Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

19 lip 2016

#04 'free spirit

— Cholera, przecież to nie jest ślub, tylko jakieś pieprzone przyjęcie! Nie róbcie mnie na pannę młodą.
— Przymierzamy się na przyszłość.
— To się nie wydarzy, James, dobrze o tym wiesz... — Aurora poczuła silne szarpnięcie za włosy.
— Przestań, bo zrobię to jeszcze mocniej — zagroził, więc zamilkła. Obserwowała jak faluje jej włosy, upina w kilku miejscach i wplata gdzieniegdzie malutkie, białe kwiatki. — Motyw przewodni to natura. Zbierają na fundację która zajmuje się ochroną środowiska. Kwiatki i inne rzeczy są mile widziane... A gipsówki są takie urocze! — powiedział chłopak, poprawiając po raz ostatni swoje dzieło. - Mógłbym stać się dla ciebie hetero. A nawet nie masz makijażu! 
— Zajebisty komplement, J — warknęła i przejrzała się w lustrze. Wiedziała, że jej przyjaciel ma rękę do włosów, ale nie wiedziała, że wychodzi mu aż tak dobrze. Miała luźnego warkocza, z którego wystawało sporo luźnych, pofalowanych pasm. Nie zdążyła się nadziwić, bo Laura posadziła ją przodem do siebie i zaczęła malować.
— Delikatnie i subtelnie. Będzie pasować do sukienki... — powiedziała pod nosem, nakładając na jej twarz podkład.
— Cholera jasna... Nie moglibyście dać mi spokoju? Ja nie pasuję w takie miejsca — jęknęła Aurora, czując jak przyjaciółka pudruje jej skórę, po czym zaczyna nakładać róż.
— Nie — uśmiechnęła się Laura. 
— Mogę chociaż założyć płaskie buty? Jakieś trampki czy...
— Nie ma takiej opcji! Tam obowiązuje dress code. 
— Mnie nie obowiązuje dress code. Jestem artystką... I podróżniczką. — Skrzywiła się, gdy poczuła pędzelek na powiekach. Laura natomiast nie przejmowała się protestami przyjaciółki, nakładając kolejne kosmetyki. Kiedy skończyła, pociągnęła ją do garderoby i zaczęła przebierać, nie krępując się podczas ściągania z niej nieco za dużej koszulki w której paradowała od rana. Kilka miesięcy temu Aurora czułaby się zażenowana, że jej przyjaciółka widzi ją nago. Teraz... Miała to gdzieś. Pozwoliła się przebierać, poprawiać i przygotowywać. Było jej wszystko jedno. Kiedy w końcu skończyła, zakryła jej oczy i postawiła przed lustrem.
— Wyglądasz bosko. 
Kiedy Aurora spojrzała w lustro, musiała przyznać jej rację. To nie tak, że ona ubierała się źle i jak chłopak. Po prostu wolała seksowny, luźny styl, czasami pomieszany z elegancją. Ale sukienki nosiła bardzo rzadko, nie mówiąc o obcasach. Przyjaciółka zrobiła jej delikatny makijaż, który podkreślał jej urodę, a włosy niesfornie okalały twarz, tylko go dopełniając. Sukienka kończyła się przed kolanem, miała brudnoróżowy kolor i była obcisła u góry i luźna, tiulowa na dole. Do tego założono jej buty w tym samym kolorze, na niebotycznie wysokim obcasie.
— Cholera. Zabiję się zanim wyjdę z mieszkania... — jęknęła.
— Nieprawda. Wiem, że umiesz chodzić na obcasach. Nie wciskaj kitu... — Laura pogroziła jej palcem i wyszła. Aurora stała chwilę przed lusterkiem, przyglądając się uważnie swojemu odbiciu. Zacisnęła usta, pokryte dziwną, matową pomadką. Z jednej strony wyglądały jakby trochę jej było zimno (albo była martwa), ale z drugiej... Kolor pasował idealnie. Wsunęła telefon do torebki i wyszła do salonu.

Rozglądał się po zebranych ludziach, dopijając kolejny już kieliszek wina. Nienawidził szczerze tych imprez. Mógł pomagać, bez pojawiania się na tych pretensjonalnych balach i przyjęciach, które tak kochali jego rodzice. Co roku organizowali to razem z rodzicami jego przyjaciela. Zawsze wszyscy nadęci bogacze zjeżdżali się do Hamptons, żeby uczestniczyć w tym iście fałszywym wydarzeniu. 
— Uśmiechnij się. Wyglądasz odstraszająco... — powiedziała jego matka, która nadal nie mogła się pogodzić, że obaj jej synowie są dorośli i mają swoje zdanie na wiele aspektów. Popatrzył na nią, unosząc do góry jedną brew.
— Nie mam ochoty udawać, że świetnie się bawię — jęknął i odstawił kieliszek.
— Christopher to impreza charytatywna. Przestań się dąsać.
— Pomagać mogę bez wychodzenia z domu - warknął niezadowolony. Kobieta wywróciła tylko oczami i popatrzyła na niego krytycznie.
— Chociaż przez te kilka godzin odstaw swoje problemy na bok. Wiesz jak ojcu zależy... — skończyła nieznoszącym sprzeciwu głosem i odeszła, żeby porozmawiać ze swoimi znajomymi. 
— Stary, przysięgam że kiedyś im wygarnę za te wszystkie imprezy... — warknął jego brat, pojawiając się nagle z jego lewej strony. — Podobno jestem czarną owcą w rodzinie, a mimo to każą mi tu przyłazić i ubierać się jak jakiś przebieraniec. 
— Racja, ty i garnitury raczej do siebie nie pasujecie. 
— Uwiera mnie krawat. mam wrażenie, że zaraz się uduszę.
— Daj spokój Patrick. Wiesz, że po twoim zniknięciu, chcą wszystkim udowodnić, że byłeś na wakacjach na Bali. Nie na odwyku. 
— Na odwyku, za który nie chcieli zapłacić. 
— Daj spokój. Wiesz jacy są. Powiedz chociaż, że cokolwiek pomogło... — powiedział Christopher, odwracając się w jego kierunku i patrząc pełnym obaw wzrokiem. 
— Spokojnie. Nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby zmarnować twoje miliony, bracie. Jestem czysty.
— Mam nadzieję. 
— Och już są! — powiedział z szelmowskim uśmiechem, mijając go i podchodząc do swoich znajomych. Jego nową dziewczynę, Laurę, zdążył poznać jakiś czas temu. James, nieco zdziwaczały, jak na jego gust, fotograf, od niedawna zaczął spotykać się z jego przyjacielem, więc jego widok go nie dziwił. Patrick podszedł do dziewczyny i zapominając o jakiekolwiek etykiecie czy przyzwoitości, pocałował ją, wywołując oburzenie na twarzach niektórych starszych gości. Nicholas przywitał się ze swoim partnerem dość ostrożnie, pamiętając, że nikt z jego bliskich nie wie o jego upodobaniach. Zza ich pleców wyłoniła się nagle jeszcze jedna postać. Średniego wzrostu blondynka, stała ze skrzyżowanymi na piersiach rękami i wyrazem twarzy, który mówił, że tak jak on nie chce tu być. I to była ona. Dziewczyna, na którą wpadł pod biurem, która uciekła i która nie miała zamiaru wyjść z jego głowy.

— Powinienem się domyślić, że ta świetna przyjaciółka Laury, to moja prześladowczyni z parku! — zaśmiał się Patrick, obserwując Aurorę, która uniosła do góry jedną brew.
— Prześladowałam cię? Och wybacz. Czasem tak mam. Nie kontroluję tego. 
— Wiedziałem, że się polubimy! — powiedział z szerokim uśmiechem. 
— Podziwiam twoją szybką umiejętność ocenienia ludzi. — Uśmiechnęła się, widząc jak staje obok niej i obejmuje ramieniem. — Wiesz, mogę się okazać psychicznie chorą prześladowczynią, albo mordercą.
— Nie wyglądasz na taką.
— Pozory mylą. To tylko kamuflaż.
— Niezły... — pochwalił, odwracając wzrok w stronę zbliżając się do nich mężczyzny. — Christopher! Jeszcze nie miałeś okazji poznać Aurory. Właśnie wróciła z krótkich wakacji na obserwacji psychiatrycznej... Za co mówiłaś?
— Prześladowanie... — uśmiechnęła się cynicznie i spojrzała na przybyłego mężczyznę. Zamarła. To był ten, na którego wpadła i który często pojawiał się w jej snach. Tym razem miała okazję mu się dokładnie przyjrzeć. Miał typowo amerykańską, dość mocno zarysowaną szczękę, pokrytą kilkudniowym zarostem, przystrzyżone po bokach i nieco dłuższe na czubku głowy, prawie czarne włosy i piwne, hipnotyzujące oczy. Skarciła się w myślach, zagryzając wargę, żeby ogarnąć się i nie zrobić z siebie idiotki. Zmierzył ją swoimi uważnym spojrzeniem, utwierdzając się w przekonaniu, że jest wyjątkowo atrakcyjna. Dobrze było odświeżyć sobie jej obraz.
— Coś w tym jest. Wchodzi w to też wpadanie na przypadkowych ludzi? — zapytał, wyciągając w jej stronę dłoń. Głos miał równie atrakcyjny co wygląd. 
— Od tego z reguły się zaczyna. — Odwzajemniła gest i uśmiechnęła nieśmiało.
— Czyli powinienem się bać?
— Tak. Niezła ze mnie psycholka. 
— Och, fantastycznie! Nie będę miała wyrzutów sumienia, gdy zniknę! — rzuciła Laura, którą Patrick już ciągnął w stronę domu. Aurora spojrzała zaskoczona na Jamesa, który z uśmiechem wzruszył ramionami i ruszył za Nicholasem, z którym od momentu spotkania, prowadzili ożywioną dyskusję. Blondynka wypuściła głośno powietrze. 
— Serio? Mogłabym teraz stąd wyjść i nikt by nie zauważył... — jęknęła, rozglądając się za jakimś alkoholem. 
— Ja bym zauważył. — Usłyszała i popatrzyła na Christophera, który przyglądał jej się uważnie.
— Ale miałbyś to gdzieś. — Złapała za kieliszek wina, niesiony na tacy przez jednego z kelnerów i opróżniła do połowy. — Cholera, nienawidzę takich imprez... 
— Ja też. To idealnie... — powiedział idąc w stronę ustronnego miejsca w kącie ogrodu. Ruszyła za nim, dopijając wino. Siadła na jednej z ławek i przyjrzała się wszystkim zgromadzonym w ogrodzie ludziom. Tak bardzo tam nie pasowała, że aż ją to bolało, że musiała tam siedzieć. — Laura wspominała, że robisz zdjęcia.
— Mhmm... Staram się. Pracuję jako freelancer, więc czekam na oferty... — powiedziała, opierając się wygodnie i spoglądając na gałęzie nad ich głowami. 
— Sprzedajesz swoje prace?
— Tak, do gazet i tym podobnych...
— Chodziło mi o sprzedaż prywatną.
Zmarszczyła nos i zwróciła spojrzenie w jego kierunku.
— Pewnie po wystawie będzie aukcja ale...
— Chciałbym kupić kilka twoich prac. 
— Och, ten mały, parszywy... — warknęła, rozumiejąc że James musiał mu pokazać jej zdjęcia. Mężczyzna zaśmiał się głośno. 
— Są świetne. Kilka pasowałoby do mojego nowego mieszkania. 
Przyglądała mu się podejrzliwie. Wyraz jego twarzy wskazywał na to, że mówił śmiertelnie poważnie.
— Och... Ty mówisz serio! — oświeciło ją nagle.
— Oczywiście, że tak... — Uśmiechnął się, a ona dziękowała, że siedzi, bo na pewno by upadła. 
— Okey... Mogę przygotować portfolio i podrzucić...
— Świetnie. Myślę, że moglibyśmy się spotkać i to omówić. Środa?
Spojrzała na niego lekko wystraszona. Nie mogła dać po sobie poznać, że stresuje się tą rozmową i wizją spotkania. Widziała jak jakaś kobieta patrzy w ich kierunku i macha do jej rozmówcy z pretensją wymalowaną na twarzy.
— Ekhmmm... Myślę, że pasuje. Masz jakieś specjalne życzenia?
— Nie. — Uśmiechnął się i wstał. — Przynieś wszystko co masz dostępne. A teraz wybacz. Jeśli zaraz nie dołączę do mojej matki to nie da mi spokoju. Poradzisz sobie sama? — zapytał z nieukrywanym niepokojem. Skinęła głową i odetchnęła z ulgą, gdy zniknął w tłumie. Sama złapała kolejny kieliszek wina i go opróżniła. Opadła ponownie na ławkę i postanowiła siedzieć tam aż do końca swojego pobytu w tym miejscu. Czyli jakiejś godziny. Miała zamiar się ulotnić, olana przez wszystkich, którzy namawiali ją na przyjście.



Kiedy niedługo później, siedziała w pociągu, który miał ją odwieźć do domu, powoli sobie uświadamiała, że u faceta takiego jak Christopher nie ma szans. Był od niej starszy, zapewne postrzegał ją jako smarkulę, która ma wyidealizowaną wizję świata i szalone pomysły, rodzące się w jej głowie z prędkością światła. Taką, która chce się bawić bez zobowiązań a nie układać sobie życie. Wyciągnęła z torebki odtwarzacz i słuchawki, które wrzuciła w ostatniej chwili i założyła, puszczając pierwszy utwór na liście. Wyjrzała przez okno i obserwowała zmieniający krajobraz. Na jej ustach pojawił się uśmiech, gdy uświadomiła sobie jak bardzo nie pasuje do tego miejsca w eleganckiej sukience, kwiatach we włosach i wysokich obcasach. Ale nie przejmowała się tym... Oparła głowę o siedzenie i patrzyła za okno, z każdą chwilą zbliżając się do miasta, które zaczęła kochać i traktować jak dom. Delektowała się podróżą, która mimo wszystko sprawiała jej przyjemność. Lubiła pociągi. W Polsce często nimi podróżowała. Jechała ponad trzy i pół godziny. Kiedy opuściła pociąg na stacji Hunterspoint Avenue, postanowiła zrobić sobie spacer. Słońce już zachodziło, a impreza w Hamptons pewnie się dopiero rozkręcała. Ale Aurora cieszyła się, że była z daleka od tamtego miejsca, w samym centrum Nowego Jorku, który budził się i szykował do nocnego życia. Ludzie wychodzili z przyjaciółmi, na ulicach rozbrzmiewała muzyka, cluby otwierały drzwi przed gośćmi. Szła wolnym, tanecznym krokiem, nadal słuchając swojej muzyki, nucąc przy tym pod nosem. Miewała takie beztroskie chwile, gdy dawała się ponieść. 
Kiedy doszła w końcu do mieszkania, zdjęła buty, rzuciła je gdzieś w kąt i weszła do łazienki, włączając wodę, zdejmując ubranie i zmywając makijaż. Tuż przed wejściem do wanny, zauważyła że jej przyjaciele starają się do niej dodzwonić od od prawie czterech godzin. W końcu wybrała numer Jamesa.
— Cholera, Aurora! Gdzie ty się podziewasz?! — warknął James po drugiej stronie słuchawki.
— Jestem w domu, J. Bawcie się dobrze... — jej przyjaciel protestował, jednak ona zakończyła rozmowę i ukryła się pod warstwą gorącej wody.

3 komentarze:

  1. Trochę szkoda, że gość z gitarą z poprzedniego opowiadania okazał się chłopakiem przyjaciółki. Miałam nadzieję na jakiś zwrot akcji :) Jestem bardzo ciekawa jak to się potoczy dalej. Z ciekawości zapytam, masz już obmyśloną fabułę czy piszesz spontanicznie? Dodaję do obserwowanych i pewno wrócę przeczytać kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * z poprzedniego rozdziału
      Tak się zaczytałam, że źle napisałam :)

      Usuń
    2. Wow, dzięki za wszystkie komentarze :) Fabuła jest wymyślona na kilka rozdziałów do przodu, co nie znaczy, że nie wprowadzam zmian jeśli wpadnę na nowy pomysł :) Poza tym cały czas szukam inspiracji. Tak na prawdę od samego początku mam wymyślony tylko przełom w całej historii :)
      Z chęcią zajrzę na Twojego bloga :)
      Pozdrawiam! :)

      Usuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.