Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

18 gru 2016

#00 'explanation

Skurwysyństwo. Nazywajmy rzeczy po imieniu.

Rozejrzała się po niewielkiej kawiarni, w której akurat siedziała. Znajdowała się w Barcelonie i z przyjemnością wsłuchiwała się w otaczający ją język. Przymknęła na chwilę oczy, po czym znowu zatrzymała wzrok na ekranie komputera.

Powinnam się wytłumaczyć. Powinnam coś powiedzieć, napisać... Ale nic co powiem czy napiszę nie będzie wystarczające. Mało kto jest w stanie zrozumieć moje postępowanie i decyzje. Od prawie roku przygotowywałam się na ten moment, a jednak gdy nadszedł... Uderzył we mnie niczym pędzący japoński pociąg. Dziura w moim sercu jest niczym ta czarna, która wsysa w siebie wszystko dookoła. Czuję się tak, jakby moje płuca przestały funkcjonować, żołądek skurczył się i wysechł niczym rodzynka, a przy tym wszystkim, mózg pracował na zbyt dużych obrotach. Ale sama jestem sobie winna.

Upiła łyk mocnej kawy, która rzekomo miała ją postawić do pionu po wczorajszym piciu. Po raz kolejny w swoim życiu się upiła. W samotności. W hotelowym zaciszu. Kupiła kilka butelek hiszpańskiego wina, chcąc przywieźć do Stanów jako prezenty, ale uświadomiła sobie, że większość przyjaciół ma ją gdzieś, więc uraczyła się wczoraj dwiema. Była pijana jak świnia i usnęła na siedząco, dzisiaj uskarżając się na ból niemal całego ciała.

Wspinałam się od małego. Góry traktowałam jak ucieczką od miejskiego zgiełku i ludzi oraz terapię od strachu przed przestrzenią i wizjami, które roztaczał przede mną mózg. Najpierw spokojnie z rodzicami, z wiekiem zaczęłam to traktować nieco bardziej ekstremalnie. Nie oczekuję, że ktokolwiek mnie poprze. Kto się nie wspina, nie rozumie tej potrzeby by wracać. A to uzależnia. Adrenalina, która zaczyna płynąć w żyłach. Widoki, które się podziwia. Duma, którą się czuje. Bliskość natury i poczucie respektu wobec niej. Pokonanie wszelkich ograniczeń. Pokonanie własnego umysłu i ciała. Oddychanie tak czystym powietrzem... I to uczucie... Zmęczenie i ból... 

Odstawiła pustą filiżankę po espresso i popatrzyła na kelnera. Podszedł do niej natychmiast.
Quisiera más café. Por favor... — powiedziała, chcąc dostarczyć organizmowi jeszcze jedną dawkę kofeiny. Nasunęła ponownie okulary na oczy, czując że słońce ją razi, a jego obecność na niebie jest nieporządana. Wyjrzała przez okno na zatłoczoną La Ramblę. Pogoda była wyjątkowo ładna i niemal idealna. Termometry wskazywały piętnaście stopni, a słońce nie wypalało dziur w skórze, chociaż przez kaca, niemiłosiernie ją irytowało. Miała ochotę zrobić sobie dzisiaj spacer po Barcelonecie i nie przejmować się pracą. Aparat zostawiła w hotelu. 
Gracias... — mruknęła, gdy niewielka filiżanka znowu wylądowała na jej stoliku.

Miałam się nie tłumaczyć, a nadal to robię... Wiem, że zatajanie tej informacji było... skurwysyństwem. Tak, nie będę się wybielać. Zrobiłam źle... I co gorsza wiedziałam to. A i tak nie zrobiłam nic, żeby załagodzić sytuację. Nie powiedziałam wcześniej. Nie oczekiwałam rozmowy. Nie dałam szans na dyskusję. Postawiłam bliskich przed faktem dokonanym. To było... złe. Bo już nawet nie słabe. Karygodne zachowanie i teraz ponoszę jego konsekwencje. Czy było warto? Cóż, ogólnie, zapytajcie mnie za cztery miesiące gdy wrócę z Himalajów. Jeśli mówimy o zatajaniu informacji... nie, nie było. Nie było ani łatwiej, ani nie czuję się lepiej, bo nikt nie mógł mnie powstrzymać. 

Pomachała ręką do mężczyzny, który akurat wszedł do kawiarni. Uśmiechnął się i poszedł coś zamówić. Miała kilka chwil na to by zakończyć pisanie.

Jak pisałam. Nie oczekuję zrozumienia. To była decyzja trudna. Rok trenowałam i wylewałam z siebie siódme poty, żeby pieniądze mojego wujka nie poszły na marne. Everest... Zdobywa się by sprawdzić siebie... Kiedy zrobiło się tak wiele... Pokonałam własne, wewnętrzne demony, myślałam, że nauczyłam się dorosłości i niezależności... Teraz pozostało mi zdobycie Dachu Świata. Pokazanie sobie i wszystkim innym, że jestem silna i wytrzymała. Jeśli wierzycie, że to "widzimisię", cóż to wasza decyzja, której nie mogę wam zabronić. Pewien wspinacz powiedział kiedyś: 
Wspinanie się jest formą czystej wolności i czymś wyłącznie osobistym. 

Jego odpowiedź na pytanie: Dlaczego ludzie wspinają się zimą, jest idealna na pytanie: Dlaczego ludzie w ogóle się wspinają? 

Dlaczego kochasz? Nie ma jedynej właściwej odpowiedzi na to pytanie. Często kochamy coś, co inni uważają za niewłaściwe, ale my wciąż to kochamy. Tak samo jest z alpinizmem. Pragnienie poznawania i przygody trudno wytłumaczyć, jest jednak częścią naszego DNA. Jeśli Kolumb nie wierzyłby w możliwości poznania mórz i oceanów, nigdy nie odkryłby Ameryki. Nie możemy oczekiwać, że wszyscy będą siedzieć w domu i robić tylko to, co jest wygodne i racjonalne. Zabilibyśmy człowieka i jego duszę.

Blondyn usiadł na przeciwko niej i założył nogę na nogę.
— Byłem zaskoczony twoim telefonem... — powiedział spokojnie, patrząc jak odsuwa netbooka na bok. Uśmiechnęła się nieznacznie. — Skąd wiedziałaś, że jestem w Hiszpanii?
— Facebook, Snapchat, Instagram... Można cię namierzyć bez problemu... 
— Więc? Co skłoniło cię do wykonania tego połączenia? — Upił łyk kawy i uśmiechnął się do niej szeroko. Doceniała, że nadal się do niej odzywa.
— Miałam ochotę porozmawiać z kimś, kto nie jest na mnie wściekły, Tom... — powiedziała, czując, że jej głos drży niebezpiecznie. Zagryzła wargę, żeby nie wybuchnąć płaczem. 
— Hej... Będzie okey. Zdobędziesz szczyt i udowodnisz, że jesteś najbardziej niesamowitą babką, którą znam. Inni też to zrozumieją... Poza tym... Wydaje mi się, że tym, którzy tego nie robią, trudno jest pojąć to wszystko... Mogą to po prostu zaakceptować. Pewnie, że się boją i martwią... Niektórzy różnie na to reagują... Chociaż, gdyby któryś z moich synów za kilkanaście lat oświadczył, że zdobędzie Everest... Zatrzasnąłbym go w piwnicy — powiedział zupełnie poważnie.
Zaśmiała się cicho.
— Daj mi moment. Możemy wyjść stąd i... zrobić cokolwiek. Tylko...
Przysunęła znowu komputer.

Ten sam facet powiedział: 
Ocena takiej wyprawy przez kogoś, kto tego sam nie praktykuje ani nie zna tej materii, jest rzeczą najbardziej arogancką i lekceważącą - ale w świecie alpinizmu zdarza się często, zbyt często. Konsekwencje decyzji alpinistycznych zawsze spadają tylko na osobę, która je podjęła, i na nikogo innego. 

Wiem, że jeśli coś mi się stanie, wszyscy moi bliscy to odczują. Ale czy nie powtarza się, że powinniśmy myśleć pozytywnie? Więc może zamiast wątpić, kwestionować i krzyczeć, trzeba wspierać, wierzyć i akceptować? Tej wiary mi teraz brakuje, wiecie? Boli jak cholera, że wszyscy wątpią w moje umiejętności. Ale chyba czas pokazać kim jestem naprawdę. 
Jeśli chcecie to zrozumieć jeszcze lepiej, przeczytajcie to: KLIK. To wywiad ze światowej sławy wspinaczem. Może ludzie pojmą, że są rzeczy, których nie rozumieją. Ja nie chcę was przekonywać... Chcę wam pokazać, że jeśli ktoś podejmuje taką decyzję, warto sprawdzić czy jest świadoma i wspierać. Bo to daje ogromną siłę... Mam nadzieję, że mi mojej nie zabraknie...
Tej decyzji o zatajeniu informacji będę żałować do końca życia. Wiem, że będę musiała odbudować co spieprzyłam i odpokutować za swoje błędy. Zasłużyłam... Miejmy nadzieję, że dostanę na to wszystko szansę...

Opublikowała wpis i wyłączyła niewielkiego netbooka. Schowała go do torby i wstała z miejsca.
— Nie masz jakiegoś nowego kawałka do przesłuchania? — zaśmiała się i ruszyła w stronę wyjścia. 
— Coś mam... — odparł mężczyzna z uśmiechem i wyszedł za nią na słoneczną ulicę.

1 komentarz:

  1. Ten rozdział był w moim odczuciu absolutnie fantastyczny. Świetnie mi się go czytało. Dzięki temu postowi pisanemu przez bohaterkę, poznałam całą sytuację z jej perspektywy, a nie narratora. I to było super. I chociaż nadal jej nie popieram z tym ukrywaniem prawdy, to w jakimś sensie ją rozumiem. I uważam, że to jest świetne rozpoczęcie tej kolejnej części ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.