Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

4 sie 2016

#06 'the voice



Wpatrywała się w jeden punkt na scenie, wsłuchując się w fantastyczny głos wokalisty. Był specyficzny, to musiała przyznać. Wiedziała, że jedni go pokochają, a inni znienawidzą. Wysoki jak na faceta, ale równocześnie hipnotyzujący. Uśmiechnęła się szeroko, bo długo nie słyszała muzyki na żywo. Gdy jeździli po Europie, często zahaczali o różne festiwale. Teraz mieli bilety na Coachelle ale dopiero za wiele miesięcy, a dotychczas nie mieli czasu, by rozeznać się w nowojorskich koncertach. Słyszała wcześniej jak śpiewa Patrick, który miał głęboki, pociągający głos. Ale jego brat... Od kiedy usłyszała jak coś mówi po raz pierwszy jego głos wywołał ciarki na jej plecach i nie spodziewała się, że gdy śpiewa jest... tak inny.
James przypatrywał jej się uważnie. Jak zwykle nie piła dużo, bo miała słabą głowę i szybko zaczynała pieprzyć głupoty, a tego nikt nie chciał. Cały czas sączyła drinka i z uśmiechem przyglądała się zespołowi na scenie. Od momentu gdy poznał Christophera wiedział, że Aurora się nim zainteresuje. Nigdy nie rozumiał jej fascynacji starszymi facetami. Od kiedy ją zna, nie zwróciła uwagi na kogoś poniżej trzydziestki. Bał się, że skończy w końcu w związku z jakimś podstarzałym kolesiem z powodu tak zwanych "problemów z tatusiem". Aurora jest typem bardzo dojrzałej dziewczyny, która wydaje się silna, ale równocześnie zimna i wyniosła. Dopiero przy bliższym poznaniu okazywało się, że to wrażliwa i nieśmiała osoba. I chociaż często była obiektem męskiego zainteresowania, nadal nikogo sobie nie znalazła. Przypatrywał jej się uważnie od kiedy weszła do knajpy. Wtedy była wyraźnie niezadowolona i to było bardziej niż oczywiste, że nie chce tam być. Kiedy zespół wyszedł na scenę, od razu się nieco rozchmurzyła. James uśmiechnął się do siebie.
Zespół skończył grać po ponad godzinie. Aurora poprawiła się nerwowo na siedzeniu, po czym założyła nogę na nogę, wyjęła telefon, żeby wyglądać na średnio zainteresowaną. Nie mogła okazać zbyt wielkiej radości na widok Christophera bo wyszłaby na jakąś zdesperowaną pannę, która po dwóch rozmowach z facetem, już wie że to ten jedyny.
— Nie wiedziałem, że przyjdziesz... — usłyszała tuż przy uchu. Oderwała wzrok od ekranu i wiadomości, którą starała się napisać. 
— Ja też nie. Nie miałam pojęcia w jakim celu mnie tu ściągają... — odparła nieco onieśmielona. W czarnym t-shircie odsłaniającym wytatuowane ręce i zwykłych ciemnych jeansach, wyglądał co najmniej tak samo dobrze, jak w garniturze. Dziewczynę zaskoczyła ilość tatuaży na jego rękach, które na co dzień były zasłonięte długimi rękawami koszuli. 
— Dobrze, że cię ściągnęli. — Uniósł do góry swoją szklankę i stuknął nią o jej, w której nadal miała resztkę drinka.
— Niezły występ. 
— Podobało ci się?
— Nawet bardzo. Masz świetny głos.
— Sporo osób irytuje. Ale dziękuję. — Uśmiechnął się do niej szeroko, a ona o mało nie zemdlała z wrażenia.
— Czyli co, gdybyś miał czas na zastanowienie się nad sobą kilka lat temu, byłbyś gwiazdą rocka?
— Pewnie tak. — Zaśmiał się i zwrócił wzrok w jej kierunku. — A tymczasem jestem prawnikiem za dnia i rockmanem w nocy. 
— Cóż, dobrze że nie psychopatą, który morduje za pomocą tępej piły ręcznej.
— Słucham? — Zaśmiał się nie dowierzając w to co słyszy.
— Wybacz... Wczoraj przed snem oglądałam Teksańską masakrę piłą mechaniczną. Dodaj do tego mój czarny humor i voilà!
— Lubisz gore? — Uniósł do góry brew z rozbawieniem.
— Och, będziesz kolejną osobą, która nie może uwierzyć w to że lubię horrory, zombie i apokalipsy? 
— Łamiesz wszelkie stereotypy.
— Przepraszam, że burzę twoje wyobrażenia na swój temat... — powiedziała i po krótkiej chwili dodała. — Albo wiesz co, w cale nie jest mi przykro. Och tak, nienawidzę obcasów, nie noszę sukienek, lubię się wspinać i skakać ze spadochronem i uwielbiam oglądać stare horrory z popieprzonymi mordercami, którzy wypruwają swoim ofiarom flaki. 
— Jesteś jedyna w swoim rodzaju.
— Och tak, drugiej takiej nie znajdziesz na całym świecie. Sprawdzałam. — Zaśmiała się i pokręciła głową z politowaniem. — Przepraszam. Mam słabą głowę i bardzo szybko zaczynam pieprzyć głupoty.
— Nie przepraszaj. Przynajmniej nie jesteś kalką współczesnych dziewczyn.
Podniosła wzrok zaskoczona, szukając odpowiedzi na pytanie czy mówi szczerze, czy tylko chce być miły. Nic jednak nie zdradzało powodu jego słów. W pewnym momencie to wszystko przestało się liczyć. Rozmawiali niemal cały czas, odkrywając że mają ze sobą więcej wspólnego niż im się wydawało. Nie zwracali uwagi na towarzyszy, zresztą oni też przestali ich bacznie obserwować. Może oprócz siostry Nicholasa, która cały wieczór śledziła ich wzrokiem z nieukrywanym zdenerwowaniem.

— Dzięki za podwózkę... Powinnam się domyślić, że gdzieś mnie zabiorą a potem porzucą... — uśmiechnęła się Aurora, wysiadając z samochodu.
— Nie mógłbym pozwolić, żebyś jechała taksówką.
Dziewczyna stanęła oparta o drzwi pasażera i przyjrzała się uważnie swojemu towarzyszowi. Było już grubo po północy. James z Nicholasem dawno się zmyli, a Laura i Patrick pojechali do jego mieszkania. Aurora jak zwykle miała sobie poradzić sama. Z pomocą przyszedł Christopher, który tego wieczoru nic nie pił, bo przyjechał samochodem. A Aurora miała ochotę całować go po stopach, bo była tak zmęczona, że powrót metrem czy taksówką byłby dla niej torturą. Teraz, oboje wpatrywali się w siebie, ona nie wiedząc co powiedzieć czy zrobić, on, chcąc się jej najzwyczajniej w świecie przyglądać. I wtedy, sama nie potrafiła sobie później wyjaśnić co się stało, tak po prostu, zbliżyła się do niego i pocałowała. Zapominając, że jakby nie patrzeć, to jej pierwszy pocałunek w życiu, że stoją na parkingu podziemnym i że ledwo go zna. Poczuła wewnętrzną potrzebę, żeby właśnie w tym momencie to zrobić. Wplotła palce w jego włosy, przyciskając go mocniej do siebie. Ku jej wewnętrznej satysfakcji, nie odepchnął jej, tylko objął w talii i zamknął w silnym uścisku, odchylając ją lekko do tyłu. W końcu odsunęła się od niego kawałek, oddychając głęboko i przygryzając dolną wargę. Przelotnie spojrzała mu w oczy, przycisnęła torebkę do piersi i wyswobodziła się z jego uścisku. Pozostawiając go zupełnie osłupiałego, pobiegła do windy, która właśnie nadjechała.

Nie do końca wiedział co właśnie się wydarzyło. Stał dłuższą chwilę, wpatrując się w zamknięte drzwi windy i rozważając pójście za dziewczyną. Ostatecznie zrezygnował, wiedząc, że taka jej reakcja zwiastuje, że nawet nie wpuści go do mieszkania. Wsiadł do samochodu i siedział dłuższą chwilę, wpatrując w kierownicę. Chciał sam siebie przekonać, że jest kolejną, zwykłą dziewczyną, która przewinęła się przez jego życie, jednak z opowieści jej znajomych wynikało, że jest fascynująca, co mocno utrudniało mu przejście obok niej obojętnie. Odpalił silnik, decydując się na to, by dać jej kilka dni.

*

Dla Aurory od zawsze ważne były zwierzęta. Gdy była mała miała w domu kota i psa. Nie mogła sobie wyobrazić żeby w jej życiu nie było żadnego futrzanego przyjaciela. Po niewielkim załamaniu nerwowym, które dopadło ją gdy przekroczyła próg mieszkania, postanowiła, że najwyższy czas zaadoptować kota. Swoje plany przedstawiła współlokatorom, którzy nie mieli nic przeciwko, więc pół soboty, spędziła na kompletowaniu wyprawki dla swojego przyszłego pupila, a później, siedziała przez ponad godzinę w schronisku, bo nie mogła się zdecydować (chciała zabrać wszystkie zwierzęta do siebie). Ostatecznie w jej ramionach pozostał malutki, dwumiesięczny kot brytyjski, którego matka została potrącona przez samochód. Aurorę zastanawiało jak rasowe koty znalazły się na ulicy, jednak była w Nowym Jorku, gigantycznym mieście, w którym wszystko jest możliwe. Ku jej zaskoczeniu, James, który postanowił jechać z nią, tak się zaangażował, że zaadoptował malutkiego, szaro-białego dachowca, który podbił jego serce.
— Okey, przyznaję że koty to podstępne małe bestie, które zdobywają twoje serce w sekundę... — powiedział James, gdy wracali do mieszkania, a Aurora głaskała oba maluchy, śpiące na jej kolanach.
— Mówiłam...
— Laura się wścieknie, jeśli oboje wyjedziemy w tym samym czasie.
— Zakocha się. Posłuchaj mam taką sprawę...
— Nooo...
— W środę będą gotowe zdjęcia dla Christophera. Mógłbyś mu podrzucić?
— A ty nie możesz? — Uniósł do góry jedną brew.
— To pięć wielkich fotografii oprawionych w antyramy. Mam je wsadzić pod pachę i podjechać metrem? — ironizowała.
— Możesz do niego zadzwonić i umówić się na wspólny odbiór.
— Nie mam numeru.
— Zaraz ci podam.
— Nie możesz tego dla mnie zrobić? — zirytowała się, obrzucając go wściekłym spojrzeniem.
— Czemu? Wydawało mi się, że dobrze się dogadujecie...
— Ja... Nieważne dlaczego.
— Mów.
— Nie.
— Aurora...
— Daj spokój James.
— Mam spytać Christophera? 
— Odpuść!
— Mów!
— Pocałowałam go! Okey?! Tyle — warknęła zsuwając się na siedzeniu i zakrywając twarz dłońmi. — To nie ja. Nie zachowuję się tak. Nie całuję facetów których ledwo znam! Czuję się jak łatwa cizia.
— Nie jesteś łatwa cizia. Właściwie jesteś najtwardszą sztuką jaką znam. Trudno cię wyrwać. Jesteś wprawdzie pierdolnięta...
— Jestem zażenowana! Byłam lekko podpita, a potem uciekłam ze wstydu! Jak smarkula...
— Och daj spokój! — warknął, zatrzymując się na chwilę koło chodnika. — Po pierwsze: nigdy tego nie robiłaś, ok? Pocałowałaś faceta po raz pierwszy, to nic złego! Normalni ludzie to robią cały czas. I wiem, że on ostatnimi czasy spotykał się tylko z łatwymi laskami. Więc to nie było nic nadzwyczajnego. Po drugie: twoje wyrzuty sumienia są bardziej żałosne niż to że to zrobiłaś. Aurora, masz dwadzieścia trzy lata, masz prawo całować się z kim chcesz i nie czuć się tym zażenowana. Bądź silną i pewną siebie kobietą, cholera jasna! Jesteś piękna, inteligentna, zabawna... Nie masz powodów, żeby nie czuć się pewnie. Spotkaj się z nim normalnie. Tak się zachowując, pokażesz że jesteś dojrzała. Uniki są dziecinne. Tamta ucieczka to naprawdę nic złego. Zrobiłaś coś takiego po raz pierwszy i poczułaś się zagubiona. Ale zmierz się z tym jak dorosła.
Spojrzała na przyjaciela, który patrzył na nią uważnie.
— Czemu tak ci zależy na tym?
Wzruszył ramionami.
— Czuję, że możecie się dogadać.
— Pewnie jestem dla niego smarkulą.
— Jak nie przestaniesz być taką pesymistką, to naprawdę ci przywalę. Mocno. Wtedy będziesz wszystkich unikać przez śliwę pod okiem.
Nie żartował. Widziała to w jego oczach. Przygryzła wargę. 
— Przemyśl to... — skończył swoją przemowę i od nowa włączył się do ruchu.

*

Kobieta, która podejmuje ważne decyzje w swoim życiu i chce coś zmienić, idzie do fryzjera. Aurora podjęła taką decyzję spontanicznie w poniedziałek rano, a potem przez ponad godzinę, szukała dobrych fryzjerów w Nowym Jorku. Trzydzieści minut zajęło jej przekonanie mistrza, żeby ją przyjął poza kolejką. Kiedy w końcu siadła na fotelu widziała co chce zrobić. Nie chciała obcinać się na krótko czy farbować na czarno. Wyjaśniła mężczyźnie swoją wizję i z uśmiechem obserwowała jak podniecony szuka odpowiednich farb, krzycząc na pół salonu, że umówione klientki muszą poczekać, bo ma sytuację awaryjną. Aurora uśmiechnęła się pod nosem, doceniając po raz pierwsze swoje umiejętności aktorskie. Kiedy prawie dwie godziny później wychodziła z salonu, nie mogła uwierzyć, że fryzura może zmienić tak wiele. Jej krok był bardziej pewny, plecy wyprostowane, a głowa uniesiona. Na twarzy malował się łobuzerski uśmiech, gdy niemal każdy mijany mężczyzna się za nią oglądał. Jej niezmiernie dobry humor popsuł telefon.
— Słucham? — powiedziała, przekładając torbę z prawej do lewej ręki, przytrzymując telefon między uchem a ramieniem. 
— Pani Aurora Sterling? — usłyszała w słuchawce męski, głęboki głos.
— Zgadza się. 
— Och jak dobrze. Już się bałem, że mam zły numer, próbowałem się do pani dodzwonić od godziny.
— Przepraszam. Byłam u fryzjera i nie słyszałam dzwonka. 
— Pani Sterling, z tej strony Benjamin Forest z redakcji Traveler... Byliśmy umówieni na wyjazd do Chicacgo. Plany uległy zamianie. Czy byłaby pani w stanie wyjechać już w czwartek? 
— Oczywiście. Miałam wprawdzie bilet na sobotę, ale myślę...
— Proszę się tym nie martwić. Zajmiemy się zmianą wszystkiego. Fantastycznie! Baliśmy się, że będziemy musieli szukać innego fotografa.
Kiedy rozmowa została zakończona przeklęła głośno, kopiąc w pobliską ścianę, a ludzie, którzy ją mijali, spoglądali na nią z lekkim niepokojem, jak gdyby miała kogoś zaraz zaatakować.

5 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba, że wyjaśniasz motywy postępowania bohaterki. Fajnie, że to ona przejęła inicjatywę przy pocałunku. Trochę jednak zdziwiłam się, gdy postanowiła adoptować kota. Wcześniej była mowa o tym, że żyje na walizkach, teraz też przygotowuje się do wyjazdu, więc kto będzie się opiekował zwierzakiem? Rozumiem, że współlokatorzy, moim zdaniem jednak to trochę nieodpowiedzialne z jej strony. Rozdział bardzo pozytywny, z niecierpliwością czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motywy jakie kierują bohaterką są dla mnie bardzo ważne. Chcę, żeby czytelnicy starali się ją zrozumieć i dowiedzieć dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej.
      Rozdział tym razem pojawi się trochę wcześniej niż ostatnio :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Jestem ciekawa, co też nasza Aurora wykombinowała z tą fryzurą. Mam nadzieję, że opiszesz mi ją z czasem. James to super przyjaciel. Bardzo dobrze i mądrze jej doradził. Pod względem podejmowania spontanicznych decyzji, ja i Aurora jesteśmy podobne. Ja nie umiem podejmować decyzji inaczej aniżeli pod wpływem chwili, jakiegoś impulsu. Tak się wychowałam, obserwując moją zabieganą mamę :) Muszę przyznać, całkiem mi się to podoba :) Natomiast nie podoba mi się to, że masz tak mało komentarzy pod tymi rozdziałami, przecież piszesz bardzo dobrze. Tylko się tym nie zrażaj i pisz dalej, proszę.
    Trzymaj się cieplutko :)
    -AM, http://laleczkazdrewna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Nawet nie wiesz jak mi się miło zrobiło czytając Twój komentarz. Myślę, że ich mała ilość wynika z tego iż nie mam czasu by się reklamować/czytać i ograniczam to z reguły do katalogów. Ale dopóki ktoś czyta, pisać będę :)
      Cóż, myślę że Aurora jest dość skomplikowana i pełna sprzeczności, więc z jej spontanicznością bywa różnie :D A co do włosów... Już w następnym rozdziale wszystko wyjdzie na jaw :)
      Pozdrawiam! :)

      Usuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.