Następny rozdział: 06.08.2017 Rozdziały pojawiają się co około dwa tygodnie. Nie informuję o tym, zatem polecam obserwować bloga lub zwracać uwagę na te kolumny, ponieważ data czy informacja o ewentualnych opóźnieniach, zawsze pojawią się właśnie w tym miejscu.
Wszystko co znajduje się na blogu jest wytworem mojej wyobraźni. To fikcja literacka osadzona w realnym świecie. Ostrzegam, że niektóre elementy fabuły mogą nie zgadzać się z faktycznymi wydarzeniami. Opowiadanie może zawierać wulgaryzmy, przemoc oraz sceny 18+.
Drogi czytelniku, każda opinia jest na wagę złota, dlatego jeśli przeczytałeś moją twórczość, to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. :) Na blogu pojawia się opowiadanie autorskie, które jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Zakazane jest kopiowanie treści.

3 wrz 2017

#42 'roof


zayn ft. taylor swift - i don't wanna live forever (całość)
Leżała z głową na kolanach Jamesa. Laura siedziała pod sofą i wpatrywała się w ekran telewizora. Oglądali jakiś nieciekawy film, ale nikt nie potrafił go wyłączyć.
— Myślę, że najbezpieczniej byłoby mu powiedzieć, że byliście przyjaciółmi. To bezpieczne... — powiedziała Laura.
— A nie prościej wyznać prawdę? — mruknął James.
— Patrick ostatnio napomknął o czymś, co nie pasowało do wizji, którą roztaczali jego rodzice. Dostał szału... Serio. Wkurzył się na Patricka i wyszedł z mieszkania. — Skrzywiła się i podniosła wzrok na przyjaciół. — Przyjaźń brzmi okey. 
— Chyba nie mam wyboru... — szepnęła Aurora. — Nie chcę mu mącić w głowie. Nie chcę być jak jego rodzice i mieć oczekiwania, wmawiać mu kim był. Wolę... Uwierzyć, że po prostu może mnie znowu pokochać, taki jaki jest teraz, a nie jaki był, bo tamten Chris może nigdy nie wrócić. Widzę jak na mnie patrzy... Może naprawdę jest szansa, że znowu coś do mnie poczuje...
Nie widziała się z Chrisem od prawie dwóch tygodni. Jego rodzice i Amanda wciągnęli go w szał ślubnych przygotowań i nie spuszczali go z oczu. Wiedziała, że to była kara za spotkanie z nią. On nie widział w tym nic więcej, niż spotkanie ze znajomą, ale dla nich to było coś większego. Więc go odcięli. Znowu.
— Zresztą... Mogę nie mieć okazji, żeby z nim o tym porozmawiać... — mruknęła, podnosząc się do pozycji siedzącej. Opuściła nogi na ziemię i wstała, rozprostowując ramiona. Wyszła z salonu do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi. 
Bardzo powoli uczyła się żyć z myślą, że nic z tego nie będzie. Zaczynała funkcjonować bez niego, chociaż było jej cholernie ciężko. Naprawdę tego nie chciała, ale wszelkie próby spełzły na niczym, a do ślubu pozostały zaledwie dwa tygodnie. Jeśli miała zasiać ziarno niepewności, to liczyła, że to zrobiła. Bo obecnie, nie miała już szansy. Nie wspominając o innych, którzy byli pod ciągłą obserwacją państwa Blackwood. Nienawidziła ich w tym momencie tak bardzo, że gdyby miała siłę, rozniosłaby ich w drobny mak. 
Długo siedziała na łóżku i wpatrywała się w ścianę. Nadal budziła się nocami, licząc że to wszystko okaże się złym snem, a Chris będzie spał obok niej. Ale tak się nigdy nie działo. Opadła na miękki materac. 
Dopiero wróciła z Bostonu, za dwa dni znowu planowała lecieć na kilka dni, tym razem do Nowego Orleanu. Znowu wpadła w szał wyjazdów, bo nie chciała siedzieć w Nowym Jorku, w którym wszystko przypominało jej Chrisa. Chociaż Nick cały czas powtarzał, że ten ślub to nie tragedia, bo są rozwody, to Aurora nawet nie chciała o tym myśleć. Robiło jej się niedobrze i od razu wychodziła z pomieszczenia. Musiała się pozbierać. Bo inaczej wpadnie w jakąś depresję i nie ruszy się z domu. 
Więc mimo późnej godziny, zebrała swoje rzeczy i ruszyła do drzwi.
— Gdzie idziesz? — spytał James, wychylając się z kanapy.
— Spacer. Muszę się przewietrzyć...

Wsiadła w metro i pojechała w jedyne miejsce, gdzie naprawdę mogła przestać myśleć o tym co ją otacza. Nadal nie miała pojęcia jak Chris znalazł to miejsce, ale faktycznie było naprawdę przyjemne.

kilka miesięcy temu
— Nie podglądaj! — warknął, powoli prowadząc ją po schodach w górę.
— Jak mogę podglądać, jak twoja wielka łapa zasłania mi pół twarzy? — mruknęła niezadowolona.
— Sugerujesz, że mam duże łapy? — zamruczał tuż przy jej uchu. 
Zadrżała.
— Tak...? — Zamiast pewnego stwierdzenia, wyszło jej niepewne pytanie.
Zaśmiał się i pocałował ją we wrażliwe miejsce tuż za uchem.
— To podobno dobrze... — Znowu wymruczał te słowa prosto do jej ucha, a jego ciepły oddech otulił jej policzek. 
Uśmiechnęła się szeroko.
— Zdążyłam się przekonać... — oparła cicho, czując jak oplata ją jedną dłonią w talii i pomaga się poruszać na oślep. W zasadzie nie miał wielkich łap, jak to określiła. Lubiła jego dłonie. Był zadbane, o smukłych palcach. Nagle poczuła powiew chłodnego powietrza. Szli jeszcze kawałek, po czym Christopher zsunął dłoń z jej oczu i otoczył nią jej talię. Otworzyła oczy i spojrzała na krajobraz miasta. Stali na dachu niezbyt wysokiego budynku, ale ponieważ dookoła były same takie budynki, widoczność była niczym nie zmącona, aż do najbliższego biurowca. Mimo wszystko, widać było oświetlone ulice, zapalone w oknach światła, a tuż za ulicą Tompkins Square Park. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i wtuliła plecami w klatkę piersiową mężczyzny. Mimo chłodu, było jej wyjątkowo ciepło w jego objęciach.
— Nikogo tutaj nie przyprowadziłem... — powiedział cicho. — Latem jest lepiej, bo można sobie siąść tutaj... — Poklepał ręką murek przed nimi. Faktycznie, niżej był kolejny budynek, a nie ulica, więc nawet gdyby się spadło, to tylko kilka metrów. — Lubię patrzeć na miasto z tej perspektywy. W biurze i mieszkaniu jest wysoko... 
Odwróciła się w jego stronę.
— Twoja samotnia, do której uciekasz? — Uniosła do góry jedną brew i uśmiechnęła się łobuzersko.
Skinął na potwierdzenie.
— Teraz wiem gdzie cię szukać, jeśli znikniesz...
Objął ją bez słowa i pocałował, powoli pogłębiając pocałunek. Ich języki złączyły się ze sobą w pełnym pasji tańcu. Złapała go za poły płaszcza, przyciągając mocniej do siebie. Czuła jak się uśmiecha, gdy lekko odchylił ją do tyłu.
— Dziękuję... — mruknęła odsuwając się od niego kawałek i jeszcze raz, lekko muskając jego wargi.
Uśmiechnął się promiennie.
— To będzie nasza mała tajemnica... — zaśmiał się cicho i pocałował ją w czoło.

teraźniejszość
Pchnęła ciężkie drzwi i zamarła. Tyłem do niej, oparty o murek, stał mężczyzna. Zauważyła laskę, więc od razu zrozumiała, że to Christopher. Wpatrywał się w morze dachów przed sobą.
— A więc musieliśmy być blisko, skoro pokazałem ci to miejsce... — mruknął, nawet nie odwracając się w jej stronę. Zamknęła za sobą drzwi i ruszyła w jego stronę.
— Może sama znalazłam to miejsce? 
— Ze wszystkich dachów Nowego Jorku, ty wybierasz mój ulubiony? Nie wierze w takie zbiegi okoliczności...— powiedział cicho, wpatrując się w panoramę miasta. Wydawał się zamyślony i nieobecny. 
Oparła łokcie o murek i spojrzała w tym samym kierunku.
— Przyjaźniliśmy się... I tak jakoś kiedyś wyszło, że wylądowaliśmy tutaj.
— Dobrze wiedzieć, że wśród wszystkich osób, którym mogłem pokazać to miejsce, wybrałem ciebie.
Uśmiechnęła się nieznacznie.
— Chyba mnie nie wydasz?
— Dotychczas tego nie zrobiłam, nie? — Uśmiechnęła się i spojrzała na jego profil.
— Wyrwałem im się, bo mam ich dość. W ogóle mam wszystkiego dość... Mam ochotę uciec z Nowego Jorku. Zostawić to miasto daleko za sobą.
— To dlaczego tego nie zrobisz? 
Oderwał wzrok od budynków i popatrzył jej prosto w twarz.
— Nie chcę nikogo zawieść. Moi rodzice... Amanda... Nie chciałbym ich wystawić... Bardzo się starają... Tylko...
— Jasne, że tak... — mruknęła pod nosem, licząc że tego nie usłyszy. — Tylko chcą byś był taki jak oni sobie marzą. Nie mogą zaakceptować, że to co się wydarzyło, zmieniło cię na zawsze.
— Nie lubisz ich?
— To raczej oni nie lubią mnie. I Ryana. I Jamesa. I Laury... W ich oczach jesteśmy... Nie wiem kim jesteśmy, ale nas nie lubią. — Nie chciała zdradzać więcej. Nie musiał wiedzieć, że nie są akceptowani.
— Przykro mi. 
— Przestałam się tym przejmować... — Machnęła lekceważąco ręką. Skoro jego rodzice nie mieli zamiaru jej szanować, ona też tego nie robiła. — Weszliśmy na jakieś depresyjne tematy!
— Słyszałem, że byłaś w Bostonie w ostatnich dniach.
— Ach tak. Moi rodzice przyjechali z Polski i... Przeprowadzają się do Bostonu za kilka tygodni. Oglądaliśmy mieszkania.
Pominęła fakt, że gdy zobaczyła matkę, wpadła w histerię i zaczęła płakać w jej ramionach, nie mogąc pogodzić się z tym co się dzieje. Nie mówiła, jak rodzice mówili jej że jest silna i że są dumni, bo nie dość, że weszła na Everest to jeszcze stawiła czoła problemom i przyznała się do błędu. Więc postanowiła mówić tylko o tym co przyjemne. 
— Zastanawiałam się czy nie przenieść się tam na jakiś czas...
— Naprawdę? — powiedział szczerze zaskoczony.
— Może już czas sprawdzić nowe miejsca do życia... Nowy Jork niesie ze sobą dużo wspomnień.
Zacisnął wargi w wąską linię i utkwił wzrok w koronach drzew pod nimi.
— Z całym szacunkiem dla Bostonu, ale Nowy Jork jest znacznie lepszym miejscem do życia! — powiedział z całą mocą i popatrzył na jej profil.
— Gdybym nie wiedziała, pomyślałabym, że chcesz żebym została tutaj.
Popatrzyła mu prosto w oczy.
— Bo chcę...
— Przestań... Skup się na ślubie... To podobno najszczęśliwszy dzień w życiu człowieka... — Uśmiechnęła się blado i odwróciła wzrok, chociaż nadal czuła jego palące spojrzenie.
— To dlaczego mam wrażenie, że to wszystko nie tak?
Nawet nie zdążyła się zastanowić nad sensem jego słów, gdy poczuła jak odwraca ją w swoją stronę i całuje. Mocno, z desperacją. Całkowicie mu się poddała, zarzucając mu ręce na szyję. Nie powinna tego robić, powinna go od siebie odsunąć, ale to było silniejsze od niej. Więc zamknęła oczy i pozwoliła mu się całować.
— Dlaczego mam wrażenie, że to jest w porządku?
— Nie wiem, Chris... — powiedziała zawstydzona, spuszczając wzrok. — Ale bierzesz ślub... I to pannę młodą powinieneś całować...
Odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia, wiedząc że nawet gdyby chciał ją gonić to nie będzie w stanie jej złapać.

— Dlaczego ja do kurwy nędzy to powiedziałam?! — krzyknęła, unosząc ręce do góry. — Dlaczego nie powiedziałam: tak! To jest to, co powinieneś robić każdego dnia! Bo mnie kochasz! A ja kocham ciebie! — gorączkowała się, chodząc od jednego końca salonu, do drugiego. 
James i Laura przyglądali jej się uważnie, zastanawiając się, czy to ten moment, gdy załamała się do tego stopnia, że wpadnie w szał.
— Kurwa mać, jestem beznadziejna... — Opadła w końcu na sofę i ukryła twarz w dłoniach.
I kiedy przyjaciele już myśleli, że nie podniesie się, tylko zacznie płakać, ona wstała i ruszyła w stronę sypialni. Laura zajrzała do pokoju i zobaczyła, że Aurora pakuje ubrania do plecaka.
— Jadę jutro do Nowego Orleanu. Miałam wrócić z cztery dni, ale... Potrzebuję czasu z dala od tego miasta. Pojadę się wspinać w Appalachach. Może szlak, może Mount Mitchell... Nie wiem. Muszę... Pobyć sama... — Opadła na łóżko zrezygnowana. — Mam dość. Jestem zagubiona, nie wiem co robić ze sobą...
— Hej... — powiedziała Laura, siadając obok niej i biorąc w ramiona. 
— Chciałabym po prostu... Żeby mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie okey...
— Ale on najwyraźniej czuje, że coś jest nie tak. Może warto zaryzykować... Zrobić jakiś śmielszy ruch — mruknęła dziewczyna, odsuwając pasma włosów, które spadły na twarz przyjaciółki.
— Ale jaki?
— Może powiedz mu, że nie powinien brać ślubu, gdy ma w głowie taki mętlik i jest zupełnie skołowany. Rodzice powiedzieli mu, że planowali to od dłuższego czasu, więc czuje się... zobligowany, żeby doprowadzić to do końca. Nie słucha Patricka i Nicholasa, ale może ciebie by posłuchał...
— Nie wiem, czy chcę tak ryzykować... Zrobiłam wszystko, ale on nie chce zawieść rodziców. A Amanda gra słodką i uroczą, więc nie chce jej skrzywdzić... Nie chcę mieszać, wiesz że nie lubię konfliktów. Nie jestem konfliktowa!
— Wiem, kochanie. Wiesz co, masz rację, wyjedź na kilka dni, nabierz energii, a my się tu wszystkim zajmiemy...
Aurora zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc nagłej zmiany w postawie przyjaciółki, ale nie miała siły, żeby cokolwiek analizować. Chciała po prostu wydostać się z tego miasta i zastanowić nad tym co powinna zrobić.

6 komentarzy:

  1. O mój boże. Kamień spadł mi z serca, kiedy ją pocałował. A te słowa, które powiedział jej zaraz później i załamanie Aurory, dlaczego nie powiedziała mu prawdy. No w dychę, jakbym widziała siebie. Raju, to naprawdę ciężki orzech do zgryzienia. Bo jednocześnie Chris to miłość jej życia i, na bogów, tyle przeszli. Facet nawet po nią na Everest poszedł. A teraz... ech. Smutne to, ale życiowe bardzo. Rozumiem dylemat głównej bohaterki. Sama pewnie też nie chciałabym mężczyźnie dodatkowo w głowie mieszać. Już wystarcza, że wodę z mózgu robią mu rodzice i była. Swoją drogą znam ludzi, którzy korzyści potrafią czerpać z traumatycznych wydarzeń innych, to takie toksyczne. Sama niedawno zrozumiałam, że żyję w takim otoczeniu. Ach, Agato, ten rozdział jest po prostu piękny, a dylematy jak najbardziej zrozumiałe.
    Pozdrawiam, Anna.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nie wierzę w zapewnienia Aurory, że "zrobiła wszystko". Jakoś nie odczułam z tekstu, by wykorzystała każdą możliwą szansę, by główkowała i myślała, jak odzyskać Chrisa. Zrobiła kilka ruchów, a w najważniejszym momencie po prostu uciekła. Zresztą jak zawsze. Rozumiem, że może być skołowana, ale przyznam, że po tych kilku rozdziałach dziewczyna mnie po prostu wkurza. Bo jak zwykle chowa głowę w piasek, jedzie się wspinać/na spacer/robić zdjęcia, albo cokolwiek innego, zamiast starać się jakoś rozwiązać swój problem. Mówi, że zrobiła wszystko, a nie zrobiła prawie nic. Irytuje mnie. I brakowało mi trochę też opisów tego, co działo się w domu Chrisa. Tego jak Amanda i rodzice wymuszają na nim pewne decyzje, dialogów o tym jak przygotowują się do ślubu, jak Chris dochodzi do wniosków, że jest osaczony itp. Znowu rzuciłaś nam to ot tak, bez pokazania w tekście. I przez to nie wiem, czy rodzina rzeczywiście wymusza coś na Chrisie, czy on sobie coś wymyśla. Nie czuję tego.
    Ale mimo to rozdziały bardzo przyjemnie mi się czytało. Rozbudziłaś ciekawość, co będzie dalej, a o to przecież chodzi. Także czekam do następnego i mam nadzieję, że nie porzuciłaś bloga ;-)

    Ściskam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Razem z nami odkryj zakamarki swojej wyobraźni. Zobacz świat, którego nie widział nikt przed Tobą. Pozwól nam się przez niego poprowadzić. Znajdź coś dla siebie. https://www.facebook.com/ZMilosciDoOpowiadan/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

obserwatorzy

SZABLON WYKONANY PRZEZ KAYLO NA BAZIE CZARNEJ REWELACJI, PRZY POMOCY: BLOGGER PORADY. OBSŁUGIWANY PRZEZ BOGGER.