Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

27 sie 2016

#09 'new guy

Cały tydzień miała wypełniony zajęciami. Rano wstawała, szła pobiegać, albo popływać i ruszała na spotkania. Zleceniodawcy, agenci, znajomi. Kładła się późnym wieczorem, wstawała wczesnym rankiem. Poświęcała trochę czasu na przygotowywanie zdjęć na wystawę. Chciała wszystko skończyć do piątku, ponieważ wiedziała, że ludzie z którymi spędzi piątkowy wieczór, nie pozwolą jej zbyt wcześnie wrócić do domu, a to oznacza, że w sobotę będzie odpoczywać.
W środę miała umówione spotkanie z chłopakiem ze stowarzyszenia. Nie bardzo wiedziała o co chodzi, ale bała się, że coś nie tak z jej wyprawą. Szła do jednego z nowojorskich Starbucksów nieco poddenerwowana, co chwilę poprawiając swoją kraciastą koszulę. Weszła do zatłoczonej kawiarni. Zamówiła kawę i rozejrzała się po wnętrzu, szukając wzrokiem człowieka, z którym była umówiona. W końcu go dostrzegła, siedzącego przy stoliku znajdującym się koło okna. Miał na sobie czapkę baseballówkę jak zapowiadał i, ku jej uldze, był jedyną osobą posiadającą w tym momencie, w tym miejscu, ten element garderoby.
— Ryan? — spytała, trzymając w ręce swój kubek i zatrzymując się na wprost niego. Podniósł na nią wzrok.
— Tak! Cześć! — powiedział z szerokim uśmiechem.
— Aurora. — Podała mu dłoń.
— Bardzo mi miło! Szczególnie, że będziemy razem się przygotowywać a potem razem wyruszymy. Chciałem omówić pewne kwestie.
— W porządku... — powiedziała, siadając na wprost niego. 
— Po pierwsze treningi. Wiesz, mam doświadczenie więc poprosili mnie, żebym się tobą zajął. Sprawność, doświadczenie, sprawy psychiki. Będę za ciebie odpowiedzialny.
— Ile razy...?
— Dwa. Jak z twoją sprawnością?
— Chyba nieźle. Wspinałam się już kilka razy. Teraz staram się utrzymywać kondycję... Biegam, pływam, chodzę na ściankę i siłownię.
— Świetnie! Rób to regularnie. Raz w miesiącu będziemy się spotykać na testy sprawnościowe. Możemy też ustalić jeden dzień w tygodniu, gdy będziemy trenować razem.
— Pasuje mi! — Uśmiechnęła się do niego szeroko. Był uroczy. Miał lekko pokręcone, blond włosy i zielone oczy, a w dodatku lekko opaloną, złotą skórę. Za każdym razem gdy się uśmiechał, odsłaniał rząd równych, białych zębów. Typowy hollywoodzki uśmiech i wygląd surfera. Włosy niesfornie opadały mu na czoło i co chwile je poprawiał, żeby nie przysłaniały mu widoku. 
— Poza tym mam propozycję... Taki drobny test. Sześć tysięcy sto dziewięćdziesiąt metrów. Alaska. Za dwa miesiące.
— Jestem za. Ile potrwa? Muszę zaplanować swoją pracę i wyjazdy.
— Około 20 dni. Maksymalnie 21 dni i powinniśmy wrócić.
— Dam sobie kilka dni na powrót do formy. Dobrze będzie się przetestować — powiedziała z uśmiechem, popijając swoją kawę. — Okey, Ryan. Skoro mamy sobie zaufać, to opowiedz mi coś o sobie. 
— Urodziłem się w Los Angeles, w wieku 19 lat zwiałem z domu i zacząłem podróżować.
— Aha! A teraz stać cię na te wszystkie wyjazdy...
— Zacząłem pracować jako pomocnik fotografa, potem jako freelancer, teraz... trenuję ludzi, pracuję dla stowarzyszenia, fotografuję, podróżuję, dorabiam sobie w różny sposób i szukam...
— Sponsorów.
— Więc kto cię sponsoruje? — zapytał prosto z mostu. Uśmiechnęła się tajemniczo.
— Pozostanie to moją tajemnicą... Na razie. 
Zaśmiał się głośno.
— Kolejny ukryty sponsor. Okey... Teraz twoja kolej. 
Spojrzała na niego uważnie i zaczęła mówić.

To nie tak, że miała jakieś wybitne problemy z rozmowami z facetami. Oczywiście bywała nieśmiała i wycofana, ale jeśli ktoś podchodził do niej w tak otwarty sposób, ona też pozwalała sobie na odrobinę kokieterii i zabawy. Uśmiechała się, opowiadała, żartowała i była sobą. Nie lubiła ukrywać się za maskami. Jeśli ktoś nie był w stanie znieść i polubić jej natury, mógł znikać. Jeśli rozmowa z kimś się nie kleiła, to była zmieszana. Ale jeśli druga osoba, nawet facet, była otwarta i przede wszystkim, traktowała ją z szacunkiem, mur i blokada szybko znikały. Nawet jeśli facet ją pociągał fizycznie. Wystarczyło zająć ją rozmową, a zapominała o swoich obawach. 

*

W piątkowe popołudnie ubrała się odpowiednio do okazji. Założyła krótkie szorty i czarny top, odsłaniający jej szczupły brzuch. Szła pracować, nie bawić się - nie chciała przesadzać. Wsunęła stopy w czarne adidasy i poprawiła artystyczny nieład na głowie, ignorując setną wiadomość od Toma. Wolała go zaskoczyć, gdy pojawi się na backstage'u. 
— Hej Piękna! — rzuciła Laura wchodząc do jej sypialni. — Wow! Wychodzisz?
— Mhmm...
— Wyglądasz wystrzałowo. Mam nadzieję, że to jakaś impreza!
— O tak, to będzie bardzo duża impreza... — zaśmiała się Aurora, pakując aparat i upewniając się, że ma zapasowe baterie, karty i obiektywy. 
— Idziesz pracować?
— Tak. Muszę się dostać na Madison Square Garden.
— Gdzie możesz pracować o tej po... Ooooo idziesz na Jack Ü! — krzyknęła podekscytowana. — Cholera, gdybym wiedziała, wkręciłabym się jako twoja pomoc! 
— Nadal możesz. Nie wiedziałam, że lubisz taką muzykę... — zmarszczyła lekko brwi. 
— Żartujesz?! Uwielbiam ich! Daj mi... 30 minut. Zdążę? 
— Tak, miałam w planach wyjść o 18. Zaczynają dopiero o 21. 
Laura wypadała podekscytowana z jej pokoju. Dziewczyna zaśmiała się głośno i wyszła do kuchni, stawiając na podłodze torbę. Uświadomiła sobie jak wiele jeszcze nie wie o ludziach, z którymi spędza tyle czasu. Każdy z nich był zajęty i mimo kilkumiesięcznej podróży, wiele faktów jeszcze nie wypłynęło.
— Słyszałem. Jestem urażony, że to nie mnie zaproponowałaś pomoc — powiedział z oburzeniem James, stając obok niej. 
— Nie lubisz takiej muzyki.
— Racja. Wpadniecie potem do klubu? Będziemy siedzieć pewnie wszyscy razem... 
— Zobaczymy. Nie wykluczony jest after. — Uśmiechnęła się do niego. Wywrócił oczami. 
— Rozmawiałaś z Christopherem od niedzieli? — Zmienił nagle temat.
— Do zobaczenia, James.
— To znaczy, że tak! Ha! Wiedziałem! — krzyknął uradowany. Zabrała torbę i zerknęła do sypialni przyjaciółki. Ta miotała się jeszcze po pokoju.
— Minutka! — krzyknęła z łazienki. Aurora oparła się o framugę. — Kocham cię, wiesz? — dodała mijając ją w drzwiach i całując w policzek.
— Zapamiętam sobie...


Za kulisami kręciło się mnóstwo ludzi. Dźwiękowcy, oświetleniowcy, agenci, znajomi, roznegliżowane kobiety i lekko podpici faceci. Aurora szła pewnym krokiem w stronę garderoby. Laura truchtała za nią, będąc zbyt podekscytowana, żeby cokolwiek mówić. Rzadko widziała przyjaciółkę w takim stanie.
— Hej, Piękne! — krzyknął za nim jakiś facet. — Jesteście specjalnym zamówieniem dla Diplo? — Aurora wydała z siebie ciche warknięcie i pokazała mu środkowy palec, po czym stanęła przed drzwiami z naklejoną gwiazdką. Taka była różnica między nimi dwiema: Laura lubiła flirtować i otaczać się facetami, Aurora wolała ich unikać jeśli się dało, widząc w wielu niewychowanych, prostackich szowinistów. Środkowym palcem i wyzwiskami lub kompletnym ignorowaniem często kończyły się chamskie i niezbyt wyszukane próby podrywu. Pamiętała jak raz facet podbił do niej z tekstem "Kochanie, czy to bardzo bolało?", wywróciła wtedy oczami i odparła z nieukrywaną wrogością: "Jak spadałam z niebie? Och, cholernie!". Pchnęła drzwi bez pukania, stając oko w oko z dj'em.
— Jak któryś z twoich kolesi znowu zasugeruje że jestem dziwką to mu przywalę. Mówię serio — warknęła bez ogródek, patrząc na blondłwłosego mężczyznę, który przypatrywał jej się z szerokim uśmiechem. 
— Młoda! Myślałem, że mnie wystawisz! Olałaś W-S-Z-Y-S-T-K-I-E moje wiadomości... — powiedział, obejmując ją ramieniem. Przekrzywiła lekko głowę i wzruszyła ramionami.
— To Laura, pomoże mi dzisiaj... — wyjaśniła, widząc jak Laura podaje mu dłoń, a jej oczy rozszerzają się do rozmiarów pięciozłotówek. Aurora uśmiechnęła się pod nosem. Kiedy jechała na jego koncert rok wcześniej słuchała Major Lazer ale nie zagłębiała się w strukturę zespołu. Dopiero potem faktycznie zaczęła czytać o człowieku, który stał obok niej. Gdyby nie tamta fucha, teraz pewnie stałaby z podobną miną co jej przyjaciółka. 
— Dorobiłaś się pomocnika, Sterling?
— Nie. Ale bardzo chciała cię poznać... — powiedziała cicho, tak że tylko on mógł usłyszeć. Zaśmiał się i podszedł do Niemki, racząc ją swoim uwodzicielskim głosem. Aurora już po chwili zdążyła poznać Sonny'ego, czyli Skrillexa i zrozumieć, że ten człowiek cierpi na niesamowicie dziwną odmianę ADHD i nieogarnięcia. Biegał, kręcił się bez celu albo szukał różnych rzeczy, krzyczał lub machał rękami. Tom zostawił Laurę po chwili i podszedł do Aurory, która akurat popijała wodę. 
— John mówił mi o twoich planach... — powiedział niby od niechcenia. Dziewczyna wywróciła oczami, wiedząc że musi opieprzyć swojego wujka, za zbyt długi język. — Jesteś pewna? 
— Po pierwsze, ciszej. Laura nie wie.
— Serio?! Dlaczego? To chyba dość spora sprawa...
— Tak. Ale nie mam stuprocentowej pewności, że przejdę testy sprawnościowe za kilka miesięcy. Wtedy nic nie wyjdzie więc... Na razie nic nie mówię. Zaczęliby mnie odciągać od tego pomysłu. 
— Ja też mam taki zamiar. To naprawdę...
— Stop. Przyszłam się rozerwać przy pracy, nie mam zamiaru wysłuchiwać pogadanek na ten temat, zrozumiano? — Pogroziła mu palcem, po czym wbiła go w jego tors. — Tak. Jestem pewna. Taka decyzja to nie widzimisię. 
— Spoko... Ale informuj mnie na bieżąco. — Rzucił, całując ją w czubek głowy. Zaskoczył ją tym czułym gestem, ale nic nie powiedziała. Rok temu był wyjątkowo opiekuńczy, gdy kilka razy o mało nie zabiła się o kable leżące na zapleczu. Pewnie postrzegał ją jako skończoną łamagę.
— Aurora... jestem pod wrażeniem — powiedziała Laura stając obok niej. 
— Czego? Widziałam tego człowieka raz. Zrobiłam wtedy dobre fotki. Teraz część chcą dla siebie. Mi to pasuje. Może kiedyś uda mi się wkręcić do współpracy z innymi... — Uniosła brwi do góry i uśmiechnęła się łobuzersko. — Wyobrażasz sobie garderobę Levine'a?
— Przestań, bo nie będę mogła logicznie myśleć! — zaśmiała się dziewczyna, zabierając torbę ze sprzętem i jeszcze raz go przeglądając, by przypomnieć sobie co przyjaciółka tłumaczyła jej w drodze tutaj.
— Jakieś specjalne życzenia, drogie panie? — rzucił blondyn wychodząc z pomieszczenia.
— Jak zremiksujesz 'Be Together' to przygotuję ci specjalne zdjęcie! — krzyknęła Aurora, idąc w stronę płyty.

Znacie to uczucie, gdy stoicie w wielkiej hali, wśród tysięcy ludzi, czekając na artystów, którzy zabierają was do magicznego świata, z dala od rzeczywistości i problemów? Jeśli jeszcze nie - zróbcie to. To uczucie nie do podrobienia, zapomnienia i ogarnięcia. Całe ciało drży z podniecania i wibruje od nadmiaru decybeli. Muzyka i ludzie porywają was do tańca, zabawy, utraty kontroli. Aurora uwielbiała to uczucie. Nawet teraz, gdy pracowała, bujała się, śpiewała i bawiła razem z ludźmi, którzy chętnie pozowali jej do zdjęć, a po całym koncercie, wyrazili zgodę na publikację, zapowiadając, że pojawią się na wystawie, a nawet wernisażu.
Kiedy zeszły za kulisy, ludzie już zaczęli imprezę. 
— Zaczyna się after... — jęknęła Aurora. 
— Trochę posiedzimy i wrócimy do mieszkania! — krzyknęła Laura. — Moje nogi i gardło odmawiają posłuszeństwa. Skąd ci ludzie mają tyle energii?
— Nie mam pojęcia, ale podejrzewam, że większość cierpi na ADHD.

Nie myliła się. Ci ludzie byli nie do zdarcia. Samo wyjście z clubu, w którym byli, zajęło im godzinę, bo wiecznie ktoś chciał się jeszcze napić lub zatańczyć. Gdy po północy wróciły do domu, Aurora nie wiedziała jak się nazywa i z całą pewnością, miała we krwi trochę za dużo promili. Nie była upita, ale wesoło (i mocno) wstawiona. Nadal potrafiła chodzić stosunkowo prosto (a przynajmniej tak twierdziła), ale świat wirował, a z jej ust padało trochę za dużo słów. James nie był sam. Najwyraźniej jego impreza przeniosła się do nich, co nie dziwiło dziewczyn. Szczególnie, że ledwo weszły do salonu, Patrick rzucił się w stronę wstawionej Laury.
— A mówiłam mu, że to ostatni drink! — krzyknęła oburzona. — Aurora, Tom to istna zmora!
— Oni nie znają pojęcia 'ostatni drink'... Zgodzę się. To potwór. Jutro go o tym poinformuję. Głośno. Z samego rana. Gdy będzie cierpiał... — rzuciła Aurora, siadając obok Christophera. James przyglądał jej się uważnie.
— Czy ja cię widziałem kiedyś pijaną? — Zmarszczył brwi.
— Ja... — Wystawiła do góry wskazujący palec. —Ja, kochany, nie jestem pijana. Świat lekko wiruje, ale doprowadziłam tu Laurę — powiedziała z dumą.
— Nikt was nie odwiózł? 
— Żartujesz sobie, prawda? Oni byli w gorszym stanie, a dopiero się rozkręcali. Taksówkarz nie ma obowiązku wprowadzać pijanych klientów do domu. Zresztą, mógłby to wykorzystać biorąc pod uwagę, że są to dwie, bezbronne, upojone alkoholem kobiety... — Odwróciła twarz w stronę Christophera. — Nie dałam im się upić. 
— To dobrze. — Zaśmiał się głośno, widząc, że po alkoholu rozwiązuje jej się język i jest raczej urocza niż żałosna. 
— Normalnie nie piję tyle... — powiedziała, układając głowę na jego ramieniu. — Ale jak ktoś taki cię zaprasza na drinka to nie możesz odmówić. A oni ciągle dolewają alkoholu... Są okropni. Rany, świat wiruje... — Zamknęła oczy i po chwili usnęła. Skuliła się i wtuliła w jego ciało. James patrzył na nią z rozbawieniem.
— Nigdy nie widziałem jej aż tak wstawionej. Ona jest mistrzynią panowania nad piciem. Pije po to, żeby lekko zaszumiało w głowie, a ponieważ ma ją słabą to nie trzeba do tego wiele. Zaczyna wtedy trochę więcej mówić... Ale dzisiaj to popłynęła. — Zaśmiał się. 
— Po czym to poznajesz? — wtrącił się Nicholas. Patrick już dawno zaprowadził Laurę do sypialni i położył spać. Christopher podniósł się, sprawnie łapiąc dziewczynę w objęcia z zamiarem odstawienia do łóżka.
— Normalnie, nie przylepiłaby się do niego. Aż tak jej hamulce nie puszczają. Daj, ja ją zaniosę... — Wyciągnął dłonie w jego kierunku, ale mężczyzna nie miał zamiaru oddawać mu dziewczyny. — Jeśli zdejmiesz z niej ubranie to cię zabije. 
— Dam sobie z nią radę — powiedział ze śmiechem i zniknął w korytarzu prowadzącym do jej pokoju. Kiedy ułożył ją na pościeli i zapalił lampkę, zrozumiał, że rozebranie jej z tego obcisłego topu, bez jej pomocy, będzie graniczyło z cudem. Miała dość kształtne piersi, które materiał mocno opinał. Zdjął jej buty, po czym nachylił się nad nią. Miała otwarte oczy.
— Wow... Ale ty jesteś przystojny! — powiedziała, wpatrując się w niego. Zaśmiał się głośno.
— A ty pijana. 
— Nie jestem...
— Tak, tak, wiem. — Uśmiechnął się do niej szeroko. — Pomożesz mi się rozebrać?
— Już?! Hola gościu! Nie tak prędko! — Wyciągnęła rękę i odsunęła go od siebie, po czym zdjęła top ( dość nieudolnie, bo zaplątała się w materiał, w wyniku czego Christopher musiał interweniować i jej pomóc) oraz szorty i zabrała się za rozpinanie stanika. Jej logika po alkoholu go rozbawiła jeszcze bardziej. Zabrał jej dłonie z zapięcia, z którym nie mogła sobie poradzić, po czym ułożył i przykrył kołdrą. — Mam spać w tym dziadostwie? Wiesz, że ten kto wymyślił staniki to musiał nienawidzić kobiet. — Rzuciła ściągniętym elementem garderoby w stronę kąta pokoju, po czym znowu zapadła w sen. Wrócił do salonu.
— Żyjesz... — powiedział z uznaniem James. — Jutro cię zabije, jak zrozumie co się stało.
Mężczyzna zaśmiał się i ruszył w stronę wyjścia z mieszkania, oglądając się jeszcze na przyjaciela, ale ten nie miał zamiaru wychodzić.

2 komentarze:

  1. Wracam z wakacji, na bloggerze widzę dwa nowe rozdziały u Ciebie i zabieram się do czytania. Dopiero potem zauważyłam, że nie mogę się dostać do dziesiątego... To jakiś błąd? A może to ja jestem sierota i nie umiem? W każdym razie ten przeczytałam i muszę powiedzieć, że zazdroszczę trochę Aurorze. Chętnie wybrałabym się na jakiś koncert, choć w moim przypadku to raczej nie byłoby nic w tym rodzaju :) Twoja bohaterka nawet przez chwilę nie może usiedzieć na miejscu, ciągle planuje jakieś nowe wyprawy. Ale to dobrze, będzie się rozwijać i robić coraz więcej pięknych zdjęć. A teraz jak zwykle pozwolę sobie trochę pomarudzić.
    1. "Zamówiła kawę i rozejrzała się po stolikach..." a zaraz potem "(...)siedzącego przy stoliku..." - to powtórzenie rzuca się w oczy.
    2. "Włosy niesfornie opadały mi na czoło i co chwile je poprawiał..." - powinno być "mu".
    3. Ta wzmianka o sponsorach zabrzmiała mi... Dość dwuznacznie. I nie wiem czy to tutaj pasuje.
    4. Skąd Laura wiedziała gdzie idzie Aurora? Widziała jakieś wejściówki czy coś? Na pewno w Nowym Jorku odbywa się więcej niż jeden koncert dziennie.
    5. Kilkumiesięczny piszemy razem.
    6. Wyraz klub został już spolszczony i, o ile nie jest to część jakiejś konkretnej nazwy, skłaniałabym się do pisania właśnie tak.
    7. "Biegał od pomieszczenia do pomieszczenia..." - brzmi to jak, jakby biegł przez coś do jednego pomieszczenia, zatrzymywał się bezpośrednio przed, potem biegł do następnego, zatrzymywał się i tak dalej. Może lepiej "kręcił się bez celu" albo coś podobnego?
    8. Jak ona spamiętała tych wszystkich ludzi?! I po koncercie podsuwała im te druczki do podpisu? Ile ich mała kilka/kilkanaście tysięcy?
    9. "Ona jest oazą panowania nad piciem." - Można być oazą spokoju. Aurora zapewne mogła być "mistrzynią panowania nad piciem".
    10. "Pije po to, żeby lekko zaszumiało jej w głowie. Ma słabą głowę..." - Znowu powtórzenie się zaplątało.
    11. Facet, który kładzie pijaną dziewczynę do łóżka raczej nie myśli o zmywaniu jej makijażu. A może ja na jakichś dziwnych trafiałam? Gdyby nie schowała twarzy w poduszce to poleciałby po płyn micelarny, waciki i zaczął jej myć twarz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A'propo 10 rozdziału - nie zauważyłam, że mam ustawioną publikację i pojawił się na stronie za wcześnie. Oficjalnie rozdział będzie na blogu jutro około 18 :)
      Ja też wybrałabym się na koncert, znowu. Bo chodzę jak mogę, ale ponieważ najczęściej to te duże koncerty zagranicznych artystów, kończy się to jednym wyjściem w roku (czasem żadnym), bo bilety cholernie drogie :(
      Co do sponsorów, niestety nie da się tego zamienić. Po prostu gdziekolwiek bym nie szukała artykułów związanych z tym co planuje bohaterka, to słowo się przewija. Wiem jak to brzmi, niestety w dzisiejszych czasach niektóre wyrazy nabrały negatywnego wydźwięku, chociaż nie oznaczają nic sprośnego :D
      W zamyśle chodziło o wybranych ludzi, którym robiła zbliżenia, a ich nie było aż tak dużo. W prawie autorskim niestety ogół ludzi jako element krajobrazu jest dozwolony, ale publikacja zdjęć konkretnej osoby musi odbywać się za zgodą tego człowieka.
      Dzięki za te uwagi! :)
      Pozdrawiam L)

      Usuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.