Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

30 paź 2016

#16 'come back

— Powiedz, że to jakiś żart... — jęknęła, zakładając swoje ubrania.
— Aurora, nie mam pojęcia co ona tutaj robi... Nie wychodź, zaraz się jej pozbędę.
— Nie uważasz, że musicie sobie wyjaśnić kilka spraw? Zresztą... Nie mów, że nie chcesz do niej wrócić... — powiedziała, zabierając torebkę. 
— Nie chcę. Przestań... Porozmawiam z nią i...
— Nie. Ja wyjdę. Czuję, że nadmiar wszystkiego zaczyna mnie przerastać... Mówiłeś, że odeszła, a nie że zrobiliście sobie przerwę... Mówiła, że tu mieszka... To jak jest, Chris, hmm? 
— Jest tak jak mówiłem! Cholera jasna, nie wychodź, proszę... Po tym wszystkim... Poczekaj.
Patrzyła na niego dłuższą chwilę. Widziała zagubienie w jego oczach. To było coś nowego. Nigdy nie widziała go w takim stanie.
— Nie proś. Idę do domu. Wyjaśnijcie sobie... Co macie do wyjaśnienia... — warknęła i ruszyła w stronę drzwi. Opuścił ręce. Wiedział, że musiałby ją przywiązać do łóżka, żeby została.
— Już nas opuszczasz? — krzyknęła z fałszywym smutkiem Amanda, wstając z kanapy w salonie. Aurora odwróciła się w jej kierunku. Chciała jej odpowiedzieć, ale zagryzła wargę i powstrzymała się, nie chcąc się zniżać do jej poziomu. Ruszyła do drzwi i zatrzasnęła je za sobą, chcąc jak najszybciej znaleźć się z daleka od tego mieszkania.

Co mogła zrobić żeby się wyciszyć i wyłączyć? Kiedy weszła do domu, poczuła jak po jej policzkach zaczynają spływać łzy, jednak pospiesznie je otarła i poszła do łazienki. Szybki prysznic, szybkie szykowanie i czterdzieści minut później wyszła z aparatem i wyłączoną komórką. Nadal liczyła, że Christopher przyjedzie, albo chociaż zadzwoni, ale nic takiego się nie wydarzyło, więc chciała zagłuszyć to co działo się w jej głowie. Wsiadła w samochód i pojechała na Jones Beach, żeby zrobić sobie długi spacer po plaży. Zima jeszcze na dobre nie zagościła w tych okolicach i poza chłodem jaki ją otaczał, nic nie wskazywało na początek grudnia. Włóczyła się tam przez kilka godzin, robiąc zdjęcia, albo siedząc na ławkach i obserwując ocean. Nie pozwalała by jakiekolwiek negatywne myśli zakradały się do jej głowy. Chciała po prostu podziwiać piękny krajobraz. Zdecydowała się na powrót, gdy słońce zaczęło zachodzić, a chłód był coraz większy. Drżała, gdy wsiadała do samochodu i odczekała chwilę, aż jej ciało się uspokoi. Roztarła dłonie i intensywnie na nie nachuchała ciepłym oddechem, po czym odpaliła i ruszyła w drogę powrotną. Kiedy dojechała do swojego domu, było już ciemno. Otworzyła drzwi, odłożyła torbę na półkę i zaczęła ściągać kurtkę i buty.
— Jesteś nareszcie! — krzyknął James, pojawiając się przed nią z kubkiem herbaty. Uśmiechnęła się z wdzięcznością i wzięła go do ręki. Upiła łyk, wyczuwając w napoju dodatek alkoholu. — Gdzie byłaś? Dzwoniłem.
— Wybacz. Musiałam się oderwać. Byłam na Jones Beach — mruknęła.
— W taką pogodę?! Jest zimno! Dobrze, że zrobiłem ci herbatę, pewnie tam przemarzłaś.
— Nie tak bardzo... — Wzięła torbę i ruszyła do salonu. 
— Powiesz mi co się wydarzyło?
— Jak ty mi powiesz jak minął twój dzień. Gdzie Laura?
— Tam gdzie zwykle. Mam wrażenie, że niedługo przestanie tu mieszkać. Spędza w Patricka tyle czasu, że nie wiem po co nadal opłaca to mieszkanie... — zaśmiał się cicho i siadł na sofie, klepiąc miejsce obok siebie. Siadła i oparła się o niego. 
— Cóż... Jej pieniądze... — powiedziała i przymknęła oczy.
— Więc... Co się stało?
— Skąd wiesz, że coś się stało?
— Widzę... 
— Cóż... Podjęłam wczoraj ważną decyzję... 
— Oooo! — krzyknął chłopak. — Naprawdę w końcu to się wydarzyło? Moja piękna przyjaciółka zaliczyła ostatnią bazę?
— Ty tak na serio? Zresztą... — Zrelaksowała się i wtuliła w niego. — Aż tak widać?
— Troszeczkę. Pomimo wychłodzenia. — Uśmiechnął się łobuzersko. — Ale nie przez to siedziałaś pół dnia na plaży...
— Amanda się pojawiła. Stwierdziła, że zrobili sobie przerwę... Tego wszystkiego było za dużo... Więc wyszłam... — Wzruszyła ramionami, czując jak do jej oczu napływają łzy.
— Ależ ma wyczucie czasu. Słyszałem, że jego rodzice ją uwielbiali, ale straszna z niej suka. 
— Zdążyłam już to odczuć. 
— To wyjaśnia dlaczego Christopher tak dzwonił i tu przyjechał.
— Był tu? — Ożywiła się i popatrzyła na przyjaciela.
— Mhmm... Myślę, że powinnaś do niego zadzwonić. Wydawał się naprawdę przejęty...
— Okey... — powiedziała cicho i zamknęła oczy. — Jak twój dzień?
— Niewiele się zmieniło, Księżniczko. Praca, praca, praca.
— Nadal nie rozmawiałeś z Nicholasem?
Kiwnął przecząco głową.
— Jesteś uparty. Schowaj dumę do kieszeni i z nim porozmawiaj. Widzę jak cierpisz... — Westchnęła. — Czemu nie może być... prościej?
— Nie mam pojęcia, A... — odparł, obejmując ją obiema rękami. Siedzieli tak na tyle długo, że James usunął, luzując nieco uścisk. Ponieważ Aurora nie była w stanie zanieść go do sypialni, ułożyła go na sofie i przykryła kocem, który przyniosła ze swojego pokoju.


Zabrała torebkę i po cichu wyszła z mieszkania. Przez dodany do herbaty alkohol, wolała nie ryzykować jazdy samochodem i mandatu. Wolnym krokiem ruszyła w stronę stacji metra. Wsunęła dłonie do kieszeni i ukryła twarz w szaliku. Było zimno i późno, jednak ulice pełne były ludzi, którzy nadal korzystali z ostatnich godzin weekendu. Spojrzała na wyświetlacz telefonu i zorientowała się, że ma tyle nieodebranych połączeń i wiadomości, że powinna się wstydzić. Wsiadła do jednego z wagonów metra, który był zupełnie pusty i zapatrzyła się na jego przeciwległą ścianę. Nie jechała daleko i normalnie pewnie by szła na nogach, ale było ciemno i zimno. Wysiadła i jak najszybciej chciała znaleźć się w budynku. Przed otwarciem drzwi, zdążyła jeszcze napisać smsa do Jamesa, żeby się nie denerwował. Ściągnęła buty, kurtkę i zostawiła torebkę w salonie. Kiedy stanęła w drzwiach sypialni, zatrzymała się na chwilę i przyjrzała mężczyźnie, który spał głęboko, okryty kołdrą tylko do wysokości bioder. Tuż koło jego głowy leżał telefon komórkowy, który zabrała i odłożyła na półkę. Zdjęła z siebie zbędne ubrania i wsunęła się na miejsce obok niego. Obudził się, jednak nie do końca zdawał sobie sprawę co się dzieje. Złapała jego rękę i objęła się nią. 
— Martwiłem się... — szepnął, wtulając twarz w jej włosy. — Jesteś zimna.
— Bo na dworze jest zimno. 
— Samochód?
— Rum... — powiedziała, jakby to tłumaczyło wszystko. Zamknął ją w silnym uścisku, głaszcząc ją lekko po włosach. 
— Jesteś zła?
— Nie. Skołowana jak już... Jutro... — mruknęła rozluźniając się. Poczuła jak odgarnia włosy z jej karku i całuje jej skórę. Momentalnie wszelkie myśli opuściły jej głowę, a ona zaczęła usypiać, chociaż wydawało jej się, że nie jest zmęczona.

Kiedy rano się obudziła, Christopher był już w pracy, ale zostawił jej śniadanie i karteczkę z prośbą, by poczekała aż wróci. Uśmiechnęła się pod nosem i głośnym burczeniem w brzuchu zabrała się za jedzenie, czytając przy tym New York Timesa. Po zrobieniu zakupów i przygotowaniu wszystkiego, co było jej potrzebne do wykonania obiadu, w końcu odebrała setny telefon od Ryana.
— Nareszcie. Posłuchaj w pierwszym tygodniu stycznia spotykamy się całą ekipą. Prawdopodobnie to będzie czwarty. Musimy się poznać... — powiedział, nie dając jej dojść do słowa.
— To znaczy, że moje testy wypadają dobrze? — spytała z ulgą. 
— Nawet bardzo. Posłuchaj, oprócz nas będzie wchodzić Mary, jest doświadczona i będzie twoim damskim wsparciem. Dodatkowo czterech facetów, każdy ma naprawdę wiele szczytów na koncie, także nie masz co się stresować. Szerpa też ci załatwimy, żebyś nie musiała nosić całego ekwipunku. Jak ze sprzętem?
— Większość mam... — powiedziała, wstawiając wodę w czajniku i upijając łyk soku pomarańczowego, który Christopher przygotował rano.
— Świetnie. Będziesz na świętach u Blackwoodów czy jedziesz do Polski?
Zmarszczyła brwi.
— Mmm... Chris nic nie mówił... Nie jadę do Polski. Między świętami a Sylwestrem muszę być w Nowym Jorku, więc musiałabym jechać na maksymalnie trzy dni. W marcu będę w Barcelonie, wtedy sobie odbiję... Czekaj, czekaj... A ty co będziesz tam robił?
— Alice mnie zaprosiła.
— Och, Alice cię zaprosiła... — zadrwiła, przekładając telefon do drugiej ręki. — A to ciekawe...
— Do zobaczenia, A! — rzucił i rozłączył się, zanim zdążyła jeszcze coś powiedzieć. Pokręciła głową z politowaniem, jednak jej usta wykrzywiły się w uśmiechu.


Trzy godziny później usłyszała jak drzwi do mieszkania się otwierają. Wyłączyła telewizor i wstała z sofy. Podeszła do Christophera i bez słowa go pocałowała, zarzucając mu ręce na szyję.
— Cześć... — zamruczała. 
— Cześć... Dobrze, że jesteś... — odparł, obejmując ją w talii. Uśmiechnęła się do niego szeroko.
— Nie wiedziałam, że Ryan i Alice to taka poważna sprawa... 
— Tak... Alice zachowuje się jak zakochana nastolatka i ciągle o tym mówi.
— To dobrze... Ryan to dobry facet.
— Dobry. Dopóki nie wciągnie jej w te swoje wspinaczki to nie ma problemu... — powiedział, puszczając ją i idąc w stronę łazienki. Przygryzła wargę, coraz bardziej się martwiąc tym, że będzie musiała mu w końcu powiedzieć o swoich planach. Obserwowała jak rozwiązuje granatowy krawat i rzuca go na oparcie fotela. Chwilę później doszła do niego granatowa marynarka. 
— Zrobiłam obiad.
— Idealnie, umieram z głodu. Wezmę prysznic i wracam... — rzucił, znikając za drzwiami. Weszła do kuchni i przygotowała jedzenie, po czym siadła przy stole i czekała aż mężczyzna do niej dołączy.
— Ta sprawa z Amandą... — Usłyszała, gdy ubrany tylko w dresowe spodnie wyszedł z pomieszczenia. — Naprawdę nie wiedziałem, że wróciła. Nie chciałem się z nią spotykać, bo ona już się nie liczy... Nie ma dla mnie znaczenia. Powiedziałem jej, że ma nam dać spokój. 
— Nam? — Uśmiechnęła się do niego. — Bardzo była zła? 
— Oczywiście. — Uśmiechnął się i nachylił, żeby ją pocałować. — Nie musisz się nią przejmować. To co powiedziała... Chciała cię zdenerwować i sprawić, żebyś zwątpiła w to co mówię... 
— Ufam ci... — powiedziała, łapiąc go za rękę. — Mogłam zareagować trochę zbyt ostro... Po prostu... Nie spodziewałam się...
— Miałaś prawo... — Wyciągnął w jej stronę dłoń. Podniosła się i podeszła do niego. Momentalnie posadził ją sobie na kolanach. Zaśmiała się cicho. — Gdzie teraz jedziesz? 
— W styczniu jedziemy z Ryanem do Kaliforni. Potem... Większy wyjazd mam w marcu... Jadę do Europy. A pomiędzy... Kto wie. Znajdziesz kilka dni wolnego? — zapytała, całując go namiętnie. — Jesteś taki zajęty. Myślisz, że nie widzę jak męczy cię ta sprawa, hmm?? — Przeczesała dłonią jego włosy i popatrzyła mu prosto w oczy.
— Kilka dni powinno się znaleźć. 
Uśmiechnęła się promiennie, zmieniając pozycję i siedząc teraz przodem. Chciała, żeby się zrelaksował. Praca go wykańczała. Myślał, że nie zauważała, że pracuje po nocach gdy ona śpi i że wstaje o świcie, żeby poświęcić więcej czasu na prowadzoną sprawę. Kiedy wracał z biura był nieobecny i poddenerwowany, chociaż próbował to ukryć. Ale ona widziała. Widziała zmęczone spojrzenie i nowe zmarszczki, które pojawiły się wokół jego oczu. Pogłaskał ją po policzku i uśmiechnął się, znowu starając się zamaskować swoje emocje. Pocałowała go ponownie, desperacko próbując odciągnąć jego myśli od pracy. Zdjęła z siebie koszulkę i przywarła do niego całym ciałem, pozwalając się dotykać tak jak tego chciał.
— Jedzenie... — mruknął, ale tylko pokręciła lekko głową i złączyła ich wargi w pełnym pasji pocałunku.

2 komentarze:

  1. Świetne opowiadanie !! Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam zdziwiona, że Aurora tak szybko wyszła z domu Chrisa. Emocje wzięły górę, ale chyba powinna chociaż dać dojść mu do słowa. Potem zachciało mi się śmiać, jak czytałam jej przemyślenia, w których liczyła, że Chris przyjedzie albo zadzwoni. Najpierw nie daje mu nic wytłumaczyć, ucieka z jego domu, gdy tylko pojawił się problem, a potem liczy, że facet będzie za nią biegał, dobijał się do drzwi i dzwonił po pięćset razy.
    Troszkę brakowało mi tutaj przemyśleń Chrisa i Aurory. Czemu nagle zmieniła zdanie i z wściekłej zamieniła się w taką milutką, że nawet obiad przygotowała? :D Rozumiem, że emocje opadły i inaczej spojrzała na swoje zachowanie, ale brakuje mi opisu tego procesu, jak do tego doszło, jej myśli, analizy wydarzeń. Rozumiesz co mam na myśli?:)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.