Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

27 cze 2016

#01 'first meeting


Niechętnie podniosła powieki, rozejrzała się po pokoju i ziewnęła głośno. Nie miała ochoty ruszać się z łóżka, jednak musiała iść na spotkanie. Spojrzała na zegarek, uświadamiając sobie, że ma jeszcze ponad dwie godziny. Podniosła się i nacisnęła przycisk, który rozsunął wyciemniające pokój rolety. Jej oczom ukazał się krajobraz Nowego Jorku z 24 piętra. Nie dało się nim nie zachwycać. Nawet podziwiając go po raz kolejny. Westchnęła głośno i wyciągnęła ręce do góry, słysząc jak jej kości wskakują na swoje miejsce. Ruszyła do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic i przygotować się do wyjścia.


Doceniała mieszkanie jakie udało się znaleźć jej znajomemu, który w Nowym Jorku bywał kilka razy w roku. Teraz postanowił się tu przeprowadzić na stałe i ku jej zadowoleniu, uwzględnił ją i Laurę w swoich planach. Nie dość, że apartament był w samym centrum, znajdował się na 24 piętrze i miał dwa poziomy, to jeszcze znaczną jego część zajmowały okna. Pierwszy miesiąc w tym miejscu była dla niej spełnieniem wszelkich marzeń. Miasto zachwycało, praca i kariera się kręciły, zarabiała pieniądze... Wszystko było tak, jak być powinno. Może jedyne czego jej brakowało to związek. Miała już ponad 22 lata i czuła, że najwyższy czas znaleźć sobie drugą połówkę. Problem polegał na tym, że była zbyt uczuciowa, szybko się przywiązywała i zależało jej na czymś stałym, a nie zabawach na jedną noc, tak jak jej przyjaciołom. Tak, Aurora wiedziała jakiego chce faceta i czego oczekuje w związku, a to nie ułatwiało jej życia. W dodatku nie przepadała za imprezami i głośnymi clubami, więc szansa na poznanie kogoś bardzo malała.
Warto nadmienić, że jest introwertykiem. Wyskoki na piwo czy drinka z nowymi znajomymi były dla niej czymś normalnym, ale gdy grupa przenosiła się do zatłoczonych imprezowni, ona zmywała się do domu, żeby naładować baterie. Dlatego tak bardzo doceniała pracę freelancera. Gdy wyjeżdżała sama oprócz wykonania zadania, miała mnóstwo czasu na samodzielne odkrywanie miejsc, do których jeździ. Niektórzy mogliby nie znieść takiego trybu życia. Dotychczas była w trasie przez kilka miesięcy, sypiając w hotelach i włócząc się po miastach całymi dniami i odpoczywając dopiero późnym wieczorem. Zdawała sobie sprawę, że jeśli wszystko dobrze pójdzie, często będzie wyjeżdżać, podróżować i zdecydowanie mniej czasu spędzać w mieście. I gdzie tu miejsce na stały związek?
— Aurora, jesteś gotowa?! — Usłyszała zza drzwi swojego pokoju. Spojrzała na nagie ciało, ukryte jedynie pod ręcznikiem i westchnęła głośno. Otworzyła drzwi i wyjrzała przez nie.
— No... Nie do końca... — powiedziała i popatrzyła w zielone oczy Jamesa.
— Myślałem, że podwiozę cię pod biuro, ale już wychodzę...
— Spoko. Chyba trafię. Jak będę miała problem to zadzwonię... O której wrócisz?
— Robię dzisiaj sesję promocyjną perfum, pewnie późno.
— A Laura?
— Szuka pracy. Nie licz na to, że wróci tu szybko — zaśmiał się głośno i zmierzwił jej włosy. — Na stoliku zostawiłem ci fotki, które chcę dać na wystawę, ponieważ na wielu jesteś... Cóż, wolałabym żebyś zatwierdziła.
— Okey.
— Nie będzie mnie na obiedzie. A w kuchni masz kawę...
— Kochany jesteś... — Uśmiechnęła się szeroko i zamknęła drzwi, chcąc w końcu rozpocząć przygotowania.
Pół godziny później była względnie ogarnięta. Makijaż zrobiony, włosy uczesane, ubranie założone. Wyszła do kuchni, żeby zjeść śniadanie i napić się kawy. Z niemałą obawą nalała ją do kubka i spróbowała, utwierdzając się w przekonaniu, że jej przyjaciel uwielbia pić cholernie mocną kawę, do której nawet dolanie tony mleka nie pomaga. Stwierdziła, że jednak wyda te kilka dolarów na napój w Starbucksie na przeciwko ich apartamentowca.
James zostawił na wyspie świeżą gazetę, żeby mogła się zapoznać z aktualnościami, chociaż wiedział, że pewnie zdecyduje się na czytanie ich w drodze na spotkanie, na ekranie telefonu albo tabletu. Uśmiechnęła się jednak, widząc jak bardzo o niej myśli. Zebrała co potrzebne i ruszyła do wyjścia. Założyła słuchawki na uszy.


Wypadł na korytarz, zatrzaskując za sobą drzwi i starając się odnaleźć klucze, które najprawdopodobniej leżały na samym dnie jego teczki z papierami. Przeklął siarczyście, starając się nie pognieść dokumentów. Usłyszał jak drzwi do jednego z dwóch pozostałych mieszkań się zatrzaskują. Spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył drobną blondynkę, która stała przed drzwiami windy z słuchawkami na uszach i bujała się w rytm muzyki. Zmarszczył brwi kojarząc ją skądś i przyspieszył poszukiwanie kluczy. W końcu wyciągnął je i zamknął drzwi, dobiegając do windy w ostatniej chwili. Uśmiechnął się do nowej sąsiadki, dokładnie przyglądając się jej twarzy. Miała długie, lekko pofalowane blond włosy oraz szaroniebieskie oczy, którymi zmierzyła go od góry do dołu, po czym przymknęła je, znowu zatapiając się w rytmie, który wypływał z słuchawek. Bujała się lekko, zupełnie zapominając, że ten przystojny facet stoi dwa metry od niej i obserwuje w odbiciu idealnie wypolerowanej metalowej ściany. Była wyjątkowo ładna. Nie za wysoka, szczupła, ale zaokrąglona tam gdzie trzeba. Pełne wargi miała pociągnięte delikatną, różową pomadką, a oczy podkreślone ciemnymi, brązowymi cieniami. Na pewno była od niego młodsza, jednak trudno mu było określić o ile lat. Ubrana była prosto: skórzana kurtka, biała, nieco luźna koszulka, obcisłe, czarne spodnie i klasyczne, czarne botki na grubym obcasie. Obserwował ją z zainteresowaniem, starając się zapamiętać wszelkie szczegóły, które mogłyby zainteresować jednego z jego przyjaciół. Dopiero, gdy wysiadła na parterze, zauważył że zdjęła słuchawki. Gdy on czekał aż winda się zamknie, zawożąc go do garażu, z dala od jego sąsiadki, ona odwróciła się i rzuciła mu długie spojrzenie.
— Miłego dnia... — rzuciła i opuściła budynek.

Kiedy stała w kolejce po kawę, zadawała sobie pytanie, co jej odbiło? Nie zachowywała się w taki sposób... Nigdy. Rozmów z facetami unikała, ani razu nie zaczęła rozmowy, ba! Traciła głowę i nie wiedziała jak się zachować i co powiedzieć. A jej sąsiad... To był jeden z takich facetów, przy których czuje się jak mrówka w starciu z kimś milion razy większym od siebie, z kim nie ma żadnych szans. Wysoki o ciemnych, niesfornie rozkopanych włosach, kilkudniowym zaroście i niebieskich oczach. W dodatku ubrany w garnitur ewidentnie szyty na miarę. Ale czego się spodziewała po kimś, kto mieszkał w tym samym budynku co ona. Najpewniej, żeby kupić jedno z tamtejszych mieszkań tylko dla siebie, musiałaby tyrać przez 10 lat. Gdyby nie znajomości Jamesa, mieszkaliby w jakiejś ruderze. W końcu odebrała swoją kawę, ruszając wolnym krokiem w stronę stacji metra.

— Przejrzałem zdjęcia, które mi pani wysłała... Muszę przyznać, że pani spojrzenie na świat jest wyjątkowo ciekawe — powiedział mężczyzna siedzący na przeciwko niej. Spotkali się w wysokim biurowcu, w którym każde piętro należało do innej firmy (no chyba, że jedna firma zajmowała 4 piętra, jak tutejsza kancelaria prawna). — Nie ukrywam, że chcielibyśmy z panią współpracować. Gdzie dotychczas publikowano pani fotografie?
— Kilka zdjęć było w National Geographic, reportaż pojawił się także w Travelerze. Publikowali mnie w Wanderlust, Geographical, Backpacker...
— Naprawdę imponujące. Pracuje pani jako freelancer?
— Do niedawna wysyłałam swoje zdjęcia licząc na szczęście. Jakiś czas później zarejestrowałam swoją działalność gospodarczą i zaczęłam oficjalnie pracować na zlecenie.
— I jak idzie?
— Całkiem nieźle. Dotychczas nie narzekałam na brak zajęć. Jeździłam po Europie. Teraz zrobiłam przerwę, żeby poukładać wszystkie sprawy.
— Chciałaby pani zostać w Nowym Jorku na dłużej? — dociekał mężczyzna, coraz bardziej irytując ją swoim zachowaniem. Wiedziała, że musi wiedzieć wszystko o jej planach, jednak siedziała tam od prawie dwóch godzin, bo notorycznie nie miał czasu, mimo iż byli umówieni.
— Rozważam taką możliwość. Z Nowego Jorku wszędzie można się dostać, to chyba niezłe miejsce wypadowe. — Zamyśliła się na chwilę. — Poza tym oferuje dużo możliwości rozwijania się i pokazywania swoich prac, nie tylko w czasopismach czy internecie.
— To prawda. A ja chciałbym zorganizować pani wystawę. Zobaczymy jak zareaguje świat fotografii. To pierwszy krok do przyjęcia pani pod nasze skrzydła. Jeśli będzie pani współpracować z naszą agencją, z całą pewnością odniesie pani sukces.
— Dlatego zdecydowałam się na złożenie podania. Nie byłam pewna czy mam jakiekolwiek szanse...
— Ma pani ogromne szanse. Świetne prace.
— Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy.
— Dobrze zatem... Wystawa obejmowałaby zestaw około pięćdziesięciu zdjęć. Część na pewno wzięlibyśmy z pani portfolio, ale część trzeba dorobić. Tematyka zależy od pani. Nie trzeba się tu zawężać. Ile czasu pani potrzebuje? Dwa miesiące, trzy?
— Myślę, że trzy będą idealne. Powinnam skompletować wszystkie zdjęcia do tego czasu.
— Fantastycznie! Jeśli będzie pani miała jakieś pytania, problemy, uwagi proszę od razu się ze mną kontaktować — powiedział wstając od biurka i podchodząc do niej, żeby uścisnąć dłoń. Uśmiechnęła się promiennie.
— Dziękuję za tą szansę...
— Pan Smith bardzo panią chwalił, a kiedy zobaczyłem zdjęcia, zrozumiałem dlatego. To będzie czysta przyjemność, żeby z panią współpracować
Skinęła głową i nieco zawstydzona ruszyła do windy. Zawsze miała problem z wiarą w siebie i to co robić. Miała wrażenie że to nie jest wystarczająco dobre. Na studiach z trudem oddawała prace, bojąc się opinii o nich. Zawsze uważała, że nie są idealne, a idealne być powinny. Każdy przejaw zainteresowania i podziwu dla tego co robił, był dla niej niezwykle ważny, chociaż nadal trudno było jej pojąć, że to się komuś podoba. Zresztą, samo dojście do tego gdzie jest teraz, zajęło jej trochę czasu. Cały czas podążała za słynnym powiedzeniem: Jak cię nie wpuszczą drzwiami, wejdź oknem. I tak też robiła, wysyłając swoje zdjęcia do mnóstwa agencji i czasopism w ilości zmasowanej, aż w końcu ktoś coś opublikował. I tak w kółko, aż niektóre magazyny i agencje, zaczęły ją kojarzyć i dzwonić. Zamyśliła się, wpatrując w lustrzaną ścianę windy. Dopiero dźwięk rozsuwanych drzwi i damski głos oznaczający, że jest już na parterze, wyrwał ją z tego stanu. Odwróciła się na pięcie i wyszła pospiesznie do ogromnego holu. 

— Mówię ci... Idealna. Młodsza z całą pewnością, ale... Miała coś takiego w oczach...
— Serio, gadasz o tym od rana. Mam dość słuchania o twojej nowej sąsiadce, Nick. 
— Bo chcę cię wyciągnąć z tego dołka w który wpadłeś po rozstaniu! 
— Świetnie sobie radzę.
— Serio? Czyli ciągłe imprezy i sprowadzanie panienek do domu jest w porządku?
— Jaki masz z tym problem? — ciemnowłosy mężczyzna zabrał swój kubek z kawą i ruszył do wyjścia z kawiarni.
— Stary, wiem, że to cholernie nie fair, że laska zostawiła cię tuż przed ślubem. Ale czy romanse na jedną noc to rozwiązanie?
— Swatanie na siłę to też nie jest rozwiązanie... — warknął, przechodząc przez jezdnię i zostawiając przyjaciela po drugiej stronie. Przez hałas ulicy, wszystko co wykrzykiwał Nicholas, umykało gdzieś w przestrzeni i nie docierało do jego uszu. Uśmiechnął się drwiąco, osiągając cel jaki sobie zamierzył: chwilowe odcięcie się od tego człowieka. Dopiero kiedy poczuł uderzenie i zauważył jak postać przed nim chwieje się i o mało nie upada, oprzytomniał, rzucając kubek na podłogę i chroniąc szczupłą dziewczynę przed mocnym stłuczeniem sobie kilku części ciała.
— Przepraszam. Nie patrzę jak idę... — wydukała otrzepując ubranie. Nie patrzyła na niego, gdyż jej włosy rozsypały się dookoła twarzy, skutecznie zasłaniając widok. Kiedy w końcu je odgarnęła, zaniemówiła. Jak zawsze.
— Wszystko w porządku?
— T-tak — odparła jąkając się i zbierając torebkę z ziemi. Jej oczy stały się nagle wielkie jak u przerażonej sarny. — Przepraszam jeszcze raz... — dodała, ruszając biegiem w stronę stacji metra. Patrzył się w tamtym kierunku zdziwiony, jeszcze długo po tym jak dziewczyna zniknęła na schodach.
— A tobie co? — spytał Nicholas, w końcu dołączając do przyjaciela.
— Nic. Wracajmy do biura. Mam dzisiaj jeszcze trzy spotkania... — odparł Christopher ruszając w stronę drzwi, już do końca dnia nie mogąc się pozbyć widoku szaroniebieskich oczu, patrzących na niego z przerażeniem.

4 komentarze:

  1. Okej, podchodzę do pisania tego komentarza chyba 4 raz i jeśli teraz też mi się nie uda to szlag mnie jasny trafi.
    No to tak.
    Prześwietny szablon. Tak ładnie komponuje się z Twoim stylem pisania (nie wiem jak się zwracać do pani Autorki, bo nigdzie żadnych informacji nie ma, a ja lubię wiedzieć z kim mam do czynienia :/), że wszystko wydaje się takie mega profesjonalne i zachęcające.
    Pozostaję zainteresowana, obserwuję i czekam na rozdział drugi.
    A jakbym się nie zjawiła po jego publikacji, bo gdzieśtam mi zaginie powiadomienie wśród innych nowych postów, to napisz mi gdzieś u mnie na Porzeczkowy Sorbet komentarz z przypomnieniem :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam i muszę powiedzieć, że zazdroszczę bohaterce. Zarówno prowadzonego życia, jak i siły przebicia, którą musiała mieć żeby osiągnąć to wszystko. Umknęło ci kilka przecinków, jakaś końcówka, ale to nie jest tragedia. Czyta się dobrze i szybko. Chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o bohaterce, jej przeszłości. Fajnie przedstawiłaś też sąsiadów, jestem ciekawa jak wpłyną na życie bohaterki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam i muszę powiedzieć, że zazdroszczę bohaterce. Zarówno prowadzonego życia, jak i siły przebicia, którą musiała mieć żeby osiągnąć to wszystko. Umknęło ci kilka przecinków, jakaś końcówka, ale to nie jest tragedia. Czyta się dobrze i szybko. Chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o bohaterce, jej przeszłości. Fajnie przedstawiłaś też sąsiadów, jestem ciekawa jak wpłyną na życie bohaterki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego uciekła, no? Trzeba było zostać na miejscu i grzecznie poczekać, aż przystojny pan zaprosi na kawę. Wiele na razie nie wiem, przygoda naszej bohaterki dopiero się zaczęła. Ma szczęście dziewczyna. Zazdroszczę jej, bo robi to, co lubi, zarabiając przy tym pewnie całkiem nie najgorsze pieniążki, a poza tym mieszka w pięknym apartamencie w sercu miasta, w którym marzenia się po prostu spełniają. Gdzie indziej też się spełniają, ale o wiele trudniej. Każdy by tak chciał. Nie wiem, czy takie historie zdarzają się naprawdę, ale jeśli tak, to nie mam słów.
    Fajnie mi się czytało. Zaczęłam już wczoraj, ale musiałam przerwać z powodu burzy. Trzymaj się i do następnego :)
    -AM, http://laleczkazdrewna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.