Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

12 lip 2016

#03 'flying

Znacie to uczucie, gdy spotykacie, przelotnie, na ulicy, kogoś kto włazi wam do głowy i nie chce wyleźć? Aurora nie znała. Dotychczas należała raczej do dziewczyn o, rzekomo, wysokich wymaganiach co do facetów, które wyobrażają sobie swojego przyszłego partnera, jako kogoś kto wygląda jak pieprzona gwiazda. No cóż... Z powodu bardzo wysokich wymagań wizualnych, niestety mało który facet mijany na ulicy, był w stanie zawrócić jej w głowie. Do tamtego dnia. 
Leżała na łóżku i wpatrywała się w sufit, nie mogąc się otrząsnąć po spotkaniu z Panem Nieznajomym o piwnych oczach i wyglądzie godnym najseksowniejszego mężczyzny na świecie. Każdego dnia po chwilach zapomnienia, otrząsała się, uświadamiając sobie, że po pierwsze: nie ma szans, żeby go poznać, po drugie: jest od niej starszy, a to ciągnie za sobą wniosek trzeci: nigdy by się nią nie zainteresował.
— Hej, A... Wychodzimy wieczorem z moim nowym znajomym i jego znajomymi... — powiedziała Laura, wtykając głowę przez szparę w drzwiach.
— Gdzie?
— Nie wiem. Jeszcze. Mam nadzieję, że nie masz zamiaru siedzieć tu cały czas. Ogarnij się.
— Nigdzie nie idę.
— Jak to?! Och, nie zaczynaj zno...
— Laura, wylatuję jutro do Vancouver, nie pamiętasz? — Aurora podniosła się z łóżka i podeszła do szafy, z której wyjęła kilka koszulek, spodnie i wygodne buty. — Mam zlecenie.
— Ah tak... Zaczyna się praca freelancera. Wyjazdy, przyjazdy, bywanie w domu raz na ruski rok.
— Wiedziałam na co się piszę. 
— Wiem, wiem... — jęknęła Niemka, siadając na łóżku przyjaciółki i składając ubrania w idealne kostki. — Po prostu chciałabym żebyś się rozerwała i kogoś poznała... 
— Znajdzie się na to czas. Jak ustabilizuję karierę i życie...
— Kolejna co najpierw kariera, a potem związki.
— Nie zaczynaj znowu... — warknęła groźnie Sterling, wpatrując się w swoją przyjaciółkę. — Nie lubię imprezować, więc i tak i tak nigdzie bym nie wyszła.
— To nie impreza. Patrick też nie przepada za takimi. Woli iść, posłuchać muzyki, napić się i rozmawiać. Nie to, że mi to przeszkadza, ale czasami mam wrażenie że ma kij w tyłku, a jego artystyczne podejście do życia bywa męczące...
— Ty się z nim spotykasz, nie ja. Jak ci się nie podoba to nikt cię nie zmusza... 
Blondynka jęknęła głośno i opadła na łóżko.
— Podoba. Ale jest zupełnie inny.
— Przeciwieństwa się przyciągają Laura... To na tyle świeża sprawa, że musicie się... dotrzeć... — powiedziała cichym głosem Aurora i siadła na skraju łóżka.
— Nie czekaj, A... Serio. Karierowiczki kończą jako sfrustrowane stare panny, które chodzą i wynajmują sobie facetów. Nie chcę żebyś tak skończyła. Jesteś za ładna i za mądra. 
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, widząc poważną minę rozmówczyni. Czasami miała ochotę ją rozerwać na strzępy, ale chwilę później mówiła rzeczy, które sprawiały, że kompletnie zapominała z jakiego powodu się wściekała.
— Bawcie się dobrze.
— Patrick ma brata. Bardzo przystojnego.
— Fantastycznie. Dobrze dla niego, to znaczy że Patrick też jest przystojny.
— Nie mogę uwierzyć, że nadal go nie poznałaś! — Oskarżycielski głos Laury, niemal przyprawił ją o wyrzuty sumienia.
— Nie próbuj mnie swatać, Mayer. Zabiję cię.
— Nie mam zamiaru! Jego brat jest prawnikiem, poukładanym, z karierą, z ambicjami... Lubi sztukę... I jest sam.
— Niesamowite... — wywróciła oczami Aurora i uśmiechnęła się do przyjaciółki. — I pewnie, skoro ma już poukładaną karierę, jak to ujęłaś, to jest starszy.
— Wiem, że takich wolisz... 
— Następnym razem... — powiedziała dziewczyna i włożyła ubrania do torby. Obserwowała kątem oka jak przyjaciółka wychodzi, po czym pozwoliła sobie na wywrócenie oczami i głośne westchnięcie. Usilne próby Laury, żeby ją wystawać, zawsze kończyły się piękną porażką, bo żaden z kandydatów nie był idealny dla Aurory, co jeszcze bardziej utwierdzało ją w przekonaniu, że zostanie starą panną z setką kotów, co, biorąc pod uwagę jej miłość do tych zwierząt, nie wydawało się aż tak przerażającą wizją. I po każdej porażce obiecała sobie, że przestanie czytać te beznadziejne romansidła, które wkładały jej do głowy wizje księcia z bajki na białym koniu. A przecież cuda się nie zdarzają.

*

Nie lubiła latać. Zawsze z ulgą wysiadła z samolotu i dotykała stopami ziemi. Cieszyła się, że doleciała cała i zdrowa. Paradoksalnie, bo kochała podróżować, a niektóre wyjazdy wymagały latania. Starała się wtedy dostać alkohol, albo tabletki uspokajające, bo inaczej, nie byłaby w stanie wytrzymać. Do Nowego Jorku, leciała zbyt pijana, żeby zarejestrować co się działo dookoła niej. Nie wie jak stewardessa się nie zorientowała, ale Laura i James najwyraźniej skutecznie uniemożliwili jej zbliżenie się do upojonej alkoholem przyjaciółki, która na szczęście, szybko poszła spać.
Vancouver ją urzekło. Dwa tygodnie, które spędziła w tym mieście, pozwoliły jej się zakochać. Metropolia czaruje przede wszystkim swoim położeniem. Otoczona górami i rozległymi wodami rzeki i zatoki, zapewnia wszystko, czego człowiek sobie zażyczy. Dziewczyna między robieniem zdjęć na jeden z portali podróżniczych, miała mnóstwo czasu na zwiedzanie, wspinaczkę, przesiadywanie w niewielkich kawiarniach, pisanie i obserwację tamtejszego życia. Było inaczej niż w Nowym Jorku, ale takie rzeczy przestały ją dziwić. Kiedy siedziała głównie w jednym miejscu, miała wrażenie, że wszystkie duże miasta są do siebie podobne. Od momentu gdy zaczęła podróżować, zrozumiała jak bardzo się myliła. 


Kiedy złapała swoją walizkę za rączkę i przerzuciła torbę z aparatem przez ramię, bardzo pożałowała braku samochodu. Miała prawo jazdy, jednak znając nowojorskie korki, stwierdziła, że może się obejść bez samochodu. Teraz wolałaby go mieć. Wyszła przed lotnisko, starając się złapać taksówkę, która zawiezie ją do domu. Gdy w końcu jej się to udało, rzuciła kierowcy adres i zatopiła się we własnych myślach, wyglądając przez okno i obserwując mijane budynki. Była zmęczona podróżą i zmianą strefy czasowej. Marzyła o długim prysznicu i wygodnym łóżku. Nawet sobie nie zdawała sprawy z tego jak jest z nią źle. O mało nie usnęła na tyle taksówki, przez co z całą pewnością, kierowca by ją oskubał z pieniędzy. Kiedy w końcu wsiadła do windy, prosiła w duchu, żeby nie odpłynąć pod jej ścianą. Nie musiała się martwić. Przestrzeń windy miał z nią dzielić jej przystojny sąsiad, który wbiegł do niej w ostatniej chwili. 
— Idealnie. Ta cholerna winda ostatnio zwolniła. Kiedy mi ucieka, stoję jak kretyn i czekam aż łaskawie wróci... - uśmiechnął się, oddychając głęboko i poluźniając krawat. Miał na sobie idealnie skrojony szary garnitur, do którego dopasował bordowy krawat i białą koszulę. Uniosła wzrok i zmierzyła go zmęczonym, aczkolwiek zaciekawionym spojrzeniem. — Nicholas. Ty musisz być Aurora. 
Zmarszczyła brwi, zastanawiając się skąd ten człowiek wie kim jest. Niepewnie uścisnęła mu dłoń.
— James wiele o tobie mówi. Gdyby nie był gejem, zacząłbym się zastanawiać czy nie jest w tobie zakochany.
— Ah... Jestem jego małą obsesją — powiedziała niepewnym głosem z lekką ulgą, że zna ją od Jamesa, a nie z powodu manii prześladowczej. Cóż, była nieufna wobec ludzi. 
— Mam nadzieję, ze nie powinienem być zazdrosny.
— Zazdrosny? — skrzywiła się i spojrzała mu prosto w oczy.
— O Jamesa.
Pytanie wymalowane na jej twarzy rozbawiło jej rozmówcę, który zaczął się głośno śmiać.
— Powinienem się domyślić, że nie pisnął ani słówkiem. Spotykamy się.
— Aha... W porządku...
Od krępującej i dziwnej rozmowy uratowało ją rozsunięcie drzwi, oświadczające, że są na miejscu. Chciała chwycić walizkę, ale Nicholas już to zrobił i ruszył pewnym krokiem w stronę jej mieszkania. Była zaskoczona, bo podczas ich pierwszego spotkania w windzie, miała wrażenie że jak typowy heteryk pożera ją wzrokiem, a tymczasem on okazuje się gejem. 
— Jesteśmy umówieni na jutro. Zapewne tym razem nie odpuszczą ci wspólnego wyjścia. — Uśmiechnął się szeroko, gdy ona stała i szukała kluczy w torebce.
— Pewnie nie. Ostatnio ledwo przełknęli odmowę — odparła, dobywając w końcu brzęczący przedmiot. Otworzyła drzwi i przechwyciła walizkę. — Dzięki. A teraz wybacz... Muszę się ogarnąć i coś zjeść. Posiłki w samolotach to coś masakrycznego.
— Prawda? Czasami objadam się przed lotem tylko po to, żeby nie umrzeć z głodu. Widzimy się jutro! — rzucił w ruszył w stronę swojego mieszkania. Zamknęła za sobą drzwi i potrząsnęła głową, nie mogąc uwierzyć w to co właśnie się wydarzyło.
— Jesteś! Czemu nie zadzwoniłaś? Odebrałbym cię z lotniska! - usłyszała i aż podskoczyła ze strachu.
— Miało cię nie być.
— Ale jestem. — Uśmiechnął się szeroko James, wnosząc jej walizkę do pokoju i wracając do kuchni w celu zrobienia posiłku.
— Poznałam Nicholasa... — powiedziała odginając się lekko i wskazując w stronę korytarza.
— Ah! Miałem ci powiedzieć jak wrócisz. Nie lubię opowiadać o takich rzeczach przez telefon.
— Zaskoczyła mnie jego orientacja.
— Wiem, prawda? Zupełnie nie wygląda jak gej. Sam byłem zaskoczony! — zaśmiał się chłopak i popatrzył na nią uważnie. — Ale w końcu to ja jestem gwiazdą naszego związku, kochanie.
— Zamknij się. — Wywróciła oczami.
— Uwielbiam jak się wściekasz skarbie. Dobrze, że już jesteś w domu... — Pocałował ją w skroń i odwrócił tyłem, żeby pokroić pomidory. 
— Jutro mam z wami gdzieś wyjść? 
— Aha. Ale wybacz, musisz się odwalić... Widzisz... Rodziny Nicholasa i jego przyjaciela robią takie bale charytatywne i wybieramy się... Wszyscy. Elegancja, bogacze te sprawy. 
— Och świetnie. Bo tak idealnie pasuję do nadętych bogaczy i ludzi sukcesu. Ja, fanka trampek i dziurawych jeansów — zadrwiła, a jej usta wygięły się w firmowym, cynicznym uśmiechu.
Wybuchnął głośnym śmiechem i odłożył nóż, żeby się nie skaleczyć.
— Kocham cię, A. — Uśmiechnęła się, obejmując go od tyłu i przytulając policzek do jego pleców. 
— Dobrze wracać do miejsca jak to...

5 komentarzy:

  1. Hej, rozdział świetny jak zawsze. Dopiero zaczynam czytać, ale chyba zostanę na dłużej :)
    Mam do ciebie trochę głupie pytanie... w jaki sposób robisz akapity i akapity przy dialogach?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, bardzo dziękuję i oczywiście zachęcam do zaglądania i czytania :) Jeśli chodzi o akapity TUTAJ są wszystkie informacje, z których korzystałam :) wiem jednak, że czasami mimo wpisania informacji w kodzie HTML, niektóre akapity nie "wskakują", dlatego kopiuje wtedy tekst do Worda i wklejam ponownie do postu :) pojedyncze akapity wpisuje wtedy w kodzie HTML postu :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Właśnie tutaj zajrzałam i przeczytałam część tego rozdziału, jutro z samego rana nadrabiam całe opowiadanie, strasznie spodobał mi się styl twojego pisania!

    http://royal-love-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Laurę i Jamesa! Są naprawdę uroczy! No i orientacja Nickolasa była prawdziwym zaskoczeniem. Trochę dziwne, że Aurora przeszła nad tym do porządku dziennego, gdybym ja się w kimś zadurzyła, a potem okazałoby się, że jest gejem, raczej nie byłabym taka spokojna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne są te zdjęcia, które dodajesz do rozdziałów<3
    Nadrabiam zaległości i niebawem zjawię się od którymś rozdziałem z opinią ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.