek, który ewentualnie pomoże zrozumieć niektóre słówka z żargonu wspinaczkowego. Przypominam, że jakiekolwiek wiadomości o Evereście można znaleźć na specjalnej podstronie.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :) Najbliższe siedem spędzimy w górach :)
Ale super !! świetny rozdział :) miazga ;D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, cieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńPrzez wszystkie rozdziały, gdy tylko pojawiał się motyw wyjazdów, czekałam aż napiszesz coś na temat podejścia A. do kwestii latania i samolotów;D Wydaje mi się, że nic takiego się wcześniej nie pojawiło, a teraz wreszcie wiem - nie przepada! :D
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że moja wiedza na temat wspinaczki jest na poziomie -1, więc nie jestem w stanie określić czy przedstawiasz to wszystko poprawnie z technicznego punktu widzenia czy nie. Ale mimo to czuję, że z tekstu bije prawdziwość, widzę obce nazwy, więc czuję się przekonana ;D Chyba powoli dociera do mnie, że ten wyjazd wcale nie musi zakończyć się happy endem, a to, na co porywa się bohaterka jest naprawdę ryzykowne. Ja osobiście nie rozumiem ludzi, ktorzy aż tak igrają z życiem, ale równocześnie podziwiam ich za to, że zamiast siedzieć bez sensu przed tv, walczą o coś, co nie każdy jest w stanie osiągnąć. I bardzo podoba mi się, że poruszasz tutaj taki temat, bo jest mega ciekawy i dużo może człowiekowi uświadomić ;)
Czekam na następny!
Sama o wspinaczce wiem niewiele :D ale mając na uwadze taki fragment opowiadania, zaopatrzyłam się w książkę o tym jak to wygląda krok po kroku. Dlatego wydaje mi się, że opisy będą zgodne z prawdą (a przynajmniej starałam się je tak przedstawić) :)
UsuńSama tego nie dokonam (kondycja i moja waga raczej sprawiłyby że by mnie zwiało :D) dlatego chociaż dzięki opowiadaniu jestem, po części, w stanie to zrobić ;)
Pozdrawiam :)