Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

5 lut 2017

#24 'puja

Z samego rana wzięli udział w pudży, czyli dwugodzinnej ceremonii, w trakcie której błogosławione i poświęcane są dary. Oprócz takich rzeczy jak ryż, herbatniki czy butelki coca-coli, cała ekipa święciła swój sprzęt oraz niektóre przedmioty, które zawsze mieli przy sobie. Aurora podczas wszystkich swoich wspinaczek, miała niewielkiego misia, którego dostała od ojca, gdy pierwszy raz jechała na wyprawę w Andach oraz kamień Dżi. Teraz, obok niego położyła rękawiczki, trzy prezenty, które miała zamiar przywieść do Stanów oraz niewielki naszyjnik z okrągłą zawieszką z wyrytą różą wiatrów . Wyglądał jak typowa celebrytka, ale misternie wykonany wzór na zamówienie, nadawał mu oryginalności, a kamienie - znaczenia.


kilka tygodni wcześniej
Przekroczyła próg jego mieszkania, od razu pozbywając się płaszcza, szalika i niewygodnych butów na obcasie. Nie lubiła ich nosić, wolała trampki i adidasy, ale od czasu do czasu dawała się namówić na wyższe obuwie, które zawsze ściągała z ulgą. Teraz też tak było. Odetchnęła głośno i opadła na kanapę.
— Twoi rodzice nigdy mnie nie polubią... — mruknęła pod nosem.
— Ważne, żebym ja cię lubił... — wymruczał zmysłowo, podchodząc do niej powoli. Zdążył już pozbyć się płaszcza, szalika i krawata. — A ja cię bardzo lubię...
Uśmiechnęła się, łapiąc go za klapy marynarki i przyciągając do siebie w celu złożenia na jego wargach namiętnego pocałunku. 
— Smakujesz jak wino.
— Lubisz wino...
— Mhmm... 
— Mam coś dla ciebie... — Usłyszała, gdy odsunął się i odszedł w stronę półki.
Podsunęła się na kanapie i obserwowała jego pewne ruchy. Nie miała pojęcia co takiego mają w sobie faceci w garniturach, ale Christopher był wyjątkowo smakowitym kąskiem, a gdy zakładał na siebie szyty na miarę komplet, nie mogła przestać się na niego gapić. Odwrócił się i zajął miejsce obok niej. Nadal sobie zadawała pytanie jakim cudem taki facet znalazł się w jej życiu. Wyciągnął w jej kierunku podłużne pudełeczko, a sam zdjął marynarkę i podwinął rękawy w czarnej koszuli. Jakby nie wiedział jak działają na nią jego wytatuowane przedramiona. Z całej siły starała się nie patrzeć jak nonszalancko kładzie lewą rękę na oparciu, zatrzymując na jej twarzy uważny wzrok. Otworzyła pudełeczko, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Naszyjnik był skromny, na samym środku było płaskie kółeczko z wyciętą różą wiatrów. Dookoła niej były cztery malutkie kamyczki: chalcedon, który miał zapewnić bezpieczeństwo w podróży, granat, który miał wpływać na pewność siebie i dążenie do celów, piryt, idealny dla osób kreatywnych i twórczych oraz kwarc różowy, czyli kamień miłości. Dopiero po wyciągnięciu przedmiotu, zobaczyła, że przy zapięciu jest zawieszona łezka zrobiona z kamienia odwagi, czyli labradorytu. Pogładziła łańcuszek i od razu chciała go na siebie założyć.
— Pomożesz? — spytała, unosząc do góry włosy. Bez problemu zapiął biżuterię na jej smukłej szyi, czekając aż się odwróci. Kiedy to zrobiła, stwierdził z dumą, że pasuje jak ulał, a zawieszka zatrzymuje się tuż u podstawy jej szyi. — Prosiłam, żebyś nie robił mi prezentów, ale... Jest tak ładny, że nie mogę robić wyrzutów. Dziękuję.
— Cieszę się, że ci się podoba... Żebyś zawsze znalazła drogę do domu...
Uśmiechnęła się do niego z trudem powstrzymując łzy. Była wzruszona jego prezentem i tym co się za nim kryło. Położyła dłonie na jego twarzy i czule go pocałowała, chcąc przelać w tym geście wszystkie swoje uczucia.
— Ja też coś dla ciebie mam... — Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i sięgnęła po swoją torebkę. Podała mu niewielkie pudełeczko, nie odsuwając się od niego zbyt daleko. W środku opakowania były proste spinki do mankietów z onyksem, oprawiony od trzech stron platyną. Kamień miał wzmacniać wewnętrzną siłę, wytrzymałość i odporność. Biorąc pod uwagę jego pracę, stwierdziła, że może mu się przydać i idealnie będzie pasowało do garniturów. Wprawdzie musiała zainwestować w prezent niemałą sumkę, ale chciała podarować mu coś co będzie mógł mieć często przy sobie i gdy na to spojrzy pomyśli o niej.
— Są idealne... — powiedział cicho i złączył ich wargi w namiętnym pocałunku. 


teraźniejszość
Z zamyślenia wyrwało ją mruczenie lamy. Podniosła wzrok na zgromadzonych wokół niej ludzi. Pierwszy raz była świadkiem buddyjskiej ceremonii, ale nie potrafiła się na niej skupić. Cały czas patrzyła tylko na biżuterię, która owinięta była wokół misia. Pomocnik lamy walił w bębenek, a ktoś inny smarował rzeczy masłem z mleka i jajka. Chwilę później został postawiony maszt z odchodzącymi od niego kolorowymi buddyjskimi chorągiewkami modlitewnymi. Miał tam stał aż do końca wyprawy. Najważniejsze było, że nie wolno przejść nad sznurkiem. Tylko pod. Aurora robiła zdjęcia, podczas gdy wszyscy rzucali ryż na maszt i w stronę gór. Sama zrobiła to samo. Chwilę później częstowano ich czangiem (piwem domowej roboty), colą, rakszi (wódką ryżową) i whisky. Każdy trunek nalewano do nakrętki, w której należało umoczyć trzy razy palec, trzy razy strzepnąć kilka kropli wokół siebie i dopiero wtedy zwartość nakrętki zostawała wypita. Jednym z ostatnich elementów było otrzymanie mąki i smarowanie się nią nawzajem. Po wszystkim, każdy otrzymał od lamy rytualną, kremową szarfę. Teraz miało odbyć się obozowe przyjęcie.
— Dałem tam flagę. Doniosę ją na szczyt i dam Alice na ślubie, co o tym myślisz? — zapytał Ryan, gdy po dwóch godzinach zbierali swoje rzeczy. Niemal z namaszczeniem poskładał materiał i zabrał do swojego namiotu.
— Myślę, że to bardzo romantyczne... No i lepsze niż kłódki. — Uśmiechnęła się Aurora i poklepała go po ramieniu.
— A jeśli nie wejdę?
— Zabiorę to ze sobą... — Zaśmiała się głośno. Chłopak uśmiechnął się do niej szeroko i objął ją jednym ramieniem. 
— Herbata? 
— Tak! — jęknęła, zanosząc sprzęt do siebie i ruszając za chłopakiem do mesy, w której zebrała się większość ekipy. Jedni rozmawiali, inni tańczyli, a oni siedli w kącie i milczeli dłuższą chwilę.
— Kto jest twoim sponsorem? — zapytał nagle Ryan, patrząc jej prosto w oczy. Uśmiechnęła się pod nosem. — Chyba teraz możesz zdradzić, co?
— Mój wujek.
— Bogatego masz wujka...
— Ma wytwórnię muzyczną. Tak, jest nadziany. — Wybuchnęła głośnym śmiechem. — Nawet nie myślałam, żeby go o to prosić. Planowałam zgłosić się do firm ze sprzętem fotograficznym czy coś... Ale... Mój tata i jego brat kochali się wspinać. Zanim moi rodzice się poznali, wspięli się na kilka wysokich gór. Kiedy pojawiła się moja mama, ojciec powoli przestawał to robić... Zabierał mnie w góry, zaszczepił we mnie miłość, ale sam niekoniecznie chciał to robić ze względu na mamę. Brał mnie tam gdzie sam już był, czyli na Elbrus i Mount Blanc. Everest był ich niespełnionym marzeniem. Wujek John też zwolnił, chociaż kilka lat temu tu był... Kiedy mu powiedziałam, że myślałam nad tym... Od razu powiedział, że mnie zasponsoruje... — powiedziała, wskazując na naszywkę na kurtce.
— Nieźle... — Uśmiechnął się szeroko. — Twój ojciec wydaje się spoko gościem. Poopowiadał mi o swoich doświadczeniach w górach.
— Ta, jest strasznie spoko... — Skrzywiła się, przypominając sobie jaki jej ojciec jest wycofany i oschły. Nigdy nie usłyszała od niego słów "kocham cię", chociaż doskonale to wiedziała. Po prostu ten człowiek nie potrafił opowiadać o swoich uczuciach.

Kolejny dzień większa część ekipy spędziła na ćwiczeniach na Icefallu. Aurora usłyszała, że każdy chciał się przekonać, czego spodziewać się po towarzyszach. Każdy miał umieć po ciemku korzystać ze sprzętu i nie zrobić sobie przy tym wszystkim krzywdy. Ćwiczyli przechodzenie po drabinkach nad szczelinami, czego dziewczyna obawiała się najbardziej. Teraz znajdowała się z metr nad ziemią. Za kilkanaście dni, będzie przechodzić nad przepaścią. Wiedziała, ze to będzie zdecydowanie najtrudniejsze psychicznie. Do niedawna miała lęk przestrzeni. W zasadzie trudno jej było określić czego się boi. Kochała chodzić po szczytach i się wspinać, jednak gdy nic ją nie ograniczało, albo przemieszczała się czymś (wyciągi krzesełkowe to była jej zmora) niepewnym, wisząc w górze i nie mając kontroli, po prostu się bała. Chociaż może wpływ na to miała jej zbyt bujna wyobraźnia, podsuwająca koszmarne wizje tego, co może się wydarzyć. Czuła narastające napięcie, bo za kilka dni mieli po raz pierwszy wyruszyć do Obozu III na wysokości siedmiu tysięcy stu metrów, z zamiarem aklimatyzacji i wniesienia sprzętu. Zaczynało do niej dochodzić, że zaczyna się poważna wspinaczka. Czekała na uderzenie adrenaliny, bo jak na razie czuła w żyłach strach.

*

Harrisburg, Pensylwania
Donośne pukanie rozległo się w niewielkim, jednopiętrowym domu. Kobieta odłożyła blachę z ciastkami na blat kuchenny i ruszyła do drzwi. Otworzyła i ujrzała przystojnego mężczyzna po trzydziestce, ubranego w czarne jeansy i szary sweter. Podniósł na nią wzrok, nie do końca wiedząc co powinien powiedzieć.
— Christopher, prawda? — spytała z szerokim uśmiechem. — Wchodź... — Rozejrzała się po podjeździe, zauważając że wjechał na niego swoim samochodem. — Dobrze, lubią tutaj odholowywać samochody, gdy stoją przy ulicy. A przecież jesteś moim gościem. Wchodź, dalej! — Popchnęła go lekko w stronę salonu, a sama zniknęła w kuchni. — Kawa, herbata?
— Kawa, jeśli można — powiedział nieco zmieszany. Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym na ścianach wisiały zdjęcia jej męża z wypraw. Nadal nie do końca wiedział co tutaj robi.
— Siądź, na litość boską! Nie będziemy rozmawiać na stojąco. Alice mówiła, że jesteś przystojny... Dobrze, że cię tu do mnie wysłała... — Uśmiechnęła się i siadła na fotelu. — Patrz, wczoraj mój mąż mi wysłał... — powiedziała i podała mu telefon. Cała ekipa stała na tle gór z szerokimi uśmiechami. Od razu poznał Ryana, który obejmował Aurorę. Ta, z szerokim uśmiechem, stała z wyciągniętą do góry ręką, pokazując gest zwycięstwa. Znowu spojrzał na ścianę. Zmierzył wzrokiem jedną z fotografii, zrobioną zapewne na szczycie. — Everest. Tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty dziewiąty. Wtedy wszedł po raz pierwszy. Miał dwadzieścia jeden lat...
— Czy wy...?
— Tak. Spotykaliśmy się wtedy od... dwóch lat. — Uśmiechnęła się na tamte wspomnienia i upiła łyk napoju. Mężczyzna w końcu zajął miejsce na przeciwko niej. Była zadbaną kobietą, trochę w stylu stereotypowych gospodyń domowych. Ciemne włosy miała upięte w koka, a zielone oczy błyszczały. Miała nieco zaokrągloną twarz i smukłą szyję. — Masz pewnie setki pytań...
— Raczej tysiące... — mruknął.
— Alice też miała. Wiem jak to jest, gdy ukochana osoba jedzie się wspinać. My, laicy, słuchamy tyle wiadomości, że tragedia w górach, ktoś spadł, zamarzł, trzeba było kogoś zwozić helikopterem, zeszła lawina... Kiedy Arthur powiedział mi po raz pierwszy, że jedzie... Byłam załamana. Ale to było dwadzieścia osiem lat temu... Inne technologie... Posłuchaj... Wiem jak się czujesz... Twoja siostra opowiedziała mi wszystko. — Położyła mu dłoń na ramieniu. — Każdy z nas się boi. Ale im potrzebna jest nasza wiara. Mój Arthur idzie tam już czwarty raz. A nadal boję się, że może nie wrócić. Jednak gdybym mu zakazała... Znienawidziłby mnie. Kocha góry. To miłość, której my nie zrozumiemy. Wiem, że gdyby coś tam się wydarzyło, nie chciałby wrócić, rozumiesz co mam na myśli?
— Chyba tak... — Spuścił głowę.
— To jak z miłością do papierosów, narkotyków czy alkoholu: to ich uzależnia, daje coś takiego... dreszcz emocji, zastrzyk adrenaliny... Czasem mam wrażenie, że on bardziej kocha góry, niż mnie. Ale kiedy wraca... Radość, że jest i to jak... — Zawiesiła na chwilę głos i zapatrzyła się na jedno ze zdjęć. — Inaczej się zachowuje. Docenia wszystko bardziej... Spędza ze mną mnóstwo czasu... Wierz mi albo nie, ale mam wrażenie, że z każdym wyjazdem kocha mnie jeszcze mocniej.
— Nic nie chciała o tym powiedzieć... Nie dała mi szans na to, żeby... — warknął i oparł się o fotel.
— Nie chcę jej tłumaczyć. Nie wiem co siedziało jej w głowie, ale... Każdy się boi rekcji otoczenia. Mówi się o tysiącach, które zdobywają Everest, ale ile z twoich znajomych podejmuje się czegoś takiego? — Odpowiedziało jej milczenie. — No właśnie. Szczególnie pierwsza informacja jest trudna. 
— Opowiesz mi... o tym wszystkim? 
— W końcu po to tu jesteś! Chcesz jej wybaczyć?
— Chcę zrozumieć. Sprawa przemilczenia tej informacji to inna kwestia... Do wyjaśnienia po powrocie... — powiedział cicho, wpatrując się w swoje dłonie. Naprawdę chciał zrozumieć dlaczego to robiła. — Ale chciałbym... nie wiem, pojąć co ją skłoniło do podjęcia tej decyzji... Jak to wygląda, na co się porwała... Co jej grozi.
— Kochasz ją...
— Słucham? — Wyrwał się z zamyślenia i spojrzał na kobietę.
— Mówię, że ją kochasz...
— Ja... 
— Nic nie mów. Nie musisz... — Uśmiechnęła się do niego i sięgnęła po swojego laptopa, żeby włączyć wszystko co miało jej pomóc w wyjaśnieniu mężczyźnie co takiego jest w górach, że niektórych tam ciągnie mimo wszystko.

*

Obóz bazowy, Everest
— Czuję się dziwnie, z tym moim all inclusive... — mruknęła. Była pierwsza w nocy i właśnie zbierali się do pierwszego wyjścia aklimatyzacyjnego. Aurora nie niosła swojego sprzętu. Niósł go jej Szerpa. Ona miała robić wszystko, żeby zminimalizować ryzyko.
— Hej... Ja też za pierwszym razem tak wchodziłem... — Uśmiechnął się do niej Miles. — A spójrz. Jestem facetem. I to wielkim! Nie ma w tym nic złego... — zaśmiał się głośno. Sama się nieco rozluźniła. 
— Skupienie, moi drodzy... — powiedział Ryan, pojawiając się znikąd. — Przed nami Icefall. 

8 komentarzy:

  1. Szczerze to jestem zakochana w tej części !! Nie myślałam że ten wątek z górami będzie tak bardzo wciągający .. a może to dlatego że Ty piszesz w tak fascynujący sposób ? :) już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! :)
      Może to dlatego, że sporo osób jakoś nie siedzi w tym temacie. Dla mnie czytanie o wspinaczce było tak fascynujące, bo to coś czego nie znam i czego w takiej formie nigdy nie doświadczę, a dzięki czytaniu, chociaż pośrednio mogę zobaczyć jak to jest :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Piszesz cudownie. Wczoraj tak po prostu zaczęłam szukać blogów i włączyłam pierwszy lepszy. Gdy zaczęłam czytać nie mogłam się oderwać i w kilka godzin go skończyłam. Teraz czekam na następny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, bardzo dziękuję :)
      Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Chyba masz błąd w autokorekcie, bo ci zamieniło wokół na w okół. :):):) Pędzę dalej czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję! zupełnie tego nie zauważyłam :)

      Usuń
  4. Zauważyłam, że czasem piszesz dialog i opis jednym ciągiem. Chociażby w tym fragmencie od "mam coś dla ciebie". Potem następują jej rozważania na temat facetów w garniturach, a to nie ma już żadnego związku z dialogiem. Powinnaś to oddzielić enterem ;)
    "nie małą sumkę" - niemałą
    "na wzajem" - nawzajem

    Świetny klimat wprowadzasz tymi ostatnimi rozdziałami. W ogóle mam wrażenie, że II część jest o wiele lepiej przemyślana i dopracowana niż I. Ale z drugiej strony ciężko to porównywać, bo są zupełnie inne i na innych wydarzeniach bazują. I naprawdę mi się to podoba. Wszystko dzieje się dość powoli, dokładnie opisujesz emocje i niepewność swoich bohaterów. Z jednej strony Chris, który nadal nie może sobie z tym wszystkim poradzić, a z drugiej A, która niebawem zrobi coś, co kompletnie zmieni jej życie (albo nic nie zmieni, bo umrze xD). Historii miłosnych powstało już mnóstwo, ale to, co teraz przedstawiasz jest oryginalne. Dzieli ich niezrozumienie, nietypowa pasja i... góry. A w nich może zdarzyć się wszystko. Bardzo podoba mi się klimat, który nam teraz przedstawiasz ;)

    Niebawem wrócę na więcej! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dzięki. Czasami nie zwracam uwagi na błędy, które mi się wkradają do tekstu :D

      Faktycznie, ta część jest zupełnie inna (w I fabuła rozwinęła się za szybko, więc jak obiecałam, zwolniłam :D). Zależało mi, żeby jak najlepiej oddać to, jak wygląda wspinaczka. Przeczytałam książkę, żeby wszystko się zgadzało i żeby nie trwało to dwóch-trzech rozdziałów, ale trochę dłużej (w końcu to zajmuje aż dwa miesiące) i żeby to był tez moment na to, żeby Aurora trochę... przeanalizowała swoje dotychczasowe życie i poświęciła chwilę by docenić to co miała.

      Także cieszę się, że klimat tej części Ci się podoba, bo muszę przyznać, że starałam się wziąć wszelkie uwagi z części I do serca :)

      Pozdrawiam! :)

      Usuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.