Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

13 lis 2016

#18 'valley

Amanda należała do osób, które zrobią wszystko, żeby osiągnąć swój cel. Tym razem, tym celem był Christopher. Nie polubiła Aurory od samego początku. Była młodsza, pozowała do zdjęć, a jej były narzeczony był zapatrzony w tą małą zdzirę jak w obrazek. Ale Amanda wierzyła, że zawsze można coś zepsuć. Tym razem, okazja nadarzyła się niemal natychmiast. 
Otóż Amanada, która jest fanką wieczornych wyjść, szła akurat jedną z głównych ulic Nowego Jorku, gdy zobaczyła swoją rywalkę w objęciach innego mężczyzny. Wprawdzie nie robili nic niestosownego, jednak zdjęcia, na których ten obejmuje ją, a potem przytula, wystarczyły by dodać do tego jakąś historyjkę. Facet koło trzydziestki odprowadził ją do samochodu pod jedną z restauracji. Oboje śmiali się i dyskutowali o czymś, po czym pożegnali się i dziewczyna odjechała. Niby nic, a gdy dołoży się do tego opis pocałunku i czułego przytulania, można zachwiać wiarę w rywalkę. Ale Amanada miała zamiar znaleźć więcej powodów, by przekonać Christophera do zostawienia młodej fotografki.

*


— Czy mógłbyś z łaski swojej, przestać mnie kręcić? — spytała blondwłosa dziewczyna, która prowadziła samochód. — Ryan! To nie jest śmieszne! Nienawidzę jak mnie kręcisz.
— Kiedyś to się przyda. — odparł chłopak zza kamery.
— Tak. To fascynujące jak prowadzę samochód.
— Niecodziennie robi się to w Dolinie Śmierci, czyż nie? — zapytał, przechylając się w jej stronę i pokazując swoją uśmiechniętą twarz. 
— Jesteś najbardziej wkurzającą osobą we Wszechświecie... — jęknęła z poważną miną. 
— Dlatego mnie tak lubisz! 
— Zgnij w piekle, Owens... 
— Posłuchaj... — powiedział, odkładając kamerę na kolana. — Oświadczyłem się Alice.
— Słucham?! — krzyknęła blondynka, zatrzymując samochód.
— Oświadczyłem się jej. Chcemy wziąć ślub tuż po naszym powrocie. W czerwcu.
— Popieprzyło was? Ile wy się znacie?
— To miłość, A. Nie chcę czekać. 
Była w takim szoku, że musiała chwilę posiedzieć i przetrawić te informacje. Ona, osoba która nigdy nie wierzyła w instytucję małżeństwa, właśnie musiała przetrawić, że jeden z jej bliskich przyjaciół, chce ślubu z dziewczyną, którą zna od zaledwie pięciu miesięcy. Patrzyła na niego wielkimi oczami i powstrzymywała się przed skrzywieniem. Miała wrażenie, że drga jej powieka i górna warga, domagając się okazania zniesmaczenia.
— Wiem, że to dla ciebie szok ale... Naprawdę jesteśmy pewni, że chcemy spędzić ze sobą resztę życia. — Zaczął się tłumaczyć.
— Okey... — powiedziała, odpalając silnik i ruszając z miejsca, zastanawiają się czemu jej nie przydarzają się takie rzeczy.
— A ty? — zapytał nagle.
— A ja co?
— A ty jesteś zakochana?
Zapatrzyła się na drogę i uśmiechnęła. Jej emocje galopowały niczym rozpędzone stado koni i sama momentami za tym nie nadążała.
— Tak, wydaje mi się, że mogę to powiedzieć.
— Czyli jesteś szczęśliwa?
— A jak ktoś na moim miejscu mógłby nie być? Mam najlepszą pracę na świecie, która jest moją pasją, sprawia mi wiele radości oraz frajdy, a przede wszystkim mnie nie męczy. Podróżuję dookoła świata, widziałam już tyle pięknych miejsc, a jeszcze tyle przede mną. Mieszkam w Nowym Jorku! Najlepszym miejscu na całym globie! — zaśmiała się głośno. — Mam cudownych przyjaciół, którzy mnie wspierają i... Jestem zakochana w fantastycznym facecie. Czego chcieć więcej?

Dolina Śmierci była jednym z najbardziej niesamowitych miejsc, które widziała. Miejscami czuła się jak na Marsie. Zero wody, pomarańczowe głazy i góry dookoła. Na swój sposób piękne, chociaż nigdy nie chciałaby się tu zgubić bez telefonu, wody, jedzenia i klimatyzacji. Jadąc, dziękowała za nią, bo sprawiała, że temperatura w samochodzie była znośna. Plan był taki, że trochę jechali, zatrzymywali się w co ciekawszych punktach i robili zdjęcia, potem znowu jechali i tak w kółko. Oczywiście zatrzymali się żeby zobaczyć Badwater, czyli niewielkie słone jezioro. Cały ten park narodowy był z jednej strony piękny, a z drugiej przerażający. Był dowodem na to co dzieje się, gdy nie ma wody, a wysokie temperatury zabijają nawet najmniejsze przejawy życia. 

— Nigdy nie dostałam mandatu. Nawet mnie nie zatrzymali. Nigdy.
— Więc jesteś bardzo grzeczną dziewczynką.
— Cóż... — powiedziała, uśmiechając się szeroko. Siedzieli na masce samochodu i obserwowali zachód słońca nad Doliną Śmierci. 
— Okey, nie aż tak grzeczna, rozumiem. Mnie zatrzymali dwa razy. Raz za za szybką jazdę i raz za nawalenie się na plaży. Byliśmy z kumplami tak spici, że wezwano policję. Spędziłem noc na komisariacie. Okropne przeżycie i nie chcę tego powtarzać. Koncerty?
— Uch! Kocham koncerty. Okey, pierwsza była Florence and the Machine, potem The Neighbourhood, Justin Timberlake - coś niesamowitego, Maroon 5, Major Lazer, Jack U... Mam nadzieję, że czeka mnie jeszcze mnóstwo występów!
— Justina ci zazdroszczę. Planowałem iść, ale cholera jasna, nie wyszło! Kocham go!
— O tak, JT to klasa. Słuchaj, idziemy niedługo na koncert OneRepublic. Jeśli masz ochotę... Zapraszam.
— Pewnie! Okey, kolejne pytanie... — Był tak podniecony, że o mało nie zaklaskał w dłonie.
— Nie za dużo tych pytań? Będziemy mieć dwa miesiące na rozmowy — zaśmiała się głośno.
— Prawda. Okey... Powiedz mi jeszcze jedno... Największe podróżnicze marzenie?
— Powoli się spełnia... — Uśmiechnęła się szeroko i upiła łyk coli.


Ubrała białą koszulkę, obcisłe, potargane spodnie i białe adidasy. Do niewielkiej torebki spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i wyszła do salonu, pokazując się swoim współlokatorom. Kiedy zaaprobowali jej koncertowy look, cała trójka wyszła, żeby dojechać do Madison Square Garden. Bardziej niż na bliskości sceny, zależało im na przestrzeni do zabawy. Aurora miała ochotę się wyśpiewać i wytańczyć za wszystkie czasy, a ponieważ bardzo lubiła zespół, który miał zaraz wystąpić, znała niemal wszystkie piosenki na pamięć. Okazało się jednak, że bilety, które zdobył James były w najniższym sektorze, tuż koło sceny, dzięki czemu, jakby nie patrzeć, byli najbliżej sceny ze wszystkich miejsc siedzących. Aurora była zachwycona i z niecierpliwością czekała na początek koncertu, stukając nogami o podłogę. Niedługo po nich przyszedł Ryan z Alice, którzy załapali się na dwie wolne wejściówki, które James pierwotnie miał dać swojemu asystentowi i jego dziewczynie.
Kiedy koncert się zaczął blondynka nie mogła się powstrzymać. Tańczyła i śpiewała, zdając sobie sprawę z tego, że następnego dnia jej gardło odmówi posłuszeństwa. Ryan jak zwykle wyciągał co chwilę telefon, żeby nagrać jakieś filmiki, jednak ona nie zwracała zupełnie na niego uwagi.
I feel something so righ, doing the wrong thing, I feel something so wrong, doing the right thing, I couldn't lie, couldn't lie, couldn't lie, everything that kills me makes me feel alive. Lately I've been, I've been losing sleep, dreaming about the things that we could be, but baby I've been, I've been praying hard, said no more counting dollars, we'll be counting stars... — śpiewała, orientując się jak nagle słowa piosenki nabierają dla niej nowego znaczenia. Zatrzymała się na moment stwierdzając, że musi wykorzystać te pięć minut, które zostało jej dane, bo gdy wyzna prawdę, wszystko spłonie niczym pieniądze o których śpiewał na scenie wokalista.


Było już wyjątkowo późno, więc pozmywał po kolacji, schował papiery do teczki, zamknął laptopa i pogasił światła w całym mieszkaniu, oprócz sypialni. Włączył jakiś film i starając się usnąć oglądał kolejne sceny, czując jak powoli jego oczy się zamykają. Z tego stanu wyrwało go trzaśnięcie drzwi i kroki. Spojrzał w stronę korytarza i zobaczył Aurorę, która stała chwilę na środku pomieszczenia. Nie miała już na sobie butów, szalika, czapki i płaszcza. Oddychała głęboko, patrząc na niego płomiennym wzrokiem. W końcu zdjęła z siebie koszulkę i spodnie. Zaśmiał się cicho i rozłożył ramiona, widząc jak idzie w jego stronę, pozbywając się reszty garderoby.
— Myślałem, że idziecie po koncercie gdzieś wszyscy razem... — powiedział, gdy siadła na jego biodrach. Pokręciła tylko głową.
— Zostawiłam ich. Wolę spędzić noc z tobą... — zamruczała, schylając się i całując go namiętnie.
— Jak było?
— Dziko... — uśmiechnęła się, czując jak łapie ją za biodra i przerzuca na łóżko tak, by znaleźć się nad nią. 
— I dlatego jesteś tutaj? — mruknął, całując linię jej szczęki i szyję. 
— Och tak... — jęknęła, czując jego dotyk na swojej skórze. — Zimno na dworze i ktoś mnie musi rozgrzać...
— Rozumiem... — Zsunął się niżej, na co zareagowała jękiem. 
— Nie łaskocz! — oburzyła się. Podniósł się i popatrzył na nią, unosząc do góry jedną brew. 
— Jeszcze nie łaskotałem, ale mogę zacząć.
— Nie, nie, nie! — krzyknęła, przyciągając go do siebie. 
— Stworzyłem potwora... — Zaśmiała się głośno.
— Nawet nie wiesz jak wielkiego... — Rozsunęła nogi i wygięła się w łuk. — Czujesz? Lepiej coś z tym zrób...
Zaśmiał się i pokręcił głową.
— Jesteś niewyżyta. 
Jego pocałunki wypalały dziury w jej skórze, a dłonie zawłaszczały fragmenty ciała. Jęczała i wiła się, czekając z niecierpliwością aż skończy te tortury i zabierze ją na szczyt wyższy niż Everest, jednak on uparcie tego nie robił, zostawiając ją drążącą i niespełnioną. Oddychała głęboko i powoli traciła kontakt z rzeczywistością, chociaż rejestrowała jego cwany, łobuzerski uśmieszek, za każdym razem gdy się odsuwał. Kiedy w końcu po mieszkaniu rozniósł się krzyk rozkoszy, spowodowany jednym, delikatnym pocałunkiem, a jej ciało zamarło na kilkanaście sekund, nie do końca ogarniała świata dookoła. Dosłownie wyłączyło jej się myślenie i gdyby ktoś chciał ją teraz okraść, nawet by tego nie zauważyła. Leżała dłuższą chwilę wpatrując się w sufit i oddychając głęboko. W końcu Christopher nachylił się nad nią.
— Kto... tu... jest... potworem, hmm? — wyjęczała.
— Wybacz. Za dobrze się bawiłem.
— Nie poprawiasz swojej sytuacji, wiesz? Nawet nie jest mi źle, że ja doszłam a ty nie. Za te tortury powinieneś teraz mi usługiwać.
— Proszę bardzo. Mogę padać do twych stóp kiedy tylko chcesz... — zaśmiał się głośno, układając obok niej i przyciągając do siebie. Objęła go jedną ręką, zaplotła swoją nogę wokół jego, przyciskając piersi do jego skóry.
— Rozumiem już co James miał na myśli, mówiąc że mózg wyparowuje. 
— Mózg ci wyparował? — Mężczyzna wybuchnął śmiechem.
— Aha... Gdybym była tu sama i ktoś chciał mnie okraść... Nic by mnie to nie obchodziło. Mogliby mnie wynieść z całą zawartością mieszkania. 
— No to dobrze, że nie jesteś sama.
— Gdyby nie koncert, chciałabym więcej... ale wybacz, chyba zaraz usnę... 
Uśmiechnął się, widząc jak dziewczyna dopasowuje się do jego ciała i chwilę później jej oddech się uspokaja, a ona zasypia. Zresztą on do niej dołączył, nawet podczas snu nie pozwalając jej się odsunąć.

Nie wiedziała która jest godzina, ale z całą pewnością była noc, bo za oknem było ciemno, jakby ktoś wylał mocną kawę na szyby. Ale wibracje i dzwonek telefonu nie pozwalał jej dalej spać. Uniosła się na łokciach i jeszcze nieco zdezorientowana rozejrzała po pokoju. Christopher spał bardzo mocno, nadal ją obejmując. Spojrzała na półkę, na której leżał jego telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Patricka. Zmarszczyła brwi, ale widząc że obudzenia go będzie graniczyło z cudem, chwyciła za urządzenie i przesunęła zieloną słuchawkę.
— Halo? — spytała nieco zachrypniętym głosem, odkaszlując.
— Aurora?! 
— Laura? 
— Czy... Och, okey... Jest tam gdzieś Christopher?
— Ta, zastanawiam się czy to nie jego zwłoki, bo ten telefon obudził nawet mnie... MNIE! A przecież mam cholernie mocny sen, a on nic... — zaśmiała się i postukała go palcem w nagie ramie. — Wszystko w porządku? Brzmisz... dziwnie...
— Nie, Patrick jest w szpitalu. Potrzebuję tu Christophera... Natychmiast.

1 komentarz:

  1. Amanda przegina, ale podoba mi się, że pojawił się ktoś taki. Tutaj wszyscy są dobrzy, wszystkim się wszystko udaje i bez Amandy byłoby za cukierkowo xD

    Rozdział był bardzo spokojny, ale świetnie mi się go czytało. W ogóle muszę powiedzieć, że masz niezwykle lekki styl pisania. Świetnie dobierasz słowa, dzięki czemu tekst jest przyjemny i wciąga. Może dlatego tak szybko poszło mi nadrobienie zaległości :D Jak już siadłam to czytałam. Najgorzej jest się zebrać, żeby "siąść" a potem już leci. Idę dalej, może zdążę jeszcze skomentować 19 ;)
    Tam rozpiszę się bardziej.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.