Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

19 lut 2017

#25 'acclimatization

Nie mogła uwierzyć, że poradziła sobie z Icefallem. Pomimo iż przechodzili po ciemku, ani razu się nie poślizgnęła, pewnie przesuwała się po drabinkach i kiedy ten odcinek został za nimi, odetchnęła z ulgą. Chociaż wiedziała, że jeszcze co najmniej trzy razy będzie musiała to zrobić. Na razie, odniosła swój niewielki sukces. Nie było jednak tak źle, jak wszyscy mówili i pisali. Dzięki temu, że było tak późno (a może wcześnie?) wszystko było zmrożone, dzięki czemu stabilniejsze, a opcja oberwania się seraka, znacznie mniej prawdopodobna. Zresztą przestała się zastanawiać nad wszystkimi zagrożeniami, bo Icefall był niesamowicie piękny. Istny śnieżno-lodowy labirynt, oświetlony blaskiem księżyca i czołówek. Ogromne bryły lodu przyjmują przeróżne kształty. Aurorze udało się zrobić kilka zdjęć, jednak wolała skupić się na pierwszym przejściu, szczególnie, że szybko łapała zadyszki. Ten odcinek wymaga ogromnego skupienia i uwagi. Co chwilę trzeba przeskakiwać przez większe i mniejsze szczeliny, podciągać się przy stromych ściankach i przechodzić po drabinkach. Aurora była wdzięczna Ryanowi i Milesowi, którzy ją asekurowali z obu strony i gdy przekraczała kolejną przepaść, napinali dla niej poręcze. Sama starała się odwdzięczyć, żeby ułatwić im wspinaczkę, a nie tylko oczekiwać pomocy. Mimo wszystko huki jakie co chwilę rozdzierały nocną ciszę, sprawiały skok adrenaliny. Ryan tłumaczył, że pewnie gdzieś schodzi lawina albo odpada serak. Całe przejście do Obozu I zajęło im prawie siedem godzin, ale chłopaki zapewniali, że następnym razem powinno im pójść sprawniej, bo dzięki aklimatyzacji nie będą musieli robić tyle przerw. Kiedy dotarli na miejsce, blondynka miała na sobie tylko koszulkę, bo słońce grzało tak mocno, że w namiotach robiła się sauna.

— Następnym razem raczej go pominiemy... — mruknął Ryan, siadając obok niej. — Wszystko okey?
Oddychała głęboko i wpatrywała się w krajobraz przed sobą. Skinęła głową i skupiła na wdychaniu i wydychaniu. Była zmęczona i zapewne zmiana wysokości nieco wpłynęło na jej samopoczucie. Wiedziała, że niedługo jej przejdzie.
— Potrzebujesz pomocy?
— Myślę... Że potrzebuję... Odpoczynku... — wydyszała.
— Spójrz na mnie... — Złapał między dłonie jej twarz i uważnie przyjrzał. — Coś ci jest? Boli cię coś?
— Nie. Po prostu... jestem zmęczona... — Uśmiechnęła się do niego szeroko i już po chwili czuła, że jej oddech się uspokaja. — I trochę stresu. Wiesz... Te drabinki... — Zaśmiała się cicho i zasunęła na oczy okulary przeciwsłoneczne.
I faktycznie po chwili odpoczynku czuła się znacznie lepiej, mimo iż problemy z aklimatyzacją nadal jej dokuczały (i nie tylko jej). Kaszlała co jakiś czas, ale nie było to alarmujące według Christiny, grupowej pani doktor. Zresztą kobieta ją obejrzała, zbadała jej saturację i poinformowała, że trochę odpoczynku i będzie jak nowa. Dlatego do końca dnia siedziała głównie w namiocie, słuchając muzyki albo Lśnienia Stephena Kinga. Po południu wyszła na krótki spacer, a potem, jak zwykle koło ósmej, położyła się spać. Sen jednak nie był łatwy, gdy całym namiotem targał wiatr, jakby zaraz miał go zwiać na skały. Poza tym, nawet jeśli przez chwilę nie było słychać wycia, lodowiec pod nimi pękał, wydając z siebie nieprzyjemne odgłosy. Czuła dyskomfort i nie potrafiła w pełni się zrelaksować, jednak wiedziała, że cały następny dzień spędzą tutaj, więc będzie miała chwilę na odpoczynek.

Po reście wyruszyli do obozu II, który ciągnie się na przestrzeni pół kilometra. Wspinaczka poszła im sprawnie, bo z reguły poruszali się po terenie przypominającym boisko do piłki nożnej, pokryte zaspami śniegu. Dwójka znajdowała się już u podnóży Everestu z widoczną ścianą Lhotse, na której mieli się znaleźć za jakiś czas. Aurora pół dnia spędziła w samotności obserwując góry i napawając się widokami. Była zachwycona i nadal nie mogła uwierzyć w to, że znajduje się w tym miejscu. Była wdzięczna, za możliwość realizacji swojego marzenia i życie jakie wiedzie. Robiła to co kocha, podróżowała i... Musiała naprawić relacje z ludźmi, którzy byli dla niej ważni. Nie mogła tego wszystkiego tak zostawić. Teraz doceniała to co dla niej robili. Jak James i Laura się nią opiekowali, gdy tego potrzebowała. Jak wspierali podczas przeprowadzki. Jak pragnęli by była szczęśliwa. Jak wierzyli w nią i w to co robi. Doceniała Chrisa, który nauczył ją wiary w siebie, podniósł jej poczucie własnej wartości i szanował ją. Nawet nie zdawała sobie sprawy jaką jest szczęściarą. Miała w okół siebie cudownych ludzi, którzy ją kochali, pracę, która sprawiała jej przyjemność i radość, stabilizację i poczucie bezpieczeństwa. Nie mogła uwierzyć, że była tak głupia i ślepa, że nie doceniała tego i ciągle uciekała przed jednym, bardzo ważnym aspektem: dorosłością. Nie potrafiła otworzyć się na myśl, że była już dojrzała, miała niemal wszystko czego potrzebowała i mogła spokojnie powiedzieć, że znalazła swoje miejsce na ziemi. A ona tego nie robiła. Uparcie uciekała. I paradoksalnie, zaczęło to do niej dochodzić w tym miejscu.

Nie chciała by ktokolwiek postrzegał ją jak rozkapryszoną dziewczynę, która o co poprosi, wszystko dostanie. Pamiętała, że gdy pierwszy raz wspomniała wujkowi o swoich planach, nie była pewna, czy będzie chciał ją sponsorować. Zresztą nie po to do niego przyszła. Wiedziała, że on jej nie potępi tylko pomoże znaleźć odpowiednią agencję i wszystko zorganizować. Jego chęć pomocy finansowej ją wzruszyła. Gdy kilka miesięcy temu dał jej kamień Dżi, który przywiózł z Katmandu, gdy próbował wejść na Everest ale mu się nie udało, rozumiała co to znaczy: kończy ze wspinaczką. Definitywnie. Potem, chciał zafundować jej wyjazd. Jednak mimo jego wsparcia, Aurora musiała sama kupić większość rzeczy, ale przede wszystkim trenować i poprawiać swoją sprawność. John Sterling wierzył, że siostrzenica da radę i zrealizuje jego marzenie. A jeśli nie, to będzie dumny, że spróbowała.
Wiedziała, że nikt z jej bliskich tu nie wejdzie. Wiedziała, że wiele osób by chciało a nie może. Wiedziała, że ludzie się boją, nie mają funduszy, zdrowia. Więc sama chciała opowiedzieć o tym jak tu jest. Chociażby tylko tym ludziom, którzy żyją w jej otoczeniu.

— Książka? Jak miałabym ją zacząć, żeby nie była kolejną książka o Evereście? Wiesz ile już takich powstało? — zaśmiała się, gdy wieczorem siedziała razem z Ryanem w namiocie i szykowali się do snu. Tutaj, w Obozie II, już nie było udogodnień w postaci osobistej przestrzeni, ale nie przeszkadzało jej dzielenie miejsca akurat z nim. Bardzo dobrze się dogadywali i rozumieli niemal bez słów. W dodatku chłopak się bardzo o nią troszczył i nie chciał, żeby cokolwiek jej się stało.
— Wiesz... Jesteś ładna, delikatna, zawsze dobrze wyglądasz, lubisz się podobać a tu... Prysznic raz na ruski rok, nie mycie włosów, zero makijażu, poparzenia... Wspinaczka na Everest musi być ciężka dla takiej osoby.
— Jest. Jak wrócę to się wymaluję wszystkim co mam w kosmetyczce. Ale dla tych widoków warto...
— W Obozie Bazowym ludzie nie dają ci szans, wiesz? — Wybuchnęła śmiechem, który skończył się atakiem kaszlu.
— Bo co, takie ze mnie urocze, delikatne dziewczę? — Skrzywiła się nieznacznie. Nie lubiła jak ją dyskryminowali ze względu na wygląd i budowę ciała.
— Z grubsza. — Uśmiechnął się do niej. — I taka szczupła. Ale wiesz... Wejdziesz tam i im skopiesz tyłki.
— Ależ oczywiście. Kopanie tyłków to moja specjalność.

Kolejny dzień poświęcili na wejście pod ścianę Lhotse, ale bez wspinaczki do Obozu III. Trasa była dość monotonna, ale długa, więc wszyscy szybko łapali zadyszki i odpoczywali. Pogoda jak na razie była po ich stronie i całymi dniami świeciło słońce, a wiatr wzmagał się z reguły po południu. Kiedy wrócili, wszyscy razem siedli w mesie i raczyli się dal bhat, tradycyjnym nepalskim daniem złożonym z gotowanego lub parowanego ryżu oraz zupy z soczewicy, opowiadając sobie różne historie wspinaczkowe i nie tylko.

Cała ich ekipa jak na razie czuła się dobrze. Niektórzy mieli niewielki kaszel, ale w granicach normy. Aurora cierpiała z powodu bólu głowy, ale po dniu na reście, wszystko się uspokoiło i miała siłę by wchodzić dalej. Miała też za sobą pierwszy kryzys, gdy myślała o powrocie. Nie tylko do Obozu Bazowego, ale do Ameryki. Wydawało jej się, że ma dość i jest zmęczona. Ale równie szybko jak takie myśli się pojawiły, zniknęły, a ona nabrała chęci do walki. Oczywiście cały czas pamiętając, że nic za wszelką cenę.
Dzień przed wyjściem do Obozu III pogoda się popsuła. Wiał porywisty wiatr, który niemal zwiał ich namioty i sypał śnieg. Siedzieli poukrywani w śpiworach, czekając na poprawę, gdy mieli podjąć decyzję czy idą do góry czy w dół.

— ...oczywiście, Skarbie. Daje czadu, nie powiem. Znosi wszystko z pokorą i klasą. Nawet niemycie włosów...— powiedział Ryan, za co oberwał w głowę jedną z rękawiczek. Odrzucił ją do blondynki i szeroko się uśmiechnął. — Słucham? Nie, obrzuciła mnie rękawiczką. Chyba nie podoba jej się to co mówię. Och, naprawdę? Pozdrów go. Przekaż, że Aurora wygląda lepiej niż kiedykolwiek.
— Dupek... — mruknęła pod nosem.
— Wyzwała mnie od dupka. Nie martw się, do jutra rana jej przejdzie. Tak, też dzwoniła do rodziców. Siedzimy i czekamy na okno pogodowe. Nie, Kochanie. Wspinamy się w celu aklimatyzacji. Dojdziemy do Obozu III i wracamy na dół, odpoczynek i koło połowy maja atakujemy szczyt. Jak na razie prognozy są dobre. Słucham? Tak, liczymy, że koło dziewiątego maja będziemy na dole. I siedemnastego chcemy ruszyć na szczyt. Czuję się wyśmienicie. Nim się obejrzysz będę w domu. Och, rozmawialiście z nią? — Popatrzył w stronę Aurory, która ponownie zakładała rękawicę, którą w niego rzuciła. — To dobrze. Ona jest w stanie wam to wyjaśnić z innego punktu widzenia niż my. Skarbie, muszę kończyć. Zadzwonię z dołu jak wrócimy za kilka dni.


Droga do "trójki" była znacznie bardziej męcząca niż te dotychczas. Nie dość, że fragmenty trasy są prawie poziomymi ścianami lodu, to na tej wysokości człowiek szybciej się męczy i pobiera mniej tlenu. Znacznie częściej musieli robić sobie przerwy, a kiedy dotarli do obozu, Aurora niemal natychmiast rzuciła się do namiotu w celu odpoczynku. Teraz zaczęła na poważnie czuć co oznacza wspinaczka na takie wysokości, chociaż na poziomie siedmiu tysięcy metrów już kiedyś była. Podczas gdy ona leżała i starała się uspokoić zmęczone mięśnie, Ryan zaczął przygotowywać im posiłek. Siedział i starał się ugotować wodę, żeby wrzucić do niej zupki chińskie.
— Pomogę... — mruknęła dziewczyna, w końcu dźwigając się do góry. Policzki miała zaróżowione, a oczy jej błyszczały. Mimo zmęczenie czuła radość, że po raz kolejny dała radę.
— Odpocznij. — Poklepał ją po ramieniu i popatrzył przez wejście do namiotu na krajobraz przed nimi. U stóp mieli chmury. I to dosłownie. Znajdowali się na wysokości, gdzie chmury kłębiły się pod nimi w niższych częściach Himalajów. Widok zapierał dech w piersiach. Auora oparła się o niego i uśmiechnęła.
— Rany... — Siedzieli i przyglądali się temu wszystkiemu w milczeniu, chłonąc każdą minutę, którą mogli tu spędzić. Kilka chwil później, po zjedzeniu i wypiciu herbaty, Aurora wyszła w końcu z namiotu z aparatem i wybrała się na małe wybadanie terenu. Chciała zrobić jak najwięcej zdjęć teraz, bo podczas ataku szczytowego nie będzie miała do tego głowy. Poza tym pogoda znowu była idealna i słońce sprezentowało jej idealnie oświetlone góry. Chwilę później podszedł do niej Ryan, trzymają swój aparat. Wiedziała, że zrobił jej zdjęcie. Popatrzyła na niego spod byka.
— Niewyjściowo wyglądam, proszę pana — powiedziała, naśladując głosem jakąś damulkę, która aż nadto przejmuje się swoim wyglądem. Uśmiechnął się do niej i wyciągnął przed nich przedmiot, z zamiarem zrobienia kolejnej fotki.
— Daj, ja to zrobię! — rzucił Miles, zmierzając w ich kierunku. Ustawili się na tle gór i objęli. Chwilę później dołączyła reszta zespołu i Szerpowie, którzy akurat z nimi byli. Ostatecznie ledwo zmieścili się na zdjęciu, ale chociaż kawałek gór był za nimi widoczny.

— Wiesz co... — powiedziała, gdy znowu byli w Obozie II. Ryan odwrócił się w jej stronę i przyjrzał uważnie. — Czytałam Wszystko za Everest... Tam... Utkwił mi w głowie taki fragment, jak on pisze... Że powyżej udogodnień obozu bazowego... Wspinaczka przypomina pokutę za grzechy. Wiem, że po tylu latach mamy udogodnienia, ułatwienia. Ale ten ból... Zmęczenie. Kaszel. — Odwróciła się w jego stronę, żeby popatrzeć mu w oczy. — Czuję, że pokutuję... Za to co złego zrobiłam. Za to jak bardzo zraniłam bliskich.


Powyżej udogodnień obozu bazowego wyprawa zaczynała sprawiać wrażenie pokuty za
grzechy. - Jon Krakauer

Uruchamiam dzisiaj nowego bloga. Utwierdzam się, że w przekonaniu, że jak jest pomysł to trzeba z niego wycisnąć ile się da. Także jeśli ktoś ma ochotę, to serdecznie zapraszam:


Ivy King to bestia. Zamknięta w zamczysku, samotna, chociaż otoczona ludźmi, którzy ją kochają. Ona jednak nie potrafi się otworzyć. Po błędach młodości, z bliznami przypominającymi jej o słabościach, chciała skupić się na karierze i zająć czymś myśli. 
Niespodziewanie w jej życiu pojawia się ktoś, kto wyrywa ją ze strefy komfortu. Bezwiednie mu na to pozwala. Jednak gdy uświadamia sobie co się dzieje... Wszystko zaczyna się walić, a ona sama siada by opisać swoją historię.

6 komentarzy:

  1. Znowu ja :)
    Jak zawsze rozdział super!
    Jak zacytowałaś J.Krakauera..mi również by się przydała taka wspinaczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jak zwykle , rozdział tak napisany , że czuję niedosyt ;D cały czas pozostaje ciekawość co będzie się działo dalej :o już nie mogę się doczekać następnego :)) Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że opowiadanie tak Cię ciekawi :) Mam nadzieję, że nie zawiodę :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. To "I faktycznie już po chwili czuła się (...)" wzięłabym od nowego akapitu, bo to już nie ma związku z dialogiem ;)

    Ogromnie spodobał mi się ten cytat na końcu, że ta wspinaczka jest karą za grzechy A. Nie wiem czy ona w swoim życiu popełniła aż tyle grzechów, ale z pewnością trochę ich było, więc do dzieła maleńka :D Coraz wyraźniej dostrzegam to, co napisałaś w odpowiedzi na mój komentarz - chęć pokazania jak zmienia się bohaterka, co ta wyprawa jej uświadamia, jak na nią wpływa itp. W bardzo barwny i ciekawy sposób zestawiasz ze sobą teraźniejszość w jakiej się znalazła i te wszystkie wstawki z przeszłości. I to jest świetne, bo jak dobrze wiesz, mocno ją ganiłam w pierwszej części. Nie widziałam wad, miałam wrażenie, że wszystko jej łatwo przychodzi, a teraz widzę że ona też wiele rzeczy żałuje. I wydaje mi się, że dopiero teraz tak naprawdę poznajemy tą bohaterkę.
    Niecierpliwie czekam na dalsze rozdziały! ;)

    Pozdrawiam i życzę weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całą pewnością nie popełniła aż tyle grzechów, ale ma na swoim koncie jakieś błędy (nikt nie jest w końcu idealny).
      Teraz, z perspektywy kolejnych rozdziałów, dochodzę do wniosku, że to iż w I części wszystko wydawało się proste i idealne, dało dobrą odskocznię do tej części II, w której wychodzi wszystko na jaw. Poza tym, to że kilka miesięcy zdaje się idealne, nie znaczy, że w jednej chwili nie może zacząć się walić.
      Następny rozdział już jutro, także długo nie musisz czekać :)

      Pozdrawiam! :)

      Usuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.