Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

11 wrz 2016

#11 'drama at the opening

Po raz pierwszy mogła przyznać, że dwa dni pracy jej się bardzo dłużyły i chciała jak najszybciej wracać do Nowego Jorku. Oczywiście Atlanta jej się bardzo podobała. Biegała po ulicach i robiła zdjęcia najpiękniejszych budynków oraz najważniejszych atrakcji tego miasta. W dodatku natura postanowiła jej zrobić niespodziankę i każdy poranek i wieczór oznaczał spektakl kolorów, dzięki czemu każde zdjęcie było jedyne w swoim rodzaju. Miała okazję wstąpić do High Museum of Art oraz wybrała się na plan The Walking Dead, którego jest ogromną fanką. Dwa dni były wyjątkowo intensywne, ale kiedy w czwartek późnym wieczorem wsiadała do samolotu, nie czuła się zmęczona. Cieszyła się jednak, że wraca do domu. Nie mogła się już doczekać kolejnego dnia, chociaż nie chciała się do tego przyznać.

W piątek wstała późno. A przynajmniej późno jak na nią. Z reguły o godzinie ósmej była już na nogach, a tego dnia, dopiero o 11 zwlekła się z łóżka i ruszyła pół przytomna do łazienki, ziewając jakby szykowała się do zjedzenia wieloryba. Pod prysznicem siedziała prawie godzinę. I to dosłownie. Siadła na podłodze i pozwalała by woda się po niej lała. Po wyjściu i wytarciu ciała, poszła do kuchni, żeby wypić kawę. Przez kolejne trzydzieści minut siedziała z czołem opartym o blat. 
— Wyglądasz jakbyś zabalowała... — powiedział James wchodząc do kuchni. 
— Nie wiem co mi się stało. Jestem tak niewyspana, że jestem w stanie usnąć na stojąco!
— Masz dzisiaj randkę. Lepiej się ogarnij.
— Mam jeszcze czas. Poza tym to nie randka.
— Nazywaj to jak chcesz, ale jak dla mnie to jest randka... — Wziął do ręki pokrowiec ze swoim strojem na wieczór. — Będę w galerii już do wernisażu. Zaczynamy o 20.
— Jesteśmy umówieni na 19.
— Świetnie. Laura była z Patrickiem całą noc, mówiła że od niego przyjadą. 
— Okey. Mam zakładać sukienkę?
— TAK! To bardzo elegancka impreza...
— Uważaj, bo uwierzę, że ty taki elegancki. — zaśmiała się, biorąc na kolana swojego kota, który mruczał i ocierał się o nią.
— Ja nie, ale ci co to organizują tak. Do zobaczenia wieczorem... — powiedział, całując ją w czubek głowy i opuszczając mieszkanie.

Poprawił koszulę i przejrzał się w ścianie windy. Wyglądał względnie elegancko. Dla człowieka, który na co dzień chodził ubrany w garnitur, wieczorne wyjścia zawsze oznaczały wyluzowanie. Miał na sobie czarne jeansy, białą koszulę i granatową marynarkę oraz buty. Trampki. W tym momencie chrzanił elegancję. Kiedy Aurora mu otworzyła, o mało nie opluła się wodą, którą właśnie piła.
— Kurwa! Serio?! — krzyknęła, znikając w głębi mieszkania. Gdyby pił, pewnie zareagowałby podobnie. 
— Co takiego? 
— Wyglądasz jak z jebanej reklamy! Jak model z żurnala jak... Kurwa! Nigdzie z tobą nie idę! — Miotała się po mieszkaniu, zbierając potrzebne rzeczy. Dopiero gdy skończyła, mógł jej się przyjrzeć, chociaż już w drzwiach zrobiła na nim wrażenie. Różowe włosy pofalowała lekko i z jednej strony podpięło z tyłu głowy. Miała szary makijaż i subtelnie podkreślone usta. Jej szyję zdobił łańcuszek zakończony prostą, cienką blaszką, a ręce pasujące bransoletki i pierścionki. Jej sukienka była wyjątkowa: krótsza z przodu, dłuższa z tyłu, zrobiona z koronki, z dwiema kieszonkami i obcisłą zabudowaną górą podkreślającą szczupły brzuch i pełne piersi. Założyła na nogi czarne, wiązane botki na obcasie i stanęła na wprost niego. Dopiero teraz zauważył tatuaże, które miała: trzy, drobne gwiazdki wplecione w trzy cieniutkie "bransoletki" na prawym nadgarstku, trzy kropki na środkowym palcu, cieniutki napis zdobił jej lewy nadgarstek, a na palcu wskazującym symbol unalome, wykonany cieniutką igłą, lekki i delikatny. Napisu nie był w stanie doczytać, ale wiedział, że musi się dopytać o wszystkie jej rysunki. 
— No co?
— Jaki ty masz problem? Wyglądasz świetnie! 
— Masz na sobie trampki! — krzyknęła niezadowolona. — I w ogóle wyglądasz... Aaaaa! Usłyszałam, że muszę założyć sukienkę. Nie lubię nosić sukienek. I obcasów! Są niewygodne!
— Weź trampki, zostawisz w samochodzie, a w sukience wyglądasz pięknie. — Objął ją ramieniem i poprowadził do drzwi.
— Czekaj! Koty! Muszę sprawdzić gdzie są!

W galerii byli trzydzieści minut przed czasem. Wszyscy stali przed nią, bo nikt nie mógł zobaczyć prac przed otwarciem. Nikt oprócz Aurory, która widziała większość. Kiedy w końcu mogli wejść do środka, a James uraczył ich krótką przemową, każdy zajął się oglądaniem kolejnych fotografii. Christopher skupił się na jednej. Czarno-białej. Studyjnej. Na szarym tle. Tyłem. Po turecku. Wyprostowana. Z dłońmi opartymi o kolana. Dziewczyna. Naga. Jej włosy były odsunięte na bok, prezentując misternie wykonany tatuaż, który miał mnóstwo elementów. Mężczyzna wpatrywał się w zdjęcie, próbując wszystkie wyłapać. Zdecydowanie łatwiej byłoby gdyby miał przed oczami oryginał.
— Jak ci się podoba? — zagadnęła Aurora.
— Zdjęcie? Dziewczyna? Tatuaż?
— Wszystko?
— Zdjęcie jest proste, ale dzięki postaci i światłu ma w sobie coś, co sprawia, że chce się na nie patrzeć. Tatuaż wiele mówi o osobie, chociaż nie jestem w stanie wyłapać wszystkich istotnych szczegółów. A dziewczyna... Cóż, chciałbym zobaczyć jej twarz.
— No przecież widzisz. Nawet teraz... — zaśmiała się głośno.
— To ty?!
— Taaa. Akurat ten tatuaż nie jest trwały. Zrobiłam go henną, to wzór mandali. Kobieta, artystka w zakresie wszelkich buddyjskich symboli, rysowała go przez ponad godzinę. Ale... Mam wiele innych. Trwałych. — Uśmiechnęła się tajemniczo. — I nie mówię tu tylko o tych widocznych.
Uśmiechnął się i złapał ją za rękę, obserwując wszystkie tatuaże, które tam miała. Napis na nadgarstku był cytatem z Tolkiena: Not all those who wander are lost, po jednej stronie napis płynnie przechodził w zarys gór. Każdy z jej tatuaży był wykonany cieniutką igiełką, dzięki czemu linia była wyjątkowo delikatna i kobieca.
— Czyli dzisiaj dowiem się czegoś nowego o tobie? 
— Może...
— To ile masz tatuaży?
Wzruszyła ramionami z uśmiechem.
— Kilka. Część jest... ukryta...
— Muszę je kiedyś zobaczyć... — mruknął.
— Może.
Przeszli całą galerię. Aurora była nieco zaskoczona, że aż tyle jej zdjęć wisiało na ścianach. Na większości nie było nawet widać jej twarzy, ale ona dokładnie pamiętała te ujęcia. Oczywiście Christopher był zachwycony. Obserwował każdą fotografię, starając się wyłapać każdy tatuaż, którego jeszcze nie widział. Jeden miała za uchem. To był zarys kota. Kolejny na żebrach: róża wiatrów i trzy współrzędne geograficzne. Jeden na stopie: wzór gałązki z malutkimi różowymi kwiatuszkami. Na wewnętrznej części nogi, od kostki w górę, miała wytatuowaną palmę. Tylko tyle udało mu się dostrzec, chociaż dziewczyna powiedziała, że obecnie ma jeszcze dwa, ale w planach są kolejne.
— Każdy ma znaczenie... — powiedziała, kiedy w końcu przysiedli na schodach przed galerią. W środku zaczęło się robić duszno od nadmiaru ludzi, więc zdecydowali się wyjść i odetchnąć świeżym powietrzem. — Trzy kropki to niedopowiedzenie. Myśl, że każda historia może mieć ciąg dalszy... To, że wszyscy myślą, że się skończyła, nie znaczy, że tak faktycznie jest. 
Chwycił jej rękę i przyjrzał się bransoletkom. Jedna była cienką prostą linią, na której zawieszone były charakterystyczne gwiazdki i symbol.
— To nawiązanie do mojej obsesji na punkcie Pottera. — zaśmiała się głośno. — Gwiazdki pojawiły się na każdej stronie angielskiego, pierwszego wydania no i symbol insygniów śmierci. Wiem, strasznie dziecinne. Nic nie poradzę, że taki ze mnie nerd.... 
Druga bransoletka była z kropek. Jedna większa, jedna mniejsza na których były zawieszone symbole księżyca i słońca. Ostatnia, również złożona z kropek, tym razem trzech małych i jednej dużej, była pusta. 
— Lubię biżuterię. Nie zwróciłeś na nią uwagi, bo noszę też taką standardową. — Uśmiechnęła się szeroko. — To taka przykrywka. Rodzina nie chciała żebym miała tatuaże. Symbol unalome to droga do oświecenia. Cytat jest cytatem. A góry to wolność... — skończyła i popatrzyła na niego.
— To nie koniec. Współrzędne.
— Miejsce urodzenia, ukochany Londyn i Nowy Jork. Trzy, jak na razie, najważniejsze miejsca w moim życiu. 
— Gałązka na stopie?
— Na brzydkiej gałązce może wyrosnąć coś ładnego... No bo spójrz na to... — Wyciągnęła stopę do przodu i ściągnęła but. — To wygląda ładnie. Ale gdyby nie kwiatuszki i listki ta gałązka byłaby smutna i pusta. Na czymś nieidealnym może wyrosnąć coś pięknego. Na naszych bliznach i wadach, możemy wyhodować coś wartościowego. 
— Wow... Dalej poproszę... 
— Co jeszcze? Kocham koty, a tamten za uchem został wykonany na wzór mojego. A palma... Cóż, lubię plaże, a wszystkie które widziałam jako dziecko nie miały palm. Kiedy pierwszy raz wyjechałam do Barcelony to stałam i gapiłam się na te drzewa prawie piętnaście minut, bo były dla mnie czymś... egzotycznym. Niezbyt rozbudowana filozofia.
— Okey, a co z mandalą?
— Słyszałeś kiedykolwiek o mandali?
Pokręcił przecząco głową.
— Okey... To taki motyw artystyczny, który głównie występuje w sztuce buddyzmu tantrycznego. Mandale się tworzy, a potem je niszczy. Uważane jest to za rodzaj medytacji. To harmonijne połączenie koła i kwadratu. Koło to symbol nieba, transcendencji, zewnętrzności i nieskończoności, a kwadrat to sfera wewnętrzna, to co związane z człowiekiem i ziemią. I obie te figury... — Wciągnęła powietrze. — Łączy punkt centralny, który jest końcem i początkiem całego układu. Są różne rodzaje mandali, takie które mają wzmacniać czy oczyszczać. Ogólnie mówi się, że mandale to diagramy, które ukazują w jaki sposób chaos przybiera harmonijną formę.
— Wyznajesz buddyzm?
— Nie wyznaję żadnej religii. Po prostu... Kiedy kogoś poznaję, albo jadę w jakieś miejsce to staram się poznać kulturę, sztukę, religię, tradycję. Czasami wykorzystuję elementy, które mi osobiście pasują. 
— Rozumiem...
— Christopher! — Usłyszeli od strony ulicy. Spojrzeli w tamtym kierunku. Siostra Nicholasa, Victoria szła właśnie do galerii zapewne ze swoimi rodzicami. Podeszła do nich. Aurora uniosła do góry brew. 
— Nie wiedziałem, że też będziecie... Dzień dobry — powiedział, wstając i witając się z jej rodzicami. Blondynka również wstała, obserwowana przez Victorię. — To Aurora, przyjaciółka Jamesa.
— Bardzo nam miło... — powiedziała kobieta i uściskała jej dłoń. Zdawała się bardzo przyjazną i uśmiechniętą osobą w przeciwieństwie do jej córki, która cały czas mierzyła blondynkę wrogim spojrzeniem. — Pani też fotografuje?
— Tak. A przynajmniej się staram... — odparła nieco zawstydzona.
— Nie stara, wychodzi jej to świetnie. Za miesiąc sama otwiera wystawę.
— Och, James ma wielu utalentowanych przyjaciół! Chodźmy zobaczyć, bo jestem niebywale ciekawa! — powiedziała kobieta wchodząc do środka. Jej mąż podążył za nią, podobnie jak córka, która na odchodne obrzuciła Aurorę wściekłym spojrzeniem.
— Ona mnie nie lubi. 
— Ona nikogo nie lubi... — zaśmiał się i pociągnął ją do środka galerii. — Słyszałem, że jest we mnie beznadziejnie zakochana.
— To zupełnie nie rozumiem jej wrogości... — Aurora uśmiechnęła się drwiąco i odwróciła przodem do niego. Wywrócił oczami i objął ją ramieniem.

James przyglądał im się cały wieczór. Nie odstępowali się na krok. Cały czas rozmawiali i śmiali się. Kiedy wrócili po dłuższej chwili, często się obejmowali i dążyli do chociażby najmniejszego kontaktu fizycznego. Aurora nigdy nie pozwalała się dotykać i zawsze wzdrygała się gdy ktoś ją nagle obejmował. Nie tym razem. Wyglądała na rozluźnioną i... szczęśliwą. Patrzyła w stronę swojego towarzysza z błyskiem w oku i często obserwowała go gdy nie patrzył. Zresztą on robił dokładnie to samo. James od początku wiedział, że ta dwójka się dogada. Co chwilę zerkał w ich stronę, widząc jak dziewczyna mierzwi mu włosy, poprawia koszulę czy tłumaczy coś z pasją, śmiejąc się co chwilę.
— No i jak nasze gołąbeczki? — zapytał Nicholas pojawiając się koło niego.
— W porządku... — odparł beznamiętnym tonem James.
— Oho, co się stało?
— Nic.
— James... Przecież widzę.
— Nie chcę się kłócić, Nicholas. Ale... Nie po to powiedziałem wszystkim kim jestem, żeby znowu się ukrywać. Patrzę na nich. — Wskazał gestem ręki na swoją przyjaciółkę. — I wściekam się. Oni mogą się dotykać, przytulać... A ja? Nie, bo twoja rodzina tu jest. Nawet jak mnie przedstawiałeś nie wiedziałeś jak mnie nazwać, prawda? To było fajne. Ale teraz zaczyna mnie to męczyć bo... chciałbym, żeby to było coś trwałego. Ale nie mogę żyć z kimś, kto się ukrywa.
Chłopak odwrócił się i odszedł od osłupiałego mężczyzny, który po chwili wyszedł z galerii. Aurora zauważyła to i ruszyła w stronę przyjaciela. Zostawiając na chwilę Christophera.
— Co jest? — zapytała, kładąc mu dłoń na ramieniu. 
— Jak się bawisz? — Chciał unikać tematu.
— Bardzo dobrze, zdjęcia są świetne. Christopherowi się podobają.
— Wygląda na to, że się do siebie zbliżacie. Cieszę się...
— Nie unikaj tematu.
— Chyba właśnie rzuciłem Nicholasa... 
— Słucham?! Czy ciebie do reszty pogięło?!
— Aurora, nie mam siły o tym teraz rozmawiać. Wracaj do Christophera, jest w ciebie tak zapatrzony, że aż miło się patrzy, masz dobry dzień, ciesz się. Pogadamy jutro jak się zwlekę z łóżka.
Popatrzyła jak odchodzi od niej, łapie kolejny kieliszek wina i znika w tłumie. Kiedy odwróciła się ponownie, zobaczyła że do Christophera podeszła Victoria. Pojawiło się uczucie, którego dotychczas nie doświadczyła. Zazdrość. Zacisnęła dłonie w pięści i ruszyła w ich kierunku z morderczym wzrokiem i determinacją.

*

W końcu, oficjalnie mogę zaprosić na swojego kolejnego bloga z opowiadaniem. Poniżej przedstawiam oficjalny opis i link do strony :)




Evelyn ma wszystko: bogatych rodziców, świetlaną przyszłość, grono oddanych przyjaciół, wiernego kota, który umila jej deszczowe popołudnia. Ma też depresję. Przed wszystkimi gra najszczęśliwszą osobę na świecie. Kiedy jednak wraca do swojego mieszkania tuż przy Central Parku, ściąga maskę i w końcu jest sobą: zagubioną outsiderką ze złamanym od lat sercem. Usilnie próbuje sprostać wszelkim wymaganiom i osiągnąć postawione sobie cele. Ale jak je realizować, gdy nie widzi się sensu we wszystkim co się robi?
Gdy wydaje jej się, że w miarę poukładała sobie wszystko w głowie pojawia się ktoś, kto znowu wywraca jej życie do góry nogami.

1 komentarz:

  1. Aurora zaczęła mnie poważnie irytować. Gdybym była na miejscu Christophera i usłyszała taki komplement na wyjściu to chyba bym jej trzasnęła drzwiami przed nosem.

    Co do tatuażu z henny, jeżeli to była naprawdę skomplikowana mandala na plecach to gratuluję szybkości artystce, chyba, że wcześniej odbijała wzór. Wiem co mówię, bo sama maluję.

    "(...) wzór gałązki i malutkimi różowymi kwiatuszkami." - Literówka, powinno być "z".

    "(...) obsesji Potterem." - Nie miewa się obsesji czymś, ale na punkcie czegoś.

    Co do mandal to pozwolę sobie się nie zgodzić. Owszem są związane z buddyzmem, ale tylko. Mandale są silnie związane z indyjskimi religiami (głównie hinduizm, buddyzm i dżinizm). Przez buddystów zostały przejęte z religii indyjskich istniejących już wczesniej.

    Jeżeli chodzi o poglądy religijne to Aurora dogadałaby się z Manpreet ;)

    Rozumiem Jamesa. Chociaż to dorosły człowiek, powinien porozmawiać z partnerem i pomóc mu jakoś...

    Ogólnie rozdział wypadł dużo lepiej niż poprzedni, chociaż zachowania Aurory są zdumiewające. Nie zapowiadała się na kogoś takiego.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.