Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

20 lip 2017

#00 'lost

Straciłam miłość mojego życia...
Nie lubię używać takich wielkich słów, deklaracji i wyświechtanych frazesów. Mam wrażenie, że prędzej wywołają śmiech niż zachwyt nad wyznaniem. Wolę napisać: straciłam moją podporę. 
Straciłam każdą przyszłą awanturę.
Straciłam krzyki.
Straciłam przeprosiny.
Straciłam kolejne pełne uczuć spojrzenia.
Straciłam wyjazdy i pożegnania.
Straciłam powroty i powitania.
Straciłam poranne uśmiechy. 
Straciłam wszystkie posiłki.
Straciłam nocne rozmowy.
Straciłam wieczorne śpiewanie.

Popatrzyła przez okno na miasto, które miała u stóp. Życie tak wysoko, powoduje że upadki są znacznie bardziej bolesne. Myślała, że po ostatnim się podniosła i względnie nauczyła znowu chodzić. Znaleźli kompromisy i naprawdę zaczynali widzieć wspólną przyszłość. Byli w stanie pogodzić wszystko: jej wyjazdy, jego pracę, pasje. Aurora wierzyła, że przepracują wszystko i za kilka miesięcy, będzie mogła stwierdzić, że mają silny i trwały związek. Wiedzieli jakim darzą się uczuciem, ale niedawne niedomówienia i kłótnie, ciągła praca Aurory, a co za tym idzie częściowo związek na odległość, powodowały że musieli sobie to poukładać. Szkoda, że zamiast od razu porozmawiać, musieli spędzić trzy miesiące oddzielnie. Chociaż może ten czas przyniósł im więcej niż wszystkie przeprowadzone rozmowy.
Spojrzała na ekran.

Straciłam... straciłam wszystko.
Straciłam chęć do życia.
Straciłam oddech.
Straciłam chęć do życia w Nowym Jorku.
Straciłam chęć do pracy.
Straciłam wiarę w siebie.
Mam wrażenie, że cofnęłam się o milion lat świetlnych w osobistym rozwoju. Wszystko co zrobiłam w ciągu ostatnich dwóch lat przestało istnieć. On mnie nauczył wiary w siebie i w to co robię. Teraz... Od trzech dni nie ruszyłam się z domu.

Odsunęła na chwilę laptopa. Pogoda, paradoksalnie, była dzisiaj urocza i zachęcająca do wyjścia. Słońce górowało nad Nowym Jorkiem, grzejąc przechodniów i ziemię. Lato zadomowiło się na dobre, zwiastując falę upałów, które wiele osób chciało przeczekać na plażach za miastem, abo na spacerach po okolicznych szlakach. Ona, miała ochotę zakopać się pod kołdrę, bo ciągle było jej zimno.
— Hej, przyniosłem ci coś do zjedzenia... — mruknął James, wchodząc do jej sypialni. Postawił tackę z niewielkimi kanapkami na biurku obok niej. — Jak się czujesz?
— Jak gówno. Już nawet nie mam czym płakać... — szepnęła, biorąc do ręki kubek z gorącą herbatą. Upiła łyk i przymknęła oczy.
Jej przyjaciel zajął miejsce na łóżku i chwilę wpatrywał się w jej plecy. Nawet nie wiedział co powiedzieć. Pierwszy dzień spędziła na wyciu. Nawet nie potrafił tego inaczej nazwać. To nie był głośny szloch. To był krzyk, jakby ktoś ją nacinał nożem. Patrzył jak odstawia kubek i znowu stuka w klawiaturę.

Nie jestem w stanie opisać uczucia, gdy osoba którą się kocha, patrzy na nas i nie ma pojęcia kim jesteśmy. Jakby ostatni rok naszego życia przestał istnieć. To tak, jakby ktoś wziął nóż i rozciął mnie na pół, a potem posypał solą. Nie dość, że najpierw cierpiałam, bo nie wiedziałam czy przeżyje. Potem spędzałam każdą możliwą chwilę, czekając na to aż się obudzi. To na samym końcu, okazało się, że jestem obcą, nic nieznaczącą osobą. 
Nie oczekiwałam wiele... Po powrocie z Nepalu, chciałam po prostu odpocząć. Siąść na sofie w jego objęciach i obejrzeć film. Wyjechać za miasto i byczyć się na rozgrzanym piasku, rozmawiając o ważnych i mniej ważnych sprawach. Pomóc mu przejść przez zwolnienie i zakładanie własnej kancelarii. Witać go po pracy, dając mu chwile zapomnienia. A co dostałam? 
No dostałam zapomnienie. I to całkowite. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że gdy naprawdę myślałam, że jego rodzice mnie chociaż zaczną tolerować, oni wywalili mnie ze szpitala na zbity pysk, co jeszcze pogorszyło ten ból.

— Rozmawiałem z Nickiem... — powiedział nagle James. Odwróciła się w jego stronę, ale zamiast zobaczyć w jej oczach ciekawość i nadzieję, zobaczył pustkę. Przerażającą i tak bardzo do niej nie podobną. Oczy miała podkrążone, przekrwione i widocznie zmęczone. Pierwszą noc spędził w jej łóżku, trzymając w objęciach jakby to miało w cudowny sposób pomóc. Miał wrażenie, że rozpada się na kawałki, gdy po raz kolejny szlochała, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach i jak to możliwe. że jej się to wszystko przydarzyło.
— Jakieś wieści?
— Chris czuje się lepiej. Jest skołowany, nie wie co się dzieje dookoła niego. Matka mu nadskakuje non stop... — Skrzywił się mocno i podniósł się. Objął ją od tyłu i położył swoją brodę na jej ramieniu.
— Pewnie Amanda jest tam cały czas...
— Co ja mam ci powiedzieć? Wmawiają mu, że wrócili do siebie... Ostatnie dwa lata to dla niego albo biała kartka albo zamglenie... — szepnął. Czuł jak dziewczyna się spina nagle, odchylając głowę w stronę jego. — Gdyby nie fakt, że Nick jest jego przyjacielem i ich rodziny są blisko, jego też by nie wpuścili. Zawsze są przy nim. Nawet Ryan nie może wejść z Alice. Chcieli by go odciąć... A lekarze mówią, że lepiej nie mieszać mu w głowie, bo nie wiadomo jakie może mieć skutki. Przecież Nick chciał mu powiedzieć prawdę o ślubie, ale lekarz go powstrzymał...
— Co zrobić, J?
— Nie wiem co ci poradzić, A. Walczyłbym. Mimo wszystko. Masz dostęp do informacji, Alice, Patrick i Nicholas cię kochają, sami chcą mu o tobie przypomnieć... Niedługo moja wystawa. Na pewno przyjdzie. Będą wisieć wasze zdjęcia... Skoro raz się w tobie zakochał, zrobi to ponownie. Tylko musisz mu na to pozwolić... — Pogłaskał ją po włosach.
— Wtedy był wściekły na Amandę — mruknęła.
— Nadal gdzieś w głębi jest. Nie zniknęło to co przez nią przeszedł przed ślubem. Tylko jest teraz cholernie skołowany...
— Nawet sobie nie wyobrażam jak bardzo...
— Lekarze nie wiedzą czy to stała czy chwilowa utrata pamięci, więc tymi kłamstwami, jego rodzice ryzykują. Chociaż... Przed tym i tak byli na spalonej pozycji więc chyba nie mają nic do stracenia. Ale fizycznie dobrze rokuje... Będzie musiał pochodzić na rehabilitację, ale nie ma problemów z mówieniem, pamięta... większość rzeczy i szczegółów ze swojego życia. Nie wiadomo dlaczego ostatnie dwa lata to taka plama.
— Nie chcę nawet o tym myśleć... — Schyliła twarz do ramienia. — Powinnam wziąć prysznic.
— Lepiej kąpiel. Daj mi trzy minuty, przygotuję ci wodę, olejki, świeczki... Sam relaks! — krzyknął chłopak, podnosząc się z miejsca.
— Gdzie Laura?
— Siedzi z Patrickiem w szpitalu i knuje.
— A ty siedzisz tutaj i mnie niańczysz... — Skrzywiła się nieznacznie.
Uśmiechnął się i zniknął w jej łazience.

Może James ma racje, mówiąc że powinnam walczyć. No przecież nie poddam się i nie pozwolę odejść facetowi, którego kocham ot tak. 
Pozwoliłam mu odejść raz. To rozstanie uświadomiło mi jak bardzo go potrzebuję i jak bardzo mi go brakuje. Jak bardzo chce się starać i jak bardzo nasz związek jest poważny. Paradoksalnie, rozstanie uświadomiło mi jak go kocham. Miałam dwa tygodnie, żeby nacieszyć się możliwością mówienia mu tego każdego dnia. Dwa tygodnie, podczas których zaczynałam snuć plany i mieć nadzieję. 
Więc postaram się sprawić, by znowu mnie pokochał. I odejdę, gdy będę miała absolutną pewność, że zrobiłam wszystko, a on jet szczęśliwy.

— Gotowe... — powiedział James, opuszczając łazienkę.
Spojrzała na niego z wdzięcznością.
— Woda gorąca, świeczki zapalone i zapach kwiatu pomarańczy unoszący się dookoła, czy może być coś lepszego na odprężenie?
— Chyba nie... — powiedziała, odchodząc w końcu od biurka. Złapała jedną z kanapek i zaczęła jeść w drodze do łazienki.
— Zrelaksuj się, o niczym nie myśl. Tak cię skarbie odpicuję...
— Dlaczego mówisz to takim tonem, jakbyśmy szli na wojnę? — spytała, unosząc do góry jedną brew.
— Bo na nią idziemy. A co więcej... Wygramy ją! — krzyknął, opuszczając jej sypialnię. Wypuściła głośno powietrze.

Nie będę starała się go przekonać, że to ja byłam tą którą kochał. W jego głowie pewnie ma miejsce obecnie tornado, więc nie dowalę mu powodów do wątpienia i nierozumienia otaczającego świata. Skoro pokochał mnie raz... Może pokocha mnie znowu. 
Chciałabym w to wierzyć.

1 komentarz:

  1. Zapowiada się ciekawie ;-) Mam nadzieję, że ta wojna nie będzie prosta i napsujesz troszkę krwi bohaterom. Lubię takie zwroty, więc bez zbędnego przeciągania biegnę dalej ;-)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.