Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

26 lip 2016

#05 'beginning

Mogła się spodziewać awantury jaką urządzili jej przyjaciele po powrocie z przyjęcia. Nie miała jednak zamiaru długo się tym przejmować. Dziwne, ale miała tak dobry nastrój, że zupełnie nic nie było w stanie tego zmienić. Pierwsze dwa dni tygodnia spędziła poza domem. W poniedziałek chodziła po mieście szukając inspiracji i zaglądając do napotkanych galerii sztuki. We wtorek natomiast wybrała się na poszukiwanie samochodu. Zupełnie się na tym nie znała, więc czuła się trochę jak dziecko we mgle: zagubiona i niepewna. Ostatecznie, wyznając zasadę ojca: nie kupuj od razu tylko przemyśl, upatrzyła trzy samochody, które idealnie pasowały i były w stanie zaspokoić jej potrzeby. Obiad zjadła wtedy w jednej z restauracji przy Times Square i znowu ruszyła w miasto, szukając dobrych ujęć. Była zadowolona z postępów w kompletowaniu zdjęć do wystawy. Miała w planach przez następne dni, zamknąć się w mieszkaniu i nad nimi pracować.

Środa powitała Nowy Jork deszczem. Padało od rana i nikomu nie chciało się wychodzić na ulicę. James marudził, że musi jechać na sesję. Laura niechętnie wyszła z mieszkania przeklinając Aurorę, która bezkarnie mogła zostać w środku. Blondynka się cieszyła z tego faktu, chociaż wiedziała że w deszczu mogłaby zrobić niezłe zdjęcia. Stwierdziła jednak, że poczeka na kolejne ulewy. Dzisiaj nie dość, że zapowiadali naprawdę paskudne opady i wiatry, to potężną nawałnicę w godzinach popołudniowych. Ponieważ wszystko czego potrzebowała miała w domu, mogła cały dzień siedzieć w suchym miejscu, z dala od zawirowań pogodowych.


W pierwszej kolejności udała się do kuchni i włączyła muzykę. Miała ochotę przygotować jakiś porządny obiad, po czym zabrać się za przeglądanie zdjęć z ostatnich dni. Bujała się do rytmu i nuciła pod nosem, starając się zagłuszyć deszcz bębniący o okna. Nawet gruba szyba nie dawała dzisiaj rady potężnej ulewie, która zaczęła się kilka minut wcześniej. Aurora pozapalała wszystkie światła, przygotowała produkty i zabrała się za krojenie. Nie była jakimś mistrzem gotowania, ale starała się i poszerzała swoje umiejętności, bo w kuchni mogła się odprężyć. Jej beztroskie chwile, przerywane co chwile żeby zerknąć na ekran laptopa i sprawdzić przepis, ostatecznie zakończyło energiczne pukanie do drzwi. Wytarła ręce w ręcznik i pobiegła do przedpokoju, nie wiedząc kto może ją odwiedzać. Jak na razie jej grono znajomych w Nowym Jorku było dość niewielkie a wszelkie przesyłki zawsze zgłaszał ochroniarz z parteru. Nie zastanawiając się długo, otworzyła szeroko drzwi, zupełnie zapominając, że ma na sobie jedynie krótkie, jeansowe szorty i koronkowy stanik bez fiszbin, na który wprawdzie miała narzuconą koszulę, ale nie zapiętą. Momentalnie się zasłoniła, widząc kto przyszedł.
— Jestem nie w porę? — zapytał mężczyzna, opierając się nonszalancko o framugę i uśmiechając łobuzersko. Wciągnęła głośno powietrze, nie mogąc logicznie myśleć, gdy tak stał i wpatrywał się w nią.
— Skądże... — powiedziała, przepuszczając go w drzwiach. Wszedł, rozglądając się po mieszkaniu uważnie. 
— James mówił, żebym przyszedł tutaj, bo planujesz spędzić cały dzień w domu. Przy takiej pogodzie się nie dziwię... — zaśmiał się cicho, rozpinając dwa pierwsze guziki w koszuli i luzując krawat. — Patrząc na twoją minę, nie powiedział ci że wpadnę. 
— Nie. Nie pisnął ani słówka... — warknęła zdenerwowana, że była w stanie nieodpowiednim do przyjmowania tak atrakcyjnych gości. — Nie powinieneś być w pracy? Normalni ludzie w takich godzinach pracują...
— Ty nie pracujesz.
— Nikt nie powiedział, że jestem normalna. 
Uśmiechnął się do niej i zwrócił uwagę na ramy stojące pod ścianą. Skinieniem głowy spytał czy może zobaczyć, na co zareagowała wzruszeniem ramion.
— To prace Jamesa. Przyniósł je wczoraj, nawet nie wiem co na nich jest...
— Wracając do twojego pytania... — powiedział odsuwając zdjęcia i przyglądając im się uważnie. — Mam przerwę na lunch i kolejne spotkanie dopiero za dwie godziny.
— Masz ochotę coś zjeść? Właśnie zrobiłam risotto z kurczakiem i pomidorami. Nie jest to wprawdzie...
— Chętnie. — Uśmiechnął się do niej, ucinając nadchodzące narzekanie, że nie jest mistrzynią gotowania i nadal uważnie przeglądał zdjęcia. — Myślisz, że James będzie chciał niektóre sprzedać?
— Zależy co na nich jest — odparła upijając łyk wody.
— Hmm... Głównie ty. — Niemal wypluła zawartość ust, krztusząc się przy tym niemiłosiernie i pobiegła zobaczyć zdjęcia, które oglądał Christopher, wiedząc co może na nich zobaczyć. Ku jej uldze, nie było nic ze zdjęć, które robili w studiu, a na których odkrywała dużo więcej niż normalnie. I tak wiedziała, że zapewne jej rozmówca pojawi się na wernisażu, jednak wizja oglądającego jej półnagie zdjęcia razem z innymi, była bardziej do zniesienia niż to, że ogląda je teraz w samotności. 
Fotografie, które trzymał w ręce przedstawiały głównie ją podczas podróży. Na tle zorzy polarnej, w Wenecji, na brzegu Tamizy, na chorwackiej plaży i norweskich skałach. W większości niepozowane, bo James nie przepadał za sztucznym ustawianiem jej i robieniem fotek. Wolał brać ją z zaskoczenia. 
— Chcesz kupić zdjęcia ze mną? Serio? Oszalałeś?
— Lubię patrzeć na ładne rzeczy. A te ładne zdjęcia, przedstawiają ładną osobę. 
— Nie sądzę, żeby były na sprzedaż. Nie chcę żeby moja podobizna wisiała u kogoś na ścianie. 
— Szkoda... — uśmiechnął się łobuzersko i odłożył zdjęcia na swoje miejsce. Aurora wróciła do kuchni, stawiając na wyspie laptopa i dwie miseczki z risotto.
— Nie wiedziałam jakimi... obiektami jesteś zainteresowany.
— Nie mam sprecyzowanych wymagań.
— Okeeey... — przeciągnęła, otwierając folder ze zdjęciami. — Podróże, makro, architektura, abstrakcja... — wymieniała, przesuwając kursor w dół. Wolałby się skupić na niej, jednak chcąc wybrać cokolwiek musiał obserwować fotografie, które przesuwały się na ekranie komputera. Nawet nie zauważyła, gdy nachylili się w stronę urządzenia, niemal stykając się ramionami.
— Są naprawdę świetne... — powiedział nagle, odsuwając się kawałek.
— Dzięki.
— Myślę, że kilka wpadło mi w oko.
— Idealnie. Zaraz sobie zapiszę i w najbliższych dniach je przygotuję. Och, musisz mi tylko powiedzieć jaki format cię interesuje. 
— Taki, jak tych zdjęć pod ścianą. 
— Okey... — Zapisała w swoim notesiku i spisała nazwy zdjęć, które wybrał. — Wyliczę wszystko i jak je dostarczę to podam kwotę...
— W porządku. — Uśmiechnął się pod nosem i spróbował tego co ugotowała. — Wow... To jest przepyszne!
— Tak? Och, miło mi. Podczas pobytu we Włoszech nasza gospodyni trochę mnie poduczyła.
— Smakuje jak we Włoszech... Jest idealne.
— Cieszę się. — Uśmiechnęła się szeroko. 
— To fascynujące. Ta wasza podróż... James i Laura zdążyli co nieco opowiedzieć.
— Cóż... Każdy z nas miał inny powód by w nią wyruszyć.
— Jaki był twój? 
Popatrzyła na niego zaskoczona, bo w jego głosie wyczuła, że on pytał szczerze. Naprawdę chciał to wiedzieć. Wzruszyła ramionami.
— Musiałam się zastanowić nad sobą. Nad przyszłością. Nad tym co chcę robić. Odetchnąć od oczekiwań i nacisków ze strony rodziny. Dystans... Tego mi było trzeba. — Zamyśliła się na chwilę. — Herbata... - powiedziała nagle, zeskakując i mijając wyspę. 
— Gdybym kilka lat temu miał taką możliwość...
— Bycie prawnikiem jest takie złe?
— Nie, po prostu... Nie miałem zbyt wiele okazji żeby się zastanowić nad tym czy to faktycznie jest to co chcę robić.
— Rozumiem... — Postawiła przed nim kubek z gorącym napojem i oparła się o blat.
— Lubię prawo. Ale długo miałem poczucie, że robię to tylko ze względu na rodziców. Cóż, nadal jestem na nich wściekły... — Uśmiechnął się łobuzersko. Odwzajemniła gest i upiła łyk napoju. 
— Wiem jak to jest. Moi rodzice też mieli oczekiwania i naciskali. Nie mogli zrozumieć, że nie chcę iść na wyższy stopień studiów bo nic mnie nie interesuje, bo szkolnictwo wyższe u nas w kraju jest beznadziejne, nie da mi możliwości pracy za granicą. Nie do pomyślenia dla nich było, że jestem artystką i nie umiem pracować dla kogoś... Muszę mieć przestrzeń i... wolność.
Mężczyzna cały czas bacznie ją obserwował. Gesty, mimikę, emocje. Może było to wynikiem jego zawodu, w którym nauczył się czytać ludzi, bez zadawania zbyt osobistych pytań. Wiedział, że wiele klientów go oszukuje, nie mówi całej prawdy i zataja istotne informacje. Aurora była szczera. Nie próbowała udawać kogoś kim nie jest. Nie kreowała swojego idealnego wizerunku, który by mu zaimponował.
— Ciągłe wyjazdy nie męczą?
— Jeszcze nie... — Uśmiechnęła się, stawiając kubek na blacie. — Jeszcze mam siłę i chęci by odkrywać i przekraczać.
— Cholera... — powiedział nagle, podnosząc się z miejsca. — Wybacz. Zanim dojadę do biura minie co najmniej trzydzieści minut. 
— Jasne! Jedź... Ja przygotuję wszystko i mam nadzieję, że na przyszły tydzień zdjęcia będą gotowe. 
— Fantastycznie. Dzięki za posiłek. Gdyby nie ty, padłbym z głodu podczas spotkania.
Odprowadziła go do winy, patrząc jak wchodzi do niej i wyciąga telefon. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale drzwi się zamknęły. Zresztą co niby miałaby powiedzieć? Skarciła się w myślach za swoją nieumiejętność uwodzenia i wróciła do mieszkania, żeby posprzątać. Wiedziała, że do końca dnia nie będzie w stanie się skupić na niczym konkretnym. Przejrzała terminarz, w którym miała zapisane już kolejne wyjazdy. Hawaje, Atlantę i Chicago planowała odwiedzić w następnych tygodniach. Przeciągnęła się, wyciągając z tylnej okładki kartkę, na której miała wszystkie swoje plany i cele. Po chwili rozmyślania, chwyciła za telefon i wykręciła jeden z numerów zapisanych w telefonie.
— Dzień dobry. Chciałabym się umówić na spotkanie w sprawie wyprawy... W piątek? Idealnie. Tak, oczywiście, dziesiąta mi pasuje. W porządku... Do zobaczenia... - powiedziała i odłożyła komórkę na stolik, wpatrując się w krajobraz za oknem. Wszystko wyglądało jak za warstwą mgły, gdyż deszcz padał tak intensywnie, że ograniczał widoczność. Nawałnica przybierała na sile i stawała się coraz groźniejsza dla ludzi na zewnątrz. Cieszyła się, że nie musi wyściubiać nosa z tego budynku. Zwinęła się na kanapie i zaczęła pracować, chociaż nadal miała problemy ze skupieniem się na tej czynności.

*

Spotkanie opuściła po niemal dwóch godzinach rozmów, planowania i zapewnień, że jej organizm powinien wytrzymać wszelkie obciążenia związane z wyprawą. Kiedy wyszła, nie miała zamiaru wracać do mieszkania. Włóczyła się po mieście aż do wieczora, kiedy zadzwonił do niej James i nieznoszącym sprzeciwu głosem, kazał przyjść do jednej z lokalnych knajp, w której muzyka była wykonywana na żywo, przez lokalne zespoły, które niejednokrotnie odnosiły potem wielkie sukcesy. Niechętnie ruszyła w tamtym kierunku, decydując się na zatajenie przed przyjaciółmi swoich przyszłorocznych planów. Na miejsce dotarła niemal trzydzieści minut później i została, o dziwo, przepuszczona poza kolejką. Odnalazła wzrokiem przyjaciół, którzy siedzieli w grupie większej niż przypuszczała.
— Sterling! Nareszcie jesteś! — krzyknął James, obejmując ją, zabierając torbę i rzucając ją na kanapę. — Poznaj... Siostra Nicholasa, Victoria. Jej przyjaciółka Katherine i jej chłopak Paul.
— Hej... - powiedziała, machając do nich ręką. — Co ja tu właściwie robię?
— Och, zaraz zobaczysz... — sadzając ją na kanapie obok samotnej Laury, której posłała pytające spojrzenie. James postawił przed nią kieliszek z tequilą. — Na zdrowie! — krzyknął, gdy na scenę wyszedł zespół.

4 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział, chociaż myślałam, że między Aurorą a Chrisem będzie więcej chemii. To gdy otworzyła drzwi ubrana niekompletnie było urocze, znam ten ból, też jestem taka roztargniona. Zresztą wszyscy bohaterowie są tak sympatyczni, że chętnie bym ich poznała. Będzie jakiś czarny charakter?
    Jeżeli chodzi o nawałnicę, to mówi się, że coś albo 'przybiera na sile' albo 'nabiera siły', w tym przypadku to pierwsze jest odpowiedniejsze.
    Nawiązując do wcześniejszego komentarza, podziwiam, że potrafisz pisać tak spontanicznie. Ja muszę sobie zaplanować co ma się dziać, bo często zdarza mi się nie domknąć jakiegoś wątku, albo nagle wrzucić coś zupełnie dziwnego, bo akurat przyszło mi do głowy. Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dzięki! Pisząc nawet nie zauważyłam błędu! :)
      Czy będzie czarny charakter? Z całą pewnością pojawią się niedługo osoby, które nie do końca będą przepadać za główną bohaterką i będą mieszać :)
      Mam nadzieję, że uda mi się jednak chemię między Aurorą a Chrisem wywołać w końcu :)

      Usuń
  2. Dobra, pieprzyć Patricka. Aurora i Christopher są super :) Chociaż, szczerze, od samego początku wolałam wyobrażać sobie ją przy Chrisie. Patrick mi do niej ani trochę nie pasuje pod względem osobowości więc nie sądzę, że by się dogadali.
    Tak, jak napisałam u siebie, nadrabiam rozdziały. Został mi jeszcze tylko jeden więc dzisiaj się ze wszystkim wyrobię, z czego jestem zadowolona, bo nie lubię mieć zaległości.
    Fabuła rozkręca się powolutku, powolutku, ale nie jest to przecież opowiadanie pełne akcji więc nic nie szkodzi. Co do Aurory, w poprzednich rozdziałach minimalnie działała mi na nerwy. Powinna od czasu do czasu jednak posłuchać Laury. Dziewczyna dobrze radzi.
    Trzymaj się cieplutko :)
    -AM, http://laleczkazdrewna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, pieprzyć Patricka. Aurora i Christopher są super :) Chociaż, szczerze, od samego początku wolałam wyobrażać sobie ją przy Chrisie. Patrick mi do niej ani trochę nie pasuje pod względem osobowości więc nie sądzę, że by się dogadali.
    Tak, jak napisałam u siebie, nadrabiam rozdziały. Został mi jeszcze tylko jeden więc dzisiaj się ze wszystkim wyrobię, z czego jestem zadowolona, bo nie lubię mieć zaległości.
    Fabuła rozkręca się powolutku, powolutku, ale nie jest to przecież opowiadanie pełne akcji więc nic nie szkodzi. Co do Aurory, w poprzednich rozdziałach minimalnie działała mi na nerwy. Powinna od czasu do czasu jednak posłuchać Laury. Dziewczyna dobrze radzi.
    Trzymaj się cieplutko :)
    -AM, http://laleczkazdrewna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.