Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

2 paź 2016

#13 'changes

Przez pierwsze chwile nie wiedziała jak się zachować. Była skołowana i zupełnie się nie spodziewała zobaczyć tego, co zobaczyła. Jednak tylko kilka sekund zajęło jej porzucenie wszelkich wątpliwości i pytań. Podeszła pewnym krokiem, z szerokim uśmiechem do mężczyzny, który stał kilka metrów dalej z rękami ukrytymi w kieszeniach granatowych spodni od garnituru. Bez ostrzeżenia rzuciła mu się na szyję i czule pocałowała. Zupełnie nie spodziewała się swojej reakcji. Ale nie mogła się wycofać. Chociaż miała ochotę uciec do samolotu i odlecieć daleko stąd. Co ją podkusiło? Musiała jednak zachowywać się dojrzale. Odsunęła się nieznacznie.
— Jak miło, że mnie odbierasz... — mruknęła cicho, uśmiechając się do niego szeroko. Stał lekko zaskoczony jej reakcją, ale szybko odzyskał zdrowi rozsądek.
— Skończyłem pracę... Wiedziałem, że wracasz... Pomyślałem, że wygodniej ci będzie wrócić samochodem, a nie metrem, autobusem, albo o zgrozo, taksówką — odparł Christopher i odebrał od niej torbę.
— Och, taksówki to zło? Powinnam się domyślić...
— Jak Hawaje?
— Fajnie. Ale wolę Nowy Jork... — Cieszyła się, że po nią przyjechał. Lubiła spędzać z nim czas. Przerażało ją to, bo nigdy się tak nie czuła. Bała się przywiązywać do ludzi, bo ci bardzo szybko znikali z jej życia, pozostawiając koleją dziurę, trudną do zapełnienia. Kiedyś, nie zastanawiała się nad tym. Jak głupia wchodziła w kolejne relacje z ludźmi i zostawała na lodzie raz za razem, lecząc stare rany, na których, nim się spostrzegła, powstawały nowe. Potem zaczęła unikać ludzi. Była nieufna i widziała w każdym potencjalne źródło cierpienia. Zawsze z rezerwą podchodziła do nowych osób w swoim życiu, rozważając czy są odpowiedni, czy jednak lepiej uciekać. To wszystko wpłynęło też na jej poczucie własnej wartości. Nie wierzyła w siebie i to co robi, bo kolejni ludzie odchodzili... Jakby nie była wystarczająco dobra, żeby przy niej zostali. Nie rozumiała dlaczego nie trzyma Christophera na dystans. Dlaczego tak szybko pozwala mu się do siebie zbliżyć. Ale jej myśli czasami się przy nim wyłączały. Po prostu... po raz pierwszy życiu dawała się ponieść i nie analizowała wszystkiego dokładnie. Teraz rozumiała, że z tego wynikała jej nieśmiałość.
Zaprowadził ją do samochodu, otworzył drzwi i schował jej torbę do bagażnika, po czym zajął miejsce kierowcy i ruszył w stronę miasta. Dłuższą chwilę przyglądała się jak w skupieniu prowadzi. 
— Dlaczego po mnie przyjechałeś? — spytała nagle, zaskakując tym samą siebie. Chciała zasłonić dłonią usta, rozumiejąc jaką gafę właśnie popełniła. Chris uśmiechnął się jedynie i zmienił pas ruchu.
— Stęskniłem się. Liczyłem, że poopowiadasz mi o Hawajach. 
— Nigdy tam nie byłeś?
— Nie.
— Serio?! Dlaczego? — obruszyła się i odwróciła bokiem, żeby mu się przyjrzeć. 
— Rodzice woleli nas zabierać do Europy. A od kilku lat nie miałem zbyt dużo wolnego czasu... — Wzruszył ramionami.
— Musisz tam pojechać. Jest pięknie... Pogoda, plaże, szlaki... Każdy znajdzie coś dla siebie.
— A ty? 
— Ja pracowałam. Ale ponieważ leżenie na plaży jest dla mnie stratą czasu... Oczywiście znalazłabym zajęcie... — Uśmiechnęła się szeroko.
— Więc czemu nie zostałaś na dłużej?
— Bo... — Zawiesiła na chwilę głos i spuściła wzrok. — Powiedzmy, że ja też się stęskniłam.
— To miłe. — Uśmiechnął się i na chwilę złapał ją za rękę. Odwzajemniła gest, a na jej ustach pojawił się nieśmiały uśmiech. Nadal czuła się przy nim niepewnie. Nadal nie rozumiała co ten człowiek w niej widzi i dlaczego chce spędzać z nią czas. Dlaczego nie postrzega jej jak szalonej, oderwanej od rzeczywistości smarkuli, która nadal żyje marzeniami. A może to było to: poczuł dreszczyk emocji, stanowiła jakąś nowość. Był nią zafascynowany, ale ta fascynacja mogła szybko minąć.
— Szlak Haiku jest obłędny... Widoki... nieziemskie. Czyste, niebieskie niebo i ocean niemal zlewają się ze sobą, zacierając linię horyzontu. Zieleń i brąz wyspy się od tego wszystkiego mocno odcina. Idzie się samymi szczytami, wąskimi dróżkami i schodkami. Wiatr rozwiewa włosy... Tam nie myśli się o niczym... Wszystko zostaje na dole. Nieidealny człowiek staje w obliczu idealnej aczkolwiek przerażającej natury. To ona, tam na górze, decyduje czy będzie łatwo czy nie. 
— Wow...
— Co?
— Nikt jeszcze tak nie mówił przy mnie o naturze. 
Zaśmiała się głośno. 
— Wybacz... Czasami zaczynam za bardzo opisywać. Kiedyś na proste pytanie czy lubię kolor miętowy, napisałam komuś długi esej dlaczego tak. 
— To dobrze. Niewiele osób umie ładnie opisywać to co go otacza. 
— Zawsze lubiłam pisać. Na studiach utwierdziłam się w przekonaniu, że lubię, ale nie potrafię.
— Jeśli tak jak piszesz, proszę wróć do tego.
— Czasami pisuję artykuły do gazet, razem ze zdjęciami. — Gdyby jej policzki mogły się zaczerwienić, właśnie stałyby się purpurowe. Niestety (lub stety) jej jasna karnacja powodowała, że róż na policzkach mogła mieć jedynie sztuczny. 
— Chętnie poczytam. 
— A skąd ta pewność, że dam ci przeczytać?
— Mam swoje sposoby.
— Powodzenia. — Uśmiechnęła się szeroko, sprawdzając swój telefon. Miała kilka maili, ale nie planowała teraz przyjmować zleceń. Chciała skupić się na wystawie, dokończeniu tego co już zaczęła i poukładaniu życia prywatnego. Stwierdziła, że zasłużyła na trzy tygodnie błogiego lenistwa.
— W zasadzie... Nigdy nie opowiadałaś jak doszłaś do tego wszystkiego... — powiedział, płynnie wyprzedzając kolejne samochody.
— Powtarzali: jak cię nie wpuszczą drzwiami, wejdź oknem. Wysyłałam do National Geographic tyle zdjęć, że chyba w końcu opublikowali jedno z litości. Potem kolejne, kolejne, tu nagrodzili mnie w jakimś konkursie, znowu coś opublikowali, aż w końcu sami zaczęli się ze mną kontaktować. Założyłam stronę, zarejestrowałam własną działalność gospodarczą, a potem jakoś to poszło. Zaczęli się zgłaszać kolejni zleceniodawcy i gotowe. Trwało to kilka miesięcy. Naprawdę byłam jak natrętna mucha... — Wzruszyła ramionami.
Spojrzała na Christophera, który był nieco zamyślony i nieobecny.
— Problemy w pracy? — spytała, przykuwając na chwilę jego uwagę. Przez ułamek sekundy patrzył na jej twarz, po czym znowu skupił się na drodze. Wypuścił głośno powietrze, nie czując się ani trochę lepiej. Myślał, że kilkadziesiąt minut w jej towarzystwie sprawi, że chociaż na chwilę oderwie się od pracy. Na próżno. Gdzieś z tyłu głowy nadal siedziała mu myśl, że nadchodzące miesiące będą dla niego bardzo trudne. Nie był pewny czy powinien jej mówić. W końcu była młoda i tego typu problemy nie powinny zaprzątać jej głowy. Jednak jej zdeterminowany wzrok i uniesiona brew sprawiły, że wiedział iż nie odpuści.
— Będę prowadził paskudną sprawę. Paskudną i dla niektórych to pewnie niemoralne, że ją wziąłem. Nadal nie wiem dlaczego się za to zabieram... Ale nie myśl o tym. Poradzę sobie.
— Po pierwsze, nie mam zamiaru cię oceniać... — zaczęła. Wiedziała, że tego się obawia, szczególnie, gdy wspomniał o niemoralnym aspekcie sprawy. — Po drugie, nie musisz sobie z tym radzić sam. Czasami wrzucenie z siebie wszystkiego naprawdę pomaga.
— Zapamiętam. — Uśmiechnął się do niej, na co rozpromieniła się nieco.
— Mam tylko nadzieję, że to nie jest niebezpieczne... Wiesz, jakaś mafia, gangsterzy... — zaśmiała się, wierząc że takie myśli są niedorzeczne. Nie odpowiedział.

*

Kiedy życie nagle przyspiesza dni zaczynają się zlewać w jeden. Aurora ledwo rejestrowała dzień i noc. Mogła siedzieć całymi dniami w Nowym Jorku, jednak nadmiar pracy ją przytłaczał. Wykańczała zdjęcia dla zleceniodawców, codziennie doglądała wystawy, która nabierała kształtów i znajdowała czas, żeby spotkać się z Chrisem, który nadal starał się odkrywać przed nią zakamarki miasta. Nigdy nie mówił o pracy, chociaż dziewczyna dostrzegała, że przejmuje się prowadzoną aktualnie sprawą. Kilka razy próbowała go podejść, jednak zawsze powtarzał, że nie musi się tym przejmować. Dlatego przejmowała się jeszcze bardziej i starała się jak mogła by nie myślał o tym, gdy spędzali razem czas.
Lubiła ich spotkania. Mężczyzna zawsze sprawiał, że się uśmiechała i odrywała od komputera, chociażby tylko na godzinę. Pomógł jej w końcu kupić samochód, nadzorować wystawę i tworzyć kolejne zdjęcia, przedstawiające miasto. Nadal nie mogła pojąć dlaczego spędza z nią czas. Nadal miała wrażenie, że jest tylko niewyrośniętą smarkulą, która tymczasowo go zafascynowała swoimi opowieściami o podróżach, ale nigdy nie poruszała tego tematu. Pomimo swoich szalonych emocji i uczuć, starała się cieszyć chwilą, póki trwała. Przyzwyczajona do tego, że ludzie odchodzą, wiedziała że moment rozstania kiedyś nadejdzie.
Jej przyjaciele nazwali by to pewnie brakiem pewności siebie. Cóż, Aurora była skomplikowana. Wiedziała, że podoba się mężczyznom, chociaż nie przyznawała się do tego. Mimowolnie potrafiła flirtować. Gdy przestawała się nad tym zastanawiać i po prostu pozwalała rozmowie płynąć, stawała się kokieteryjna i uwodzicielska. Przy bliższym poznaniu, okazywała się otwartą, uroczą, uśmiechniętą i rozgadaną dziewczyną. Na początku mogła się wydawać wycofana, a nawet wyniosła, ale to znikało, gdy ktoś okazał jej zainteresowanie i szacunek. Przy odpowiednim podejściu i dotyku, otwierała się i odsłaniała ukryte zalety. Jednak miała jeden problem, z którym trudno jej było sobie poradzić: nie wierzyła w te zalety i wszystko co robi. Zawsze wydawało jej się, że jej dzieła nie są wystarczająco dobre, że są słabe i nic nie warte. Siebie postrzegała jako osobę, którą trudno pokochać przez uszczypliwe, wręcz chamskie uwagi, introwertyzm, łatwe denerwowanie się i kłótliwość. Bywała okrutna i krytyczna i nie ukrywała tego. Nie wierzyła, że ktoś może to zaakceptować.

*


Szli w stronę galerii, a jej nogi odmawiały powoli posłuszeństwa. Stresowała się. Niezbyt dobrze radziła sobie z krytyką, a teraz pewnie dostanie jej całą masę. Złapała Chrisa za rękę i zatrzymała się gwałtowanie. 
— Nie idę. Nie mogę... — powiedziała z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Zbliżył się do niej i przytulił, starając się nie pognieść jej zielonej sukienki.
— Będzie dobrze. Twoje prace są fantastyczne... Czego ty się boisz? — spytał, nie rozumiejąc jej irracjonalnego zachowania. 
— One są przeciętne. Nie są nawet dobre. Są zwykłe... — Tupała obcasem o chodnik, a mijający ich ludzie obserwowali co się dzieje. Dłonie jej drżały. 
— Oddychaj... — szepnął, widząc że dostaje ataku paniki. — Naprawdę będzie dobrze... Twój strach jest tylko w twojej głowie i jest zupełnie irracjonalny. Aurora, twoje prace są świetne. Zupełnie nie rozumiem dlaczego to nie może dojść do tej twojej łepetyny! — zaśmiał się i popukał ją lekko w czoło. Wzruszyła ramionami i objęła go w pasie, opierając policzek o jego tors. Czuł jak jej przyspieszony oddech się uspokaja. — Będę przy tobie... 
Kiwnęła głową. Mieli jeszcze kilkadziesiąt minut do otwarcia wystawy, więc Christopher chciał mieć pewność, że dziewczyna się uspokoi.
— Dlaczego? — spytała nagle, nie patrząc mu w oczy. W silnych emocjach nagle zbierała się na odwagę, żeby rozwiać wszelkie swoje wątpliwości.
— Dlaczego co? 
— Dlaczego tu jesteś? Dlaczego się mną tak przejmujesz? Dlaczego ze mną jesteś?
— Wszystko z tobą w porządku? Dlaczego zadajesz mi takie pytania? — Odsunął się od niej i popatrzył w oczy. Była śmiertelnie poważna. — Aurora te pytania są bezsensowne.
— Odpowiedz — warknęła.
Pokręcił głową i odwrócił się od niej. Oddychał głęboko, zdenerwowany jej pytaniami. Jak mogła mu je zadawać? Próbował się uspokoić, bo nie chciał denerwować jej bardziej, chociaż najchętniej by sobie z nią podyskutował na ten temat.
— Dlaczego o to pytasz? 
— Bo nie rozumiem co widzisz w młodszej dziewczynie, która gówno wie o życiu.
— Dlaczego tak w siebie nie wierzysz? 
Odwróciła głowę na bok, jakby właśnie oberwała z liścia. I to mocno. Przygryzła wargę.
— Dlaczego nie możesz pojąć, że jesteś fascynującą osobą, która tworzy niesamowite rzeczy. Że jesteś piękna nie tylko z zewnątrz, ale także od środka. Sprawiasz, że odrywam się od codzienności. Traktujesz mnie, i co najważniejsze siebie, z szacunkiem. — Podszedł do niej i złapał za ramiona. — Co cię nagle naszło na takie rozmowy?
— To kłębiło się we mnie od dawna... — Wzruszyła ramionami. Znowu pokręcił lekko głową i przytulił ją do siebie. 
— Jesteś niemożliwa... Naprawdę nie ma dla mnie znaczenia to, że jesteś młodsza... Dopóki czuję się przy tobie tak dobrze... Trzeba popracować nad twoją wiarą w siebie.
— Wybacz... Nieczęsto słyszałam pochwały. Kiedy przez dwadzieścia trzy lata nikt się tobą specjalnie nie interesuje, albo wprost opowiada, że nie jesteś intrygująca to... zaczynasz w to wierzyć.
— Aurora, to były niedojrzałe dupki, które szukały łatwej panienki, a nie wyzwania. W takim wieku większość osób nie szuka związku do końca życia. Nie myśli się o tym. A jeśli ktoś był w stanie tak powiedzieć... cóż... sam musi wieść wyjątkowo fascynujące życie... — Uśmiechnął się do niej i pogłaskał po głowie. 
— Teraz zachowałam się jak smarkula o której mówiłam... — Poprawiła sukienkę.
— Zachowałaś się jak osoba, która buduje swoją pewność siebie. — Złapał ją za rękę i ruszył w stronę galerii. — Nie martw się... Będę obok żeby dawać ci kopniaka za każdym razem gdy w siebie zwątpisz. — Zaśmiał się, widząc jej oburzoną minę.
— Przemoc wobec kobiet nie jest dobrym rozwiązaniem...
— Nikt się o tym nie dowie... — mruknął, całując ją namiętnie na samym środku chodnika.

Aurora nienawidziła przemawiać. Nienawidziła publicznych wystąpień, szczególnie przed dużą ilością osób. Nie spodziewała się, że jej wernisaż będzie się cieszył aż takim zainteresowaniem. Przyszło mnóstwo osób, które z zaciekawieniem obserwowały jej zdjęcia. Po krótkiej przemowie, którą chciała zakończyć jak najszybciej, ukryła się z tyłu galerii i co jakiś czas przyjmowała gratulacje od gości, którym udało się ją odnaleźć.
— Nieźle, nieźle. Nawet widzę siebie na niektórych zdjęciach... — Usłyszała za plecami. Uśmiechnęła się pod nosem i odwróciła w stronę mężczyzny. 
— Cóż mogę powiedzieć... Dobrze się ciebie fotografuje...

1 komentarz:

  1. Uznałam, że zostawię komentarz pod każdym rozdziałem, jakim przeczytam, żebyś na bieżąco miała ode mnie opinie. Na taką zbiorową nie wiem kiedy będę mieć czas, a krótkie zawsze łatwiej dodać. Chociażby w pracy (tak jak teraz;D).

    Bardzo spodobał mi się ten wątek ze "śmierdzącą sprawą" Chrisa. Jestem bardzo ciekawa o co chodzi i czy facet nie wpadnie przez to w kłopoty. W sumie nie miałabym nic przeciwko ;D
    Podoba mi się to, jak Chris wspiera Aurorę i to, że mimo upływu czasu między nimi nadal nie doszło do żadnych wyznań, obietnic. Jest słodko, ale jeszcze nie ZA słodko i bardzo mi się to podoba <3

    Krótko, ale przynajmniej zdążyłam wreszcie coś przeczytać! ;D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.