Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

5 lip 2016

#02 'madwoman

— Kochana! Jestem tak dumny, że ty sobie nie wyobrażasz! — krzyknął ciemnowłosy chłopak, otwierając butelkę wina i nalewając jej do kieliszka. Uśmiechnęła się szeroko, dochodząc jeszcze do siebie, po rewelacjach minionego dnia. Siedzieli w salonie na sofie, przy włączonej muzyce i dobrej kolacji.
— To ty mnie poleciłeś. Dziękuję...
— Bo wiedziałem, że im się spodobasz! Naprawdę robisz fantastyczne zdjęcia. Nie mogę pojąć, dlaczego nie możesz w to uwierzyć...
Wzruszyła ramionami. To był największy problem, z którym nie mogła sobie poradzić. Cały czas wydawało jej się, że to co robi nie jest wystarczająco dobre.
— Witajcie! — usłyszeli z okolic drzwi i po chwili do salonu weszła uśmiechnięta Laura. — Dostałam pracę. I wpadłam na niesamowicie przystojnego faceta! Kocham Nowy Jork!
Siadła z głośnym westchnieniem na sofie i zabrała kieliszek z dłoni Aurory, upijając spory łyk. Ta krzyknęła, odbierając swoją własność.
— Wiesz, wina jest sporo. Jak chcesz to możemy ci nalać.
— A co świętujemy? 
— Chyba mnie przyjmą do agencji... I zorganizują mi wystawę. 
— Och, to wspaniale! Oferty się sypią, co?
— Powiedzmy. — Dziewczyna spuściła głowę i utkwiła wzrok w swoim kieliszku. 
— Rany, A! Zaczynasz mnie irytować tym brakiem wiary we wszystko co robisz, wiesz?! — Aurora popatrzyła na nią z wyrzutem. - Nie rób takiej miny. Dobrze wiesz, że twoje zdjęcia są niesamowite. To co piszesz też jest świetne. Publikują cię w wielkich magazynach a ty nadal nie potrafisz uwierzyć, że jesteś dobra! 
— Nic na to nie poradzę...
— Wysłałabym cię na kurs: Jak uwierzyć w siebie.
— Zejdź ze mnie... — odburknęła Aurora, odstawiając pusty kieliszek i ruszając w stronę swojej sypialni.
— Och, ja dopiero na ciebie wchodzę! Jesteś piękna, utalentowana i wyszczekana! Tylko co z tego jak nie korzystasz? Mogłabyś osiągnąć wszystko! Już osiągasz, a nadal marudzisz! Faceci uciekają, bo się ich boisz, a nie masz czego! 
— Och daj mi spokój, Laura... Nie jestem tobą i daleko mi do takiej.
— Może czas to zmienić, co? Odważyłaś się na wyjazd, czy nie uważasz, że to ogromny krok?
Aurora zatrzymała się gwałtownie i odwróciła w jej kierunku, mierząc ją spojrzeniem. Nie do końca wiedziała czy chce ciągnąć tą rozmowę czy raczej zamknąć się u siebie i podziwiać wieczorny Nowy Jork. Stała tak dłuższą chwilę, bijąc się z myślami.
— Taka już jestem. Kupię sobie dom i będę hodować koty, psy i alpaki - warknęła i zatrzasnęła za sobą drzwi do pokoju, oddychając głęboko. W końcu usiadła na swoim łóżku i podkuliła nogi, spoglądając przy tym na krajobraz za oknem. Oczywiście, że była wściekła na siebie za chorobliwą wręcz nieśmiałość i strach przed walką z nią. Sam wyjazd i podróż była dla niej sporym wyzwaniem, bo musiała sobie radzić w kontaktach z obcymi, jednak niewiele to pomogło w jej podejściu do facetów. Nadal traciła głowę i mowę, przez co zachowywała się jak niedorozwinięta. Nie potrafiła uwodzić. Albo inaczej: potrafiła, ale na odległość. Kiedy facet się zbliżał, czar pryskał, bo zachowywała się jak dziewczynka w podstawówce. Opóźniona w dodatku. Westchnęła i opadła na materac, wpatrując się w sufit. Była beznadziejnym przypadkiem.

Nie chciało jej się siedzieć w mieszkaniu, dlatego od samego rana chodziła z aparatem po mieście. Szukała inspiracji i wyciszenia (chociaż to trudne, gdy dookoła chodzi mnóstwo ludzi, gra muzyka, a samochody wydają z siebie całą gamę dźwięków). Nie przespała ani minuty w ciągu nocy, zastanawiając się nad swoim kiepskim położeniem i nieśmiałością. Wiedziała, że fotografia to niezła terapia: gdy robiła komuś zdjęcie, niemal od razu podchodziła i pytała czy może je publikować i udostępniać. Nie rozumiała dlaczego, nadal miewa problemy w kontaktach damsko-męskich.

Siedziała z kubkiem ciepłej kawy, na jednej z ławeczek w Central Parku, czekając na kogoś ciekawego do fotografowania. Jak na złość, akurat dzisiaj lokalni, uliczni muzycy, artyści, malarze i dziwacy, postanowili trzymać się z daleka od jej obiektywu. Wypuściła powietrze z płuc i oparła głowę o ławkę, patrząc w bezchmurne niebo. Pogoda jej dzisiaj sprzyjała. Mimo wszystko zrobiła kilka zdjęć, z których była zadowolona. To był urok tego miasta: zawsze można znaleźć tu coś wartego uwiecznienia. Moment zadumy przerwał jej dźwięk gitary i przyjemny, męski głos. Odwróciła się powoli, zauważając około trzydziestoletniego mężczyznę, siedzącego pod drzewem z zeszytem rozłożonym na trawie. Wzięła swojego Canona i wykierowała w jego stronę, robiąc kilka niezłych ujęć. Chwilę później podeszła do zamkniętego w swoim świecie szatyna. Miała wyrzuty sumienia, że ma zamiar mu przerwać.
— Niezłe... — powiedziała stając nad nim, tak że zasłoniła promienie słoneczne. Otworzył oczy i popatrzył w jej kierunku. Zmarszczył lekko nos, po czym wyciągnął z kieszeni papierosa, włożył między wargi i odpalił.
— Dzięki — odparł i uważnie jej się przyjrzał. — Fotograf?
— Próbuję. 
— Próbujesz? Próbujesz amatorsko dla siebie, czy próbujesz bo ktoś cię już publikował?
— Ktoś mnie publikował.
— Gratuluję.
— To jeden z powodów dla którego tu jestem. Zrobiłam ci zdjęcie... W sumie niewiele widać z twojej twarzy, ale jeśli chce je opublikować i pokazać w galerii na wystawie, muszę mieć twoją zgodę.
Uśmiechnął się drwiąco i wypuścił dym spomiędzy ust. 
— I co, codziennie nosisz ze sobą kilka druczków, żeby mieć potwierdzenie? 
Wywróciła oczami i przygryzła wargę. Był przystojny, nie mogła zaprzeczyć. Ciemne włosy opadały niesfornie na czoło, przysłaniając piwne oczy. Papieros wystawał spomiędzy wykrzywionych w cynicznym uśmiechu ust. Był jak stereotypowy niegrzeczny chłopczyk. Trochę w stylu Jamesa Deana.
— Nie ma problemu. Publikuj gdzie chcesz... — powiedział, biorąc od niej niewielki kawałek kartki i podpisując szybko. — Patrick — dodał wyciągając w jej kierunku dłoń.
— Aurora.
— Więc organizujesz wystawę? — zapytał, odkładając gitarę obok siebie i dopalając papierosa.
— Agencja organizuje, żeby zdecydować czy nawiązać ze mną współpracę.
— Nieźle! Dostanę zaproszenie?
— Myślę, że zaproszenia nie będą wymagane. Także wpadaj... — Uśmiechnęła się i schowała kartkę do torby, a pasek od aparatu zamotała wokół nadgarstka. - Poza Central Parkiem można cię gdzieś posłuchać?
— Mnie nie, ale moje utwory czasem są wykorzystywane przez innych. Pracuję w wytwórni płytowej. 
— Jestem pod wrażeniem.
Poczuła wibracje w kieszeni swojej kurtki i zamknęła oczy, starając się nie przekląć pod nosem.
— Ale bywam tu często. Jeśli chcesz, zapraszam... — powiedział naśladując jej głos. Uśmiechnęła się drwiąco. 
— Jasne, jeśli nikt ci nie ukradnie gitary... — wskazała ręką na instrument, który leżał bez nadzoru. Mężczyzna podniósł się i stanął przed nią, przewieszając gitarę przez ramię. Był od niej trochę wyższy, więc spojrzał na nią z góry. Uśmiechnął się drwiąco, mijając ją i ruszając w stronę wyjścia z parku. Kiedy zniknął jej z oczu, uświadomiła sobie, że wstrzymuje oddech. Wypuściła powietrze z płuc i szybkim krokiem opuściła to miejsce, jakby miało to w czymkolwiek pomóc.

— Dlaczego nie odbierasz telefonu?! — warknął James wprost do słuchawki, zmuszając ją do odsunięcia jej od ucha.
— Po pierwsze: nie krzycz. Po drugie: chodziłam po mieście...
— OD RANA?! Nie było cię w pokoju od 7 rano! 
— Rano jest dobre światło... — Wywróciła oczami, ciesząc się, że jej przyjaciel nie może tego zobaczyć.
— Wracasz w końcu? 
— Właśnie idę w kierunku mieszkania... A co, stęskniłeś się?
— Strasznie. Mam ochotę cię okrzyczeć.
— James... Jestem dużą dziewczynką. Umiem się o siebie zatroszczyć, wiesz?
— Ok. Wracaj... — powiedział chłopak i się rozłączył. Gdyby nie stała na ulicy pełnej obcych ludzi, zaczęłaby krzyczeć i przeklinać. Ale takie rzeczy robiła tylko w swoim pokoju. Przeszła przez ulicę i zatrzymała się jak nagle, widząc swojego sąsiada, który intensywnie jej się przyglądał dzień wcześniej, z mężczyzną, na którego wpadła dzień wcześniej, a który nie chciał wyleźć z jej głowy. Źrenice jej się rozszerzyły i odwróciła się tyłem, jakby bała się, że taki facet zapamiętał dziewczynę, jedną z wielu jakie zapewne spotyka każdego dnia. Rozmawiali o czymś, wybuchając głośnym śmiechem i kierując się w stronę czarnego samochodu, który stał przy krawężniku. Kiedy odjechali, biegiem udała się do budynku i do windy, jakby ktoś ją gonił. Właśnie to był jej problem. Odbijało jej za każdym razem, gdy widziała przystojnego faceta. Przystojnego faceta, który jej się podobał do tego stopnia, że ciągle o nim myślała, chociaż widziała go jakieś dwie minuty. Była wariatką. Wiedziała o tym od dawna. Nie zdawała sobie tylko sprawy, że aż tak z nią źle. Wypuściła powietrze z płuc i spojrzała na swoje odbicie w lustrzanej ścianie windy. 
— Wariatka... — szepnęła, kręcąc z politowaniem głową.

3 komentarze:

  1. A więc przeczytałam :) Bardzo ciekawa historia. Dobrze napisana i świetnie wykreowane postaci. Styl pisania zwalił mnie na kolana ! Już nie mogę doczekac się kolejnego rozdziału :)

    PS. Świetny szablon :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bohaterka i te przypadkowe spotkania z facetami są naprawdę świetne. Im więcej czytam, bardziej ją lubię. No i wielki plus za imię, do którego mam sentyment.

    OdpowiedzUsuń
  3. To z hodowaniem psów, kotów i alpak, to jakbym słyszała siebie! Biedna Aurora, myśli, że jest wariatką, a po prostu należy do tych wrażliwych, analizujących wszystko dziewczyn, które nie mają łatwo w życiu :D
    Wpadłam tutaj, bo chyba gdzieś zostawiłam spam u ciebie i zajrzałaś do mnie, zostawiając adres. Mam krótką pamięć, więc dodam sobie to opowiadanie do linków, bo mnie zaintrygowało i wiedz, że poczytam dalej, mimo że zapewne nie będę komentować wszystkich rozdziałów. A może, kto wie :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.