Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

9 paź 2016

#14 'denali



Podeszła do mężczyzny i uściskała go mocno, ciesząc się, że dotarł na wernisaż.
— Naprawdę, jestem pod ogromnym wrażeniem!
— Dziękuję... — Schyliła twarz onieśmielona. Tylu komplementów dotyczących swoich prac, jeszcze nigdy nie dostała. — Jesteś sam?
— Żartujesz? Przywiozłem wszystkich, żeby podziwiali prawdziwą sztukę. Cały czas się tu gdzieś kręcą i oglądają. Swoją drogą, dzięki za zdjęcie. Wisi w moim mieszkaniu w L.A. Wygląda idealnie.
— Cieszę się, że ci się podoba. — Uśmiechnęła się szeroko. Diplo (a szczególnie jego głos) zawsze nieco ją onieśmielał.
— Nadal nie zrezygnowałaś ze swojego szalonego planu? — zapytał ciszej. Pokręciła przecząco głową.
— Przeszłam pozytywnie pierwsze testy sprawnościowe. — Pochwaliła się z nieukrywaną dumą. Mężczyzna uniósł do góry brew.
— Gratuluję! Chociaż nadal uważam, że to głupi pomysł.
— Wiem. — Uśmiechnęła się do niego i zobaczyła, kolejne osoby, które zbliżały się w ich kierunku. — Muszę lecieć. Ale cieszę się, że jesteś. Pomogłeś mi przy tej wystawie.
— Ja tylko pracowałem... — Uśmiechnął się i odszedł w kierunku swoich znajomych.
— Nie jest w moim typie, ale głos ma absolutnie obłędny. Mógłby do mnie mówić w trakcie masturbacji... — powiedział James, obejmując ją jedną ręką.
— James! — krzyknęła oburzona blondynka, uderzając go w ramię. 
— Nie wiesz czy Nicholas będzie? — Rozejrzał się po sali. Uniosła do góry brew.
— Nadal z nim nie porozmawiałeś? 
— Nie.
— Od wernisażu? 
— Od wernisażu.
Popatrzyła na niego i opuściła ręce ze zrezygnowaniem.
— Ręce mi opadają. Jesteś cholernie uparty! Nie wiem czy będzie. Christopher nic nie mówił na ten temat. Może weźmie swoją milutką siostrę i przyjdzie... — Skrzywiła się i wzięła do ręki kieliszek wina. 
— Urocza Victoria nie daje spokoju?
— Ostatnim razem gdy ją widziałam, opowiadała o RODZINNYM spotkaniu. — Wywróciła oczami. — Strasznie mi przykro, że mnie tam nie było! — dodała z taką ironią, że nawet idiota by się domyślił. — Serio, ta dziewczyna działa mi na nerwy. Patrick wspominał ostatnio, że tak jawnie przystawiała się do Chrisa, że to niesmaczne. Ale rodzice oczywiście są zachwyceni. Znajoma rodziny, dobrze wychowana, poukładana, ze stabilną pracą.
— Cały czas chce, żebym zrobił jej sesję... Co ja jestem? Organizacja charytatywna?! Robię zdjęcia dla GQ, dla Chanel... Nie będę robił jej fotek! 
— Mi robisz... — Uśmiechnęła się cynicznie.
— Ty to co innego. Ty jesteś moją muzą, A. — Objął ją jedną ręką. —  Widzę, że ty też jesteś brudnym sekretem... 
— Nie miałabym z tym problemu gdyby nie fakt, że co chwilę słyszę jak ta wymalowana pinda przystawia się do mojego faceta, a ja nie mogę nawet jej wbić widelca w dłoń. Nie jestem nawet pewna czy jego rodzice wiedzą, że z kimś się spotyka. Wiem, że ma ponad trzydzieści lat i nie musi ich o tym informować i że to świeża sprawa, chyba nawet ja nie do końca ogarniam to co się dzieje, ale... — Dopiła wino i wzięła kolejny kieliszek.
— Będziesz miała okazję się odegrać — powiedział James patrząc ponad jej ramieniem. Odwróciła się i zobaczyła rodziców Christophera, którzy własnie weszli do galerii.
— Kurwa. Mogłam tyle nie pić. Zaraz wracam... — jęknęła i zniknęła w tłumie ludzi. Po drodze do łazienki była zatrzymywana przez znajomych, znajomych znajomych i zupełnie obcych jej ludzi, którzy gratulowali i zachwycali się zdjęciami. A ona naprawdę musiała dostać się do łazienki, zanim stanie oko w oko z idealnym państwem Blackwood. Kiedy już niemal dotykała dłonią klamki, drogę zastąpił jej Ryan.
— Piękna, jeśli takie zdjęcia zrobisz w Nepalu! Uhuhu! Dopisz do tego artykuł i możesz ubiegać się o Pulitzera. 
— Nie bądź śmieszny... Ja i Pulitzer - nigdy się nie wydarzy. 
— Nie mów hop. Ale serio, fantastyczne zdjęcia. Jestem zaszczycony, że mogę przebywać w twoim towarzystwie.
Wywróciła oczami, czując że przesadnie się ekscytuje. 
— Wybacz na minutkę... — jęknęła i wpadła przez szare drzwi do ogromnego, wyłożonego białymi i czarnymi kafelkami pomieszczenia. Oparła się o blat i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Miała nieco rozczochrane włosy i zdecydowanie zbyt rozbiegane spojrzenie. Wypuściła głośno powietrze. Jak miała się dobrze zaprezentować, skoro była już wstawiona, jej język się powoli rozwiązywał, a w głowie szumiało?
— Problemy? — Usłyszała z okolic kabin. Spojrzała do tyłu, na ciemnowłosą dziewczynę, która przyglądała jej się z wyższością. Przygryzła wargę, żeby nie puścić jakiegoś chamskiego komentarza.
— Dużo się dzieje. Nie wiedziałam, że przyjdziesz...
— Och tak, Christopher powiedział, żebym wpadła. Pomyślałam, że to świetny pomysł... Rozmawialiśmy na temat twoich prac. Są niezłe.
— Dzięki.
— Dam ci radę... Nie angażuj się tak. Jestem w życiu Christophera od bardzo dawna. I jeden: wiem, że jego rodzice cię nigdy nie zaakceptują, dwa: w końcu znudzi go dreszczyk emocji związany z twoimi podróżami, artystycznym zacięciem, młodzieńczym szlaeństwem i wszystko co się z tym wiąże, zacznie go męczyć. To chwilowa fascynacja. Ja jestem stała w jego życiu. Taka z jaką powinien się związać... Nie nadajesz się na związki. A już z całą pewnością, nie nadajesz się do związku z takim mężczyzną.
Oczy Aurory się rozszerzyły z wściekłości. Nie mogła uwierzyć, że ta dziewczyna odważyła się tu przyjść i wygadywać takie rzeczy, chociaż gdzieś w głębi ducha, blondynka obawiała się że to co mówi, jest prawdą. Zacisnęła pięści i podeszła do szatynki.
— Jeśli jednak ciebie wybierze... to znaczy, że jest naprawdę wart tyle co ty... Czyli niewiele... — warknęła i wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi.

Była tak zdenerwowana, że nie wiedziała czego chce. Z jednej strony za wszelką cenę unikała Christophera, bojąc się ewentualnej konfrontacji z jego rodzicami, z drugiej chciała żeby to nastąpiło.
— Hej, wszystko w porządku? — Laura zaskoczyła ją, gdy stała za rogiem i wychylała się niepewnie.
— Nie. Rodzice Chrisa tu są, a Victoria mi nagadała. Do tego jestem wstawiona, zmęczona i nogi mnie bolą od tych butów. Mam ochotę wyjść i wrócić do mieszkania — jęknęła zrezygnowana. 
— Nie przejmuj się tą idiotką... A że jesteś zmęczona to wierzę... Już niedługo zerwiesz się do domu i wyśpisz... — powiedziała przyjaciółka, przytulając ją do siebie. — Jego rodzicami też się nie martw. Patrick niby czarna owca w rodzinie, a i tak mają do mnie problem. Oni chyba nikogo nie chcą zaakceptować...
Aurora wychyliła się i rozejrzała po ludziach. Dostrzegła Christophera w towarzystwie rodziców i młodszej siostry Nicholasa. Skrzywiła się, a wszystkie jej mięśnie nagle się spięły.
— Ta mała wywłoka...
Ruszyła w ich stronę i zatrzymała się kawałek od nich.
— I jak? — zapytała z uprzejmym uśmiechem, chociaż od środka aż się w niej gotowało. Wszyscy nagle się odwrócili w jej kierunku. 
— Mamo, tato to Aurora. Autorka zdjęć. — Czekała chwilę, licząc że powie coś jeszcze, ale tego nie zrobił. Ukłucie w serce.
— Dzień dobry. Mam nadzieję, że prace się państwu podobają... — Uśmiechnęła się szeroko, zakładając swoją maskę uprzejmości. Matka mężczyzny zlustrowała ją od góry do dołu. Jej mina nie zwiastowała nic dobrego. No tak, wychylające się spod sukienki tatuaże, białe włosy i z całą pewnością zbyt krzykliwy kolor sukienki. Okropne!
— Są naprawdę niesamowite. Właśnie razem z Victorią rozmawialiśmy na temat tego fantastycznego zdjęcia norweskich fiordów. Wspominała, że tam była i zrobiła podobne zdjęcie, jednak to światło... — Kolejne ukłucie. Kobieta patrzyła na nią z wyższością.
— Cieszę się. To wymaga wytrwałości i poświęcenia. Ale na tym polega fotografia. — Kolejny sztuczny uśmiech. Victoria położyła dłoń na ramieniu Christophera, mierząc ją spojrzeniem pełnym tryumfu. Kolejne ukłucie, jednak Aurora nie miała zamiaru dawać jej satysfakcji. — Proszę wybaczyć... Jeszcze jest parę osób, z którymi powinnam porozmawiać... — skończyła i odwróciła się od nich, po czym odeszła, licząc że znajdzie gdzieś Toma, jednak jak na złość, ten zniknął. Dopiero po przekroczeniu drzwi galerii rzuciła się niemal pędem w stronę stacji metra. Nawet nie zauważyła, gdy z jej oczu zaczęły lecieć łzy, rozmazując makijaż.
— Aurora!
— Spieprzaj! — warknęła. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać.
— Zatrzymaj się.
— Nie.
— Cholera jasna! — Usłyszała, po czym poczuła jak mężczyzna łapie ją za łokieć i odwraca w swoim kierunku. — Ty płaczesz?!
— Nie. Oczy mi się pocą! Daj mi spokój, Chris. Nie mam ochoty teraz z tobą rozmawiać. Rany dlaczego wernisaże kończą się jakimś dramatem! — krzyknęła wznosząc ręce do góry. — Czy ty kiedykolwiek chcesz mnie przedstawić swoim rodzicom? 
— To skomplikowane. Poza tym wolałbym to zrobić w nieco bardziej kameralnym gronie... Nie wiesz do czego jest zdolna moja matka. Byłaby w stanie zepsuć to wydarzenie... To twój dzień...
— Nigdy nie będzie łatwiej! Nigdy się nie naprostuje, bo ja nie jestem i nigdy nie będę idealną wybranką w oczach twoich rodziców. Ale skoro się spotykamy już prawie dwa miesiące to przy "przypadkowym" spotkaniu z nimi, nie chcę być tylko znajomą, autorką zdjęć. Okey, wiesz co... Wyjeżdżam na prawie miesiąc. Każde będzie miało czas żeby się zastanowić czego chce. Nie wymagam cudów, Chris, ale cholera, krew mnie zalewa jak widzę, że ta wywłoka Reynolds cię dotyka przy twoich rodzicach, a oni są tym najwyraźniej zachwyceni. Zresztą sam ją tu zapraszasz, mimo iż wiesz, że drzemy koty. Może faktem jest, że się znudzisz moim trybem życia, że fascynacja minie. I to ja wyląduję ze złamanym sercem. Więc się zastanów... — warknęła, wyrywając się z jego uścisku i ruszając w stronę stacji. 

*


Podobała jej się Alaska. Zdecydowanie klimat bardziej jej odpowiadał, chociaż za bardzo niskimi temperaturami też jakoś specjalnie nie przepadała. Kiedy po raz pierwszy mróz uderzył w jej twarz, była w lekkim szoku. Nie wylądowali zbyt daleko od Denali, więc miała mało czasu na aklimatyzację. Widok ją zachwycił. Góry ją fascynowały. Można je podziwiać każdego dnia i każdego dnia będą wyglądać inaczej. Teraz stała pod górą McKinley, wiedząc, że za jakiś czas będzie podziwiać widok z samego szczytu.
Wspinaczka nigdy nie była i nie miała być łatwa. Miała być testem wytrzymałości i pokory. Z każdym krokiem byli coraz wyżej, powietrze stawało się rzadsze, a mięśnie bolały, dając znać, że organizm poddawany jest ogromnemu wysiłkowi. Mróz szczypał niewielkie fragmenty twarzy, które miała odsłonięte. Wychodzili nad ranem, zatrzymywali się późnym wieczorem. 
Oficjalnie miała wejść tylko do którejś bazy i być tylko fotografem. Takie kłamstwo sprzedała wszystkim swoim bliskim, żeby nie martwili się i nie próbowali jej odwieźć od tej decyzji. Ona jednak nie szła kawałek. Szła cała trasę od podnóża do szczytu. Ale na razie nikt nie musiał wiedzieć, chociaż czuła się podle okłamując ludzi dookoła. I wiedziała, że w końcu przyjdzie jej za to kłamstwo zapłacić.
Ryan był ogromnym wsparciem, chociaż upierała się, że nie potrzebuje pomocy. Chciała dać radę, zdając sobie równocześnie sprawę, że jeśli nie da rady, musi odpuścić. To była jej pierwsza tak poważna wyprawa i szczyt, który miał powyżej pięciu tysięcy metrów. Oczywiście czuła strach, ale... Coś ją ciągnęło w to miejsce, mimo iż wiedziała, że wiele ryzykuje. Starała się nie rozpraszać, nie skupiać na widokach i podziwiać je dopiero gdy docierali do bazy. 
Na szczycie czuła się niesamowicie. Chociaż wiedziała, że to nie najwyższy szczyt świata, nic ją nie interesowało. Ona była teraz tak wysoko, że miała gdzieś pozostałe szczyty. Teraz była najwyżej. Pokonała siebie i swoje ograniczenia. Widok, zapierał dech w piersiach. Była tam chwilę, więc starała się go zapamiętać i uwiecznić na zdjęciu. Przez te krótkie chwile, czuła że nikt nie może jej skrzywdzić. Nikt nie może jej dotknąć.

Przed wyjściem i tuż po zejściu, sprawdziła czy Christopher się do niej odezwał. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Telefon miała pełen wiadomości i połączeń, ale ani jedno nie było od niego. Popatrzyła na oddalającą się górę. Oparła głowę o fotel w samochodzie. Musiała zadzwonić do Jamesa. Wracali wcześniej niż przypuszczali, bo pogoda im dopisała, więc w miarę szybko się wspięli i zeszli. 
— Hej, tu James, jak masz ważną sprawę to zostaw wiadomość po sygnale. — Usłyszała. Westchnęła głośno.
— Wracamy wcześniej, J. Jutro wieczorem będę w Nowym Jorku, mógłbyś mnie odebrać z lotniska? 
Po raz pierwszy nie wiedziała czego spodziewać się po powrocie do domu.

1 komentarz:

  1. Uwielbiam Victorię! A uwielbiam dlatego, że wprowadza do opowiadania zamęt. Jako osoba jest okropna, ale jako źródło problemów - świetna. Tylko mam małą radę... nie rób z niej takiego typowego, czarnego charakteru, który trzeba znielubić, bo nie ma w nim nic dobrego. Ludzie nie są czarni albo biali, mają i dobre, i złe cechy. Dlatego mam nadzieję, że będę miała szansę poznać Victorię też z tej dobrej, ludzkiej strony. Bo na pewno taką ma.
    Aurorę potraktowała jak śmiecia. Byłam na nią zła, że zaczęła się uciekać do takich sposobów. Ale z drugiej strony kobiety z miłości (w tym wypadku chyba chorej miłości) są zdolne do wielu rzeczy, więc chyba trochę mogę ją zrozumieć. Walczy. Po prostu.

    Bardzo podobało mi się też to, że w końcu doszło do jakiegoś spięcia między Aurorą i Chrisem. Widzę, że nie będzie cukierkowo, a to mnie cieszy. Tylko zawiodłam się trochę, że ten "prawie miesiąc" tak szybko minął... Ten wyjazd mógł być dobrą okazją, żeby opisać tęsknotę Aurory, jej ból, niepewność czy z Chrisem coś wyjdzie, może nawet płacz, że przez tyle czasu nie zadzwonił. Nie lubię, gdy akcja dzieje się tak szybko, bo wtedy nie mam możliwości, by należycie odczuć ten upływ czasu.
    Fabuła mi się podoba, Twój sposób pisania też - nawet bardzo - tylko to wszystko momentami baaardzo szybko się dzieje. Moim zdaniem aż za szybko. Ale to tylko subiektywna opinia ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.