Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

23 paź 2016

#15 'learning

Leżała po czubek głowy zakryta przez kołdrę. Mimo iż na dworze było ponad dwadzieścia stopni, ona zakopała się pod pościelą i nie miała w planach wychodzić. James odebrał ją z lotniska, ale niewiele mówili. Zresztą Aurora chwilę po wejściu do samochodu, usnęła. Teraz, leżała w kompletnych ciemnościach, chcąc tam pozostać przez cały dzień. Niestety... Poczuła jak ktoś wskakuje na jej łóżko.
— Wstawaj, Śpiochu! Jedziemy dzisiaj na aukcje charytatywną! — krzyknął James, wchodząc pod jej kołdrę. Po chwili poczuła, że także Laura do nich dołącza. 
— Nie mogę tu zostać? 
— Nie! Zrobimy cię na bóstwo! — rzuciła uradowana Laura. 
— Nie da rady. Moja skóra po wspinaczce jest nieco... Niewyjściowa — jęknęła Aurora. Poczuła jak zrywają z niej bezpieczną warstwę ochronną i wciągają do łazienki.
— James zaprosił znajomego fryzjera. Musimy ci ogarnąć te białe kłaki...
Maszyna przygotowywania znowu ruszyła, a Aurora nie do końca wiedziała co się dzieje. Poszła pod prysznic, po czym posadzono ją na krzesełku, postawiono przed nią kawę i robiono wszystko, żeby wyglądała względnie dobrze. Po wspinaczce straciła kilka kilogramów, a jej skóra wyschła i popękała w kilku miejscach, chociaż myślała, że będzie znacznie gorzej. Teraz kilka osób pracowało by to zatuszować. Jej włosy znowu stały się białe z szarawym połyskiem. Zaczesano je do tyłu, chociaż kilka niesfornych kosmyków opadało na jej twarz. Oczy podkreślono czarnymi cieniami, usta pociągnięto lekko różowym błyszczykiem. Laura wepchnęła jej do ręki czarną sukienkę. Bardzo prostą i elegancką. Z przodu i z tyłu były dekolty w kształcie litery V, a dół kończył się przed kolanem i był szeroki oraz dość sztywny. Do tego kazali jej ubrać czarne obcasy i była gotowa do wyjścia, czekając na pozostałych i ziewając raz za razem. Nie miała ochoty iść, ale jej zdjęcia też były wystawione, więc wypadało, żeby się pojawiła.


Marzyła by jak najszybciej się zwinąć z imprezy. Po drodze usłyszała, że James nadal nie porozmawiał z Nicholasem i obaj unikali się jak ognia. Aurora stwierdziła, że powinni wyjaśnić kilka kwestii bo za bardzo się do siebie zbliżyli, żeby teraz to zaprzepaścić tak szybko. Reynolds jednak rzucił się w wir pracy i złapanie go poza nią, graniczyło z cudem. Wysiadła z samochodu i skierowała swoje kroki w stronę ogrodu. Po drodze dołączył do nich Ryan.
— Czemu twoi rodzice nie przyjechali na wernisaż? — zagadnął James, gdy dziewczyna chwyciła w dłoń kieliszek wina. 
— Praca. Obiecali, że zajrzą do Nowego Jorku w przyszłym miesiącu... — powiedziała upijając łyk.
— To miłe.
Wkroczyli do ogrodu i stanęli jak wryci. Było tyle ludzi, że przemieszczanie się było mocno utrudnione. Aurora chciała zostać w miejscu, w którym aktualnie się znajdowała. Planowała usiąść sobie spokojnie na schodkach i przeczekać. Szczerze nienawidziła takich imprez. Już wiedziała, że jeśli kiedykolwiek dane jej będzie brać ślub (wątpliwe, bo nie wierzyła w takie rzeczy jak ślub, papierek, nie wspominając o jej stosunku do religii) to zmusi swojego potencjalnego narzeczonego do dwuosobowego ślubu bez szopek, ludzi, stresu i niepotrzebnej otoczki. Imprezy jak te, tylko upewniały ją w tej decyzji. Rozejrzała się po ludziach. Zauważyła Patricka, Christophera, ich rodziców i nieznajomą, rudowłosą dziewczynę. Nie miała zamiaru płaszczyć się przed nikim, wiec wyprostowała się i ruszyła za przyjaciółmi. W towarzystwie dwóch facetów czuła się wyjątkowo dobrze. Oczywiście Laura ich opuściła by towarzyszyć Patrickowi. Próbowali się zmieszać z tłumem i przetrwać obowiązkowy czas jaki musieli tu spędzić. W końcu zajęli miejsce na tarasie, gdzie było względnie pusto. Dziewczyna oparła się o kamienną balustradę i obserwowała ludzi poniżej. Nagle zauważyła, że James bardzo intensywnie wpatruje się w jeden punkt. Zmarszczyła brwi, jednak nie zdążyła się odwrócić w tamtą stronę, ponieważ ktoś przekręcił ją tyłem do balustrady i pocałował namiętnie, obejmując w pasie. Czuła jak kamień niewygodnie wbija jej się w dół pleców, ale nie protestowała. Wsunęła dłonie we włosy swojego napastnika, rozpoznając go w momencie gdy ich wargi się zetknęły. Uśmiechnęła się, gdy tylko się od niej odsunął.
— Za co to? — zapytała, patrząc w jego piwne oczy.
— Po pierwsze, zauważyłem że wolisz czyny niż słowa. Po drugie, nie widziałem cię prawie miesiąc. A po trzecie... schudłaś? — warknął, łapiąc ją za szczupłą rękę.
— To podobno normalne. Niedużo... — odparła na co jego wzrok złagodniał. Pogłaskał ją po policzku. 
— Mam rozumieć, że to jakieś decyzje?
— Bardzo poważne... — powiedział i znowu ją pocałował. Objęła go za szyję, kątem oka obserwując jego zszokowanych rodziców. — Musisz poznać moją siostrę.
— Chętnie — mruknęła, obejmując go mocno i ciągnąc za sobą Ryana. Alice okazała się pełną życia, uśmiechniętą i tylko rok starszą od Aurory osobą, która momentalnie wciągnęła ich do rozmowy, chwaląc wystawę, na którą zabrał ją brat. Blondynka od razu zrozumiała, że najmłodsza z rodzeństwa Blackwood jest zapatrzona w niego jak w obrazek i traktuje go jak bohatera. Co chwilę poprawiała swoje rude włosy i spoglądała w stronę Ryana, z którym złapała od razu wspólny język.

Nad stan Nowy Jork nadciągały burzowe chmury, więc impreza przeniosła się do środka budynku. Aurora nie miała zamiaru dalej tam siedzieć. Razem z Christopherem postanowili wrócić do miasta. Podczas podróży opowiadała mu o wspinaczce, Alasce, Denali i jak bardzo jej się tam podobało. Buzia jej się nie zamykała, a oczy błyszczały. Lubił ją taką oglądać, co nie zmieniało faktu, że martwił się gdy wyjeżdżała. Współczesny świat pełen był zagrożeń.
Kiedy dojechali do jej apartamentowca, popatrzyła na niego błagalnym wzrokiem.
— Wejść z tobą? — Uśmiechnął się i zgasił silnik. Skinęła głową.
— Jakoś po miesiącu spędzonym w namiotach, nie lubię siedzieć sama. — Wysiadła i wyciągnęła w jego kierunku dłoń. Tak, właśnie zaprosiła go na górę późnym wieczorem. Nie, nie planowała stracić dziewictwa, ale, tak, chciała z nim spędzić noc. Podróż windą minęła im dość spokojnie, co dziewczyna zwalała na jej zmęczenie. Oparła się o niego, czując jak ją obejmuje i głaszcze po ramieniu.
— Chyba nie wiedziałam, jaka jestem zmęczona... — powiedziała cicho, otwierając drzwi i ziewając głośno. — Wybacz.
— To nic... — Uśmiechnął się czule. — Zjesz? 
— TAK! Umieram z głodu. Coś powinno być w lodówce, pójdę zdjąć tą cholerną sukienkę i zmyć makijaż, bo czuję się jakbym miała metrową szpachlę. Wracam za... chwilę.
Zabrał się za robienie czegoś lekkiego do jedzenia, bo sam czuł się głodny. Jedzenie jakie podali na tym cholernym przyjęciu, było zupełnie nie w jego guście. Postawił na wyspie talerz z kanapkami i kubki z herbatą, gdy dziewczyna wróciła, bez makijażu, z włosami związanymi niedbale na czubku głowy i jedynie w za dużym t-shircie. Rzuciła się na kanapki jak wygłodniały lew na gazelę. 
— Dlaczego ja nic tam nie zjadłam to ja nie wiem... — jęknęła, czując jak jej żołądek się zapełnia. Kiedy skończyła, popatrzyła na swojego towarzysza. — Chciałabym być jakaś bardziej rozmowna... — Ziewnęła. — Ale chyba nie dam rady.
— To nic. — Zaśmiał się cicho i wyciągnął do niej ręce. Podeszła powoli i pozwoliła się objąć. Trzymał ją dłuższą chwilę w ramionach, czując jak jej ciało powoli wiotczeje. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni, układając na łóżku i okrywając ciepłą kołdrą. 
— Nie idź... — jęknęła, kiedy ruszył w stronę drzwi. 
— Posprzątam.
— Jak nie wrócisz... Wiem, gdzie mieszkasz...
Uśmiechnął się pod nosem i przymknął drzwi.

Leżał i wpatrywał się w jej spokojną twarz. Spała tak mocno, że był pewny, że cokolwiek by się teraz stało, ona by nie zwróciła na to uwagi. Tak naprawdę pierwszy raz pozwoliła mu spędzić noc w swoim łóżku. Podziwiał ją za to wszystko co robiła. Szanowała siebie, swoje uczucia i ciało. Powoli wpuszczała go do swojego świata. Musiał przyznać przed samym sobą, że na początku nie spodziewał się wiele. Fakt, zaskoczyła go, bo chyba sama nie zdawała sobie sprawy z wielu swoich zalet i rzeczy, które potrafi robić, jednak nie planował nic poważnego. Był nią zafascynowany. Nicholas i James roztaczali przed nim obraz naprawę niesamowitej dziewczyny, ale nie spodziewał się tego co się wydarzyło. Myślał, że po kilku spotkaniach to wszystko się rozpłynie. Różnica wieku, sprawi że zabraknie im tematów, ona nie znajdzie czasu na spotkania i entuzjazm ich przyjaciół nie wystarczy. Nie spodziewał się, że jej obecność będzie dla niego tak oczyszczająca i że tak szybko, fascynacja przerodzi się w coś więcej. Może właśnie brak oczekiwać sprawił, że nie chciał pozwolić jej odejść. Odsunął niesforny kosmyk włosów, który opadł na jej twarz. Mruknęła coś pod nosem i zmieniła pozycję, obejmując go jedną ręką. Już dawno zrozumiał, że ta jej nieśmiałość i nieumiejętność rozmowy z facetami, są tylko w jej głowie. Po prostu za dużo analizowała i się hamowała. Na początku zastanawiało go jak to się dzieje, że przy nim taka nie jest, ale z czasem zrozumiał, że ona po prostu daje się ponieść. Ona też nie miała oczekiwań i nie planowała tego wszystko. Nie mógł jeszcze powiedzieć, że ją kocha, ale czuł, że są na dobrej drodze. Po zawodzie z Amandą, chciał w końcu kogoś znowu pokochać.
— Nie gap się... — mruknęła, nie otwierając oczu i jeszcze mocniej przytulając się do jego ciała. Poczuła wibracje pod policzkiem, wywołane jego śmiechem.
— Wybacz, nie mogłem się powstrzymać...
— To lepiej się powstrzymaj... — Ukryła twarz we włosach i jego skórze. Odgarnął jej grzywę i pogłaskał ją po policzku. Jęknęła. — Światło...
Pierwszy raz widział ją tak wcześnie rano, zupełnie bez makijażu, z rozkopanymi włosami, które zdecydowanie potrzebowały pielęgnacji i rozmazanym, nie do końca zmytym poprzedniego wieczoru tuszem do rzęs. Nie podnosiła głowy do góry. Pocałował ją w czoło.
— I tak jesteś piękna...

*

Przez kilka następnych tygodni Aurora nauczyła się kilku nowych rzeczy.
Po pierwsze, można bardzo dużo zarobić za zdjęcia, gdy otworzy się wystawę, która wyjątkowo dobrze została przyjęta przez krytyków. Niemal wszystkie fotografie zostały sprzedane za ogromne sumy, co ją ogromnie zdziwiło ale też ucieszyło. 
Po drugie, współpraca z agencją była całkiem owocna, gdyż nie musiała aż tyle jeździć, tylko rozsyłała wolne zdjęcia, które już miała, tam gdzie były potrzebne. Mimo wszystko kochała podróżować i starała się to robić regularnie, aczkolwiek nie bez przerwy.
Po trzecie, coraz bardziej angażowała się w związek z Christopherem. Spędzała u niego mnóstwo czasu, miała nawet swoją półkę pełną rzeczy i kosmetyków. Oboje lubili siedzieć razem, nawet kiedy pracowali. Zresztą Aurora często przychodziła do jego biura w trakcie lunchu, tylko po to, żeby oderwać go trochę od pracy. Widziała, że prowadzona sprawa nie daje mu spokoju i spędza nad nią mnóstwo czasu. Zresztą w telewizji zaczęło być głośno na temat zbliżającej się rozprawy jakiegoś biznesmena i domyśliła się, że jego praca ma z tym wiele wspólnego. Nie naciskała. Na razie. Co nie zmieniało faktu, że dowiedziała się też wiele na temat swojego obecnego partnera. Lubił mieć porządek wokół siebie. Wolał planować wszystko, jednak nie krzywił się na jej spontaniczne decyzje. Świetnie gotował (ale o tym dowiedziała się wcześniej). Bardzo lubił zwierzęta, więc przyjmował ją i kota z otwartymi ramionami (co kończyło się często tym, że jej pupil spał w jego ramionach).
Po czwarte, byli jak ogień i benzyna. Okazało się, że jeśli dochodzi między nimi do spięcia (a działo się to od czasu do czasu), to zamiast ugasić pożaru, drugie dolewało zapalnika. Czasami się zajadle kłócili, jednak po wykrzyczeniu i wyciszeniu, zawsze potrafili dojść do porozumienia, co w odczuciu Aurory było idealnym rozwiązaniem. Nie lubiła facetów, którzy na wszystko się zgadzają i żyją pod pantoflem, podobnie jak nie lubiła dusić w sobie złości. Nikt nie dusił w sobie emocji, tylko je z siebie wyrzucał. Nigdy nie przekroczyli granicy. Potrafili ugryźć się w język zanim padło za dużo słów. 
Po piąte, mimo wszystko wiedziała, że Christopher się cieszy, gdy wracając z pracy zastaje ją w domu. Najwyraźniej przyzwyczaił się do jej obecności i tego że w milczeniu pracuje w jego salonie, chociaż czasami wracał tak późno, że zastawał ją śpiącą na kanapie (rzadziej w łóżku). Ona też lubiła jego mieszkanie, do którego przyjeżdżała razem ze swoim kotem, gdy samotność stawała się nie do zniesienia.
Po szóste, ich rodzicom nie podobał się ten związek. Kiedy państwo Sterling poznali Christophera byli urzeczeni jego manierami i poukładanym życiem (przemilczała koncerty i jego wybuchową naturę), ale różnica wieku była dla nich trudna do przełknięcia. Państwo Blackwood... To chyba dość oczywiste, ledwo tolerowali styl życia Aurory i fakt, że ich syn (jedyny posłuszny w rodzinie) najwyraźniej darzy ją głębokim uczuciem.
I po siódme... Uwielbiała wracać do miasta, bo wiedziała, że ktoś cieszy się, że ją widzi i zawsze czeka na lotnisku. I lubiła za nim tęsknić, bo to sprawiało, że jeszcze bardziej doceniała jego obecność w swoim życiu.


*


Krzątała się po mieszkaniu, do którego przyszła tuż po spotkaniu z Ryanem. Wzięła prysznic i rozejrzała się dookoła. Myślała, że będzie musiała coś ogarnąć, ale Christopher pozostawił dom w nienagannym porządku. Jak zawsze. Powinna się tego spodziewać, jednak zdenerwowanie spowodowało, że liczyła, że znajdzie jakieś zajęcie w czasie oczekiwania na mężczyznę. Nie musiała gotować, bo ona jadła posiłek z przyjacielem, a on miał służbową kolację. Siedziała przy wyspie, stukając palcami o blat i nogą o krzesełko. Specjalnie założyła dzisiaj sukienkę i spięła włosy w koka, z którego wypadały pasma, okalające twarz. Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek była tak zdenerwowana jak teraz. Co chwilę zerkała na zegarek, nie wiedząc czy się niecierpliwi, czy woli żeby czas zwolnił. Kiedy usłyszała szczęk zamka w drzwiach, zamarła. Mężczyzna wszedł o salonu i spojrzał w stronę kuchni, a na jego twarzy pojawiła się ulga.
— Dobrze, że jesteś... — jęknął, pokonując dzielący ich dystans w kilku krokach i całując ją namiętnie. — Miałem paskudny dzień. Pięknie wyglądasz...
Wzruszyła ramionami z uśmiechem i wbiła nagie stopy w miękki dywan, żeby go znowu pocałować. Były takie chwile, gdy uświadamiała sobie ile jest od niej wyższy. Na przykład teraz. Zdała sobie sprawę, że musi stanąć na palcach, żeby swobodnie złączyć ich wargi.
— Miałam dzisiaj nastrój na ładny wygląd. — wymruczała. Jej dłonie szybko odnalazły drogę do pierwszego guzika jego koszuli. Odsunął się od niej na chwilę, szukając w jej oczach odpowiedzi na niezadane pytanie. Otrzymał ją niemal od razu. Miała płomienny wzrok, który mówił wszystko. Objął ją w pasie i uniósł do góry. Zaśmiała się cicho, zarzucając mu ręce na szyję. Nie miał zamiaru marnować czasu na rozmowy, pytania i dyskusje. Pragnęła go i była zdecydowana by postawić bardzo ważny krok. Ważny nie tylko dla ich związku, ale także dla niej samej. A on czuł się zaszczycony, że z nim chciała go postawić.
Czy się bała? Oczywiście, że tak. Bała się, że nad ranem coś się zmieni, bała się, że nie będzie wystarczająco dobra, że nie wygląda korzystnie. Pozwoliła mu zdjąć z siebie sukienkę i niemal od razu złączyła ich usta w kolejnym pocałunku, chcąc ukryć strach. Powinna wiedzieć, że od razu poczuje, że coś jest nie tak. Odsunął ją od siebie.
— Nie... To znaczy tak! — powiedziała zdecydowanym głosem, widząc jego minę. — Jestem pewna i nie, nie zadawaj żadnych pytań... Po prostu... Stresuję się...
— Nie masz czym... — Uśmiechnął się do niej i powoli położył na łóżku. Nie miała czym? Dobre sobie! Nie była pewna czy wygląda dobrze, czy czarna bielizna, którą miała na sobie jest odpowiednia, czy piersi nie są za małe, czy jest wystarczająco seksowna... Nie mogła się pozbyć tych wszystkich obaw, mimo iż Christopher na każdym kroku zapewniał ją, że jest piękna i seksowna. Raczej nie czuła się  przy nim niepewnie... Aż do teraz. — Mówię poważnie... — dodał, całując linię jej szczęki, szyję i dekolt. Przymknęła oczy i przyciągnęła go do siebie. Czekała aż te wszystkie natrętne myśli znikną, a ona podda się pożądaniu. Jego ruchy były powolne, pełne delikatności i czułości. Oplatała dłońmi jego szyję, jakby obawiała się upadku. Uważnie obserwował jej twarz i zamierał za każdym razem, gdy ona robiła to samo i zaciskała powieki mocno. Nie chciał jej skrzywdzić. W żaden sposób. I w końcu poczuła, jak jej ciało zaczyna się zupełnie poddawać dotykowi mężczyzny. Pozwoliła się poprowadzić i przestała się hamować. Wszystko przestało się liczyć. Nie rozumiała nawet co  on do niej mówi, ale czuła jego szept na swojej skórze. Nie mogła uwierzyć, że jej mózg zaczął pracować na innych obrotach, jakby najważniejsze były ich złączone ciała, doznania, a ból i strach zostały zepchnięte w głąb podświadomości. Ich przyspieszone, ciężkie oddechy łączyły się w jeden, a dłonie były splecione i wciśnięte w pościel. Kiedy poczuł, że się rozluźniła, przyspieszył, jego ruchy stały się nieco gwałtowniejsze. Oparł swoje czoło o jej, patrząc na jej przymknięte powieki i rozchylone wargi. Spojrzała mu prosto w oczy tuż przed tym jak krzyknęła głośno, a jej ciało zamarło na dłuższą chwilę. On też zastygł w bezruchu, ukrywając jęk w jej włosach. Poczuła jak całuje jej twarz i układa obok niej na łóżku. Przyglądał się jej dłuższą chwilę. Leżała bez ruchu, wpatrując się w sufit.
— Wszystko w porządku? — zapytał, obejmując ją ramieniem. Uśmiechnęła się i odwróciła bokiem, wtulając w jego ciało. Nadal oddychała głęboko, a jej oczy błyszczały. Pogłaskała go po policzku.
— Nawet nie wiesz jak bardzo...

Czy o poranku czuła się inaczej? Nie mogła tego do końca stwierdzić, ale kiedy wyszła do kuchni, ubrana jedynie w jego białą koszulę, czuła się bardzo dobrze. Ponieważ Christopher nadal spał, postanowiła zrobić śniadanie i zaparzyć kawę. Krzątała się po kuchni, gdy ktoś zapukał do drzwi. Spojrzała na zegarek i z zaskoczeniem stwierdziła, że dochodzi dziewiąta. Podrapała się po głowie i poprawiła koszulę, która i tak sięgała jej do połowy uda. Włosy szybko związała w niechlujnego koka. Otworzyła drzwi i zobaczyła wysoką, blondynkę, która zmierzyła ją wściekłym spojrzeniem. Aurora skrzywiła się, zastanawiając się czego może chcieć ta kobieta.
— Kim jesteś? — warknęła, mijając ją w drzwiach i wchodząc do salonu.
— Chyba to ja powinnam zadać to pytanie. I dlaczego wchodzisz tu jak do siebie, hmm? — Skrzyżowała dłonie na piersi i nie pozostając dłużną, obrzuciła ją groźnym spojrzeniem.
— Nie bądź śmieszna. Mieszkam tutaj... Patrząc po twoim stroju, musisz być kolejną dziwką Christophera. Jest taki przewidywalny... Robimy sobie przerwę, a on i tak musi znaleźć sobie jakieś laski do bzykania, obiecując im piękną miłość i trwały związek...
Ruszyła w jej stronę z zamiarem bardzo agresywnej reakcji na jej słowa. Naprawdę chciała to zrobić i już uniosła dłoń, żeby dać tej bezczelnej zdzirze do zrozumienia, że nie pozwoli się obrażać, ale przerwał jej zaskoczony głos Christophera, który stanął w pomieszczeniu, ubrany jedynie w spodnie od dresu.
— Amanda...?
Usta Aurory lekko się otworzyły, gdy zmierzyła wzrokiem jego, a potem jego byłą narzeczoną.


*

Zastanawiałam się, czy nie zawiesić bloga. Najwyraźniej nikt tego nie czyta i nie wiem czy jest sens nadal publikować. 
Na razie chyba opublikuję rozdziały do końca części 1, czyli jeszcze 4. 
Potem się okaże, czy będę kontynuować, czy zawieszę bloga.

3 komentarze:

  1. Twoja historia jest bardzo interesująca. Jestem tutaj kilka razy w tygodniu w poszukiwaniu nowych rozdziałów. Masz bardzo duży talent. Życzę weny ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjaciele Aurory kojarzą mi się z takim typowym amerykańskim filmem. Koleżanka z wysokim kucem na głowie, kolega koniecznie gej i główna bohaterka, którą trzeba czesać, malować i swatać, bo sama nie bardzo daje sobie z tym radę. Nie mam nic do tego, w żadnym razie nie mówię, że to mi się nie podoba. Po prostu skojarzyło mi się z amerykańskim kinem dla młodzieży/studentów :D

    I tutaj też nasunęła mi się myśl, że stanowczo za szybko to wszystko się dzieje. W poprzednim rozdziale się trochę pokłócili, ona wyjechała na miesiąc, a w tym rozdziale już zdążyła wrócić, iść na imprezę, pogodzić się z Chrisem, przespać z nim i poznać jego byłą narzeczoną. Poza tym... nie rozmawiali ze sobą przez miesiąc i co? Nagle się spotykają i wszystko jest super, pięknie i tak jak było kiedyś. Brakuje mi tu trochę emocji, dialogów... Opowiadanie wciąga, ale wciągałoby bardziej, gdyby to troszkę rozciągnąć. Dać więcej fragmentów, w których bohaterowie coś robią. Nie opisywać, że Aurora i Chris są jak ogień i woda, tylko pokazać to, np. podczas jakiejś ostrej wymiany zdań albo kłótni o pierdołę. Rozumiesz o co mi chodzi?:)
    Ale tak jak mówię, to tylko subiektywne odczucia, nie musisz ich słuchać.

    Na razie tyle, bo więcej nie przeczytałam. Postaram się przybyć niebawem na kolejne rozdziały ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyliło mi się. Ogień i benzyna, nie woda, ale nie ważne;D To nie zmienia sensu mojego komentarza

      Usuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.